jejciu dzieki wielkie Sasetka23 za wyczerpującą odpowiedz , wiem ze sama sobie jestem winna, no ale za pozno sie obudzilam , cóż moze kiedys zarobie na zabieg, ktory je likwiduje (chociaz i tak slyszalam juz glosy, ze nie zawsze jest on skuteczny). Co do mojego dotychczasowego wyniku to zaczelam odchudzac sie (a wlasciwie cwiczyc bo jadlam normalnie, nie obżeralam sie, ale tez jak mialam ochote na jakies ciasteczko, paluszki czy nawet chipsy to raz na jakis czas szalałam ) od lipca 2005 roku i tak juz waga leciala fajnie, z 67 do 55 (rano cwiczylam 1,5h na wszystkie partie, a wieczorem 20 biegalam). Takze na swieta mialam te 55 kilo i jeszcze przez calą przerwe schudlam 0,5 kg (nie zalowalam sobie ciasteczek). i potem klops cwiczylam i coraz bardziej sie ograniczalam w jedzonku a waga nic, caly czas 55. Dopiero po okolo 3 miesiacach znowu sie ruszyla (czytalam ze takie okresy postoju są normalne, ale bardzo niestety dołujące) i nie ukrywam ze to dzieki tej stronie. Licze wszystko i wiem ze przesadzam ale raczej nie dochodze do 1000 kcal, srednio jadam 800-900, wiem ze to nie dobrze ale strasznie sie zablokowalam, nie potrafie sobie juz na nic pozwolic (landrynka to teraz szalenstwo) jak cos kupuje to zawsze patrze i zazwyczaj konczy sie na tym ze tego nie kupuje, no ale nic mowie sobie ze jak juz dotre do wymarzonej wagi to wtedy moze jakis batonik albo kawalek czekolady...Zmienilam tez cwiczenia rano wykonuje te 8 minutówki (nogi, posladki, brzuch, ramiona, rozciąganie) a wieczorem aerobic z billy blanksem (linki sa gdzies tu w kulturze fizycznej - facet jest ekstra!!!). Mam 157 cm wzrostu wiec marzę o 45 kilo... zobaczymy. ufff alez sie rozpisalam, sorki , pozdrawiam i dziekuje jeszcze raz papa