Poćwiczę, na pewno, tylko muszę stopniowo. Bo jak się przeforsuję na pierwszy raz, to zaraz będę zakwasy miała i na drugi dzień nic mnie nie zmusi do jakiegokolwiek ruchu, bo wszystko będzie bolało...
Wiecie, aż mi się lepiej na duchu zrobiło, jak podjęłam tą decyzję o diecie i od razu poparłam ją działaniem Wcale nie było tak źle, myślałam, że cały czas będe myśleć o tej diecie, o tym, że mam nie jeść i że muszę chudnąć i przez to będzi mi bardzo trudno zapanować nad chęcią zjedzenia czegoś. Ale to chyba tez po części wina tej sesji, bo uczę się i nie mam czasu myśleć o czymś innym Niby mówi się, że w sesji się tyje, bo siedząc bezczynnie nad książkami podskubuje się to i owo, a to czekoladkę dla rozjaśnienia umysłu,a to obiadek dobry się robi, żeby mieć wymówkę na przerwę w nauce...Miałam tak dwa lata temu. Jak w ciągu semestru jadałam byle jak, tak w sesji zaczęłam super-obiady tworzyć, hihi
A w ogóle jest jeszcze jedna rzecz, która zachęca mnie do ćwiczeń: jak sobie przypomnę, jak ćwiczyłam gdy ostatnio byłam na diecie - wprost mnie radośćcrozpierala! Zmęczyłam się porządnie, wyładowałam wszystkie stresy i mogłam spokojnie i trzeźwo spojrzec na wiele spraw. I o ile łatwiej mi się żyło! A więcdo dzieła!!!