Hej Marta,

Ja mam to samo co ty. Teraz jak juz minelam polmetek, jakos tak latwiej przychodzi mi poblazanie sobie. Czesciej daje sie namowi na cos.... A to bardzo niedobrze. Dzis np zjadlam z mezulem tosta, ktorego normalnie podzielilabym na 4 czesci i zjadla jedna (obliczylam ze jeden caly moze miec ok 350kal, a to jedna trzecia dziennego limitu). A gdzie reszta???
Zly humor tez mnie nie opuszcza. Moze popuszcza, ale napewno nie opuszcza... I tez jakos nie ciesze sie ubytkiem. Jakos wczesniej z kazdego pol kilo sie cieszylam, ale tak ogolnie z tych 7 nie potrafie. I nie moge przejsc za te magiczna liczbe 6 z przodu.. Tak ci zazdroszcze.. No, ale przynajmniej mam wieksza motywacje. Teraz bede cie gonic...
I cwiczyc tez mi sie cos nie chce ostatnio.....