Obawiam sie tej mojej diety kopenhadzkiej. Nie czułam sie wyśmienicie podczas jej stosowania. Obecnie gdy już ją prakytycznie skończyłam to myślę, ze warto było sie pomęczyć bo po pierwsze: 8 kilo mniej, po drugie szykując pełną miseczkę pysznego deseru owocowego z jogurcikiem (jabłko, pomarańcz, banan, jogurt naturalny) to nie daję rady. JA?!! nie daje rady a jeszcze dwa tygodnie temu poprosiłabym o dokładkę. Zatem cel osiągnięty. Może będzie mi łatwiej walczyć z obzarstwem. teraz sama nie wiem co robić. Rok temu stosowałam 1000, schudłam 5 kilo ale potem w pol roku nabawiłam się 30. Niedobra perspektywa. Ale za to ćwicze: siłownia, aerobic, rowerek, roleczki, pływanko, normalnie sportsmenka hehe Zobaczymy ile wytrzymam.
PS. Na 13 wytrzymałam dzięki takiej mojej własnej wewnętrznej motywacji: To tylko 13 dni, przez ostatnie 13 lat jadłam co chciałam kiedy chciałam to 13 dni mogę się podporządkować pod durnym menu, a jeżeli nie podołam to oznacza że do człowieka mi daleko skoro nie potrafię decydować o sobie, a robią to za mnie zwierzęce instynkty.
Zakładki