fajnie.. mój facet jak usłyszał tylko, ze chce schudnąć.. zabrał mnie na lody. A jak przyjechałam do domu, to mama czekała na mnie ze smażonymi rydzami- mówi, ze dawno mnie nie widziała i chcaiła to jakos ufetowac. Duzo nie zjadłam- tak, ze zmiesciłam sie w 1700 kcal dzisiaj, ale to nie jest szczyt moich marzen. No i te pokusy.. w domu mam ich co nie miara- co innego jak wracam do mieszkania we Wrocku.. studenckie, to inaczej- nie ma wszedzie cukierków, czekoladek, bananów..
Powtarzam sobie, ze jutro bedzie lepiej.. Muzi byc lepiej. a przed snem jescze troche sie porozciagam
Zakładki