kochane, ja przepraszam, ze nie przeczytalam waszych postow i pisze troche nie na temat... chcialam sie tylko przywitac z dalekiego kraju! jest zarabiscie, pogoda piekna, ide dzisiaj na plaze...
jezeli chodzi o dietke to nienajgorzej, tzn. nie ograniczam sie pod wzgledem tego co jem ale nie jem duzo. odkad przyjechalam a wiec od niedzieli wypilam tylko pol litra jogurtu z tutejszego owoca zwanego lucuma - pychotka, pare kromek chleba razowego z otrebami, hamburgera z drobiu - ale tutaj hamburger wyglada tak ze to jest bulka, mieso i jakis sos typu majonez, kurczaka z rozna z frytkami i surowka oraz odrobine kislu a dzisiaj takie cudo ktore sie nazywa ceviche - cudo!!! polecam na dietke!!!
surowa rybe kroi sie w kosteczke, zalewa ogromna iloscia soku z limonki, dodaje przecier z ibiru, czosnku i ostrej papryki, i do lodowki i ta ryba sie scina w tym soku z limonki. czerwona cebule sie kroi w cieniutenkie piorka i pluka kilka razy zeby nie byla taka ostra a wode z ostatniego plukania sie zostawia i moczy sie to dopoki nie nadejdzie moment konsumpcji. i gotowe. a podaje sie to tak: na lisciu salaty ta rybe, zalewa sie tym sosem z limonki, podaje sie z ugotowanym ziemniakiem z sosem z .... no wlasnie nie wiem z czego byl ten sos mowili mi ale juz nie pamietam. i do tego jeszcze ugotowany maniok. dietetycznie i pysznie! nigdy nie sadzilam ze nieugotowana na ogniu ryba moze byc zjadliwa. a mowie to ja - wybredna ktora roznych dziwnych rzeczy nie tknie!
a dzisiaj jeszcze byc moze czeka mnie proba swinki morskiej zobaczymy czy sie odwaze
buziaki wielkie i powodzenia w odchudzaniu!
Zakładki