-
Jesteś młodziutką osóbką, masz wiele przed sobą. Wyobraź sobie, że cała Twoja przyszłość to niezbadany teren, na który rzucono Twoją osobę. Masz do dyspozycji mapę. Nazywa się: "Obraz samego siebie". Wszystko, co teraz się z Tobą stanie zdeterminowane jest właśnie nim. Teren, który musisz odkryć postrzegać będziesz przez pryzmat tej mapy. Wszystkie drogi, ścieżki po których będziesz kroczyć, wybierzesz na podstawie tego, co znajduje się na... Już wiesz o co chodzi. No i odpowiedz samej sobie: jaką drogę wybierzesz skoro wszystkie wydają się złe na Twojej mapie? Jak dogadasz się z tubylcami (tzn. z wszystkimi, których spotkasz w swej przyszłości) jeśli od razu zakładasz, że są Twoimi wrogami?
Już ktoś o tym tutaj pisał, ale ja powtórzę. Wybrałaś złą motywację do odchudzania, tzn. motywację zewnętrzną. Masz na celu schudnąć dla innych - żeby Cię lubili, kochali, akceptowali. Większość Twojego wysiłku jest skierowana na to, żeby osiągnąć cel zewnętrzny (poza Tobą), a nie dla nagród wewnętrznych (satysfakcji, zadowolenia z siebie). Naukowo udowodniono, że motywacja zewnętrzna nie tylko daje mniejsze zaangażowanie, ale często prowadzi do różnych anomalii (bagatelizowanie siebie, pomijanie własnego dobra itd.). Jest to zwłaszcza niebezpieczne u osoby o tak niskiej samoocenie...
Cały Twój smutek stąd wynika. Zaczęłaś dietę, bo doszłaś do wniosku, że w inny sposób nie przekonasz ludzi do siebie. Przez jakiś czas podtrzymywałaś się w przekonaniu, że "jak już schudnę będzie dobrze. Dadzą mi miłość, nadadzą mi wartość" Niestety zawsze następuje moment uświadomienia: "Wcale nie zaczęli mnie bardziej lubić, choć już schudłam". Zrozum kochanie - nie zaczną Cię bardziej lubić nawet jeśli schudniesz następne 30 kg. Problem jest W TOBIE, NIE W TWOJEJ TUSZY, TWOIM WYGLĄDZIE I W INNYCH LUDZIACH. Tylko jeśli pokochasz siebie, dopiero wtedy dostrzeżesz, jak mało warci są ludzie, którzy wpędzali Cię w poczucie winy, krzywdzili itd. Dopiero wtedy zrozumiesz, że odchudzać się warto, ale po to by być zdrowym i zadowolonym z siebie, a nie po to by być ładniejszym dla innych.
Pewnie pomyślałaś sobie: wymądrza się, a nie wie co ja przeżywam. Wiem, bo jestem właśnie po dokładnie takiej samej diecie (tzn. zmotywowanej zewnętrznie i podszytej niskim poczuciem własnej wartości) jaką Ty stosujesz. I wiesz co? Ważę 52 kg. Moja przyjaciółka się rozpłakała i powiedziała, że wyglądam jak anorektyczka. Dziś pani w sklepie polecałam mi rozmiar XS i mówi że jestem "taka szczuplutka". A ja nadal się czuję nieatrakcyjna, podświadomie wierzę w to, iż mają o mnie zdanie jak o głupiutkim grubasku, co myśli, że jest szczupły, a i tak będzie gruby... Jestem nieszczęśliwa, bo myślałam, że wszyscy będą mnie podziwiać, będę lubiana i wartościowa, a tymczasem nic się nie zmieniło. Wszystko wydaje mi się takie samo, bo patrzę z perspektywy tej samej mapy...
Teraz rozczarowałaś się po raz pierwszy. Będą kolejne, gorsze rozczarowania, jeśli nie zmienisz swego podejścia. Odwróć to wszystko do góry nogami. Spójrz na siebie i zrozum: To ja. Jedyne ja jakie posiadam. Ja wyjątkowe. Ja niepowtarzalne. Ja, dzięki któremu zwyciężę. JA DZIĘKI KTÓREMU JESTEM.
Zrób coś póki jeszcze możesz. Ja już nie mogę
-
Nawet nie wiecie ile ja tu znalazłam rzeczy pod ktorymi mogłabym sie podpisac, sama sie tym zdziwiłam. O swojej niskiiej samoocenie nie bede juz nawet pisac, mam tylko jedno pytanie : ScarlettOHara, dlaczego Ty juz nie mozesz? Piszesz tutej wazne rzeczy i dajeszc naprawde cenne rady, a czemu nie mozesz sobie pomoc? Co z Twoja mapa i Twoim terenem? Dlaczego nic juz nie mozesz zmienic? Czyzbys sie poddała?
-
ScarlettOHara, to było piękne to co napisałaś Strasznie mi się spodobało... No ale u mnie nie jest aż tak źle...kiedyś było.kiedyś rozpaczliwie chciałam schudnąć dla innych... moze nie tyle DLA nich co zeby im pokazać ze ja też mogę. Jeden komentarz na temat mojego wyglądu potrafił wywołać u mnie rozpacz i w takich chwilach dałabym wszystko żeby w danym momencie schudnac, natychmiast. Motywacja zewnętrzna, w zadnym wypadku nie jest dobrą. Kiedy odchudzałam się z powodu jakiegoś niemiłego komentarza, to tylko jeden dzień byłam w stanie wytrwać, potem rzucałam diete. Natomiast kiedy powiedziałam sobie jasno ze robie to DLA SIEBIE to no cóż...osobisty rekord pobiłam - juz ponad trzy tygodnie i co najważniejsze dobrze mi z tym. Akceptue siebie, oczywiscie też miewam mysli typu "Boże!! Jak ja wyglądam! JAK można być aż takim obleśnym??" kiedy patrze w lustro, ale znacznie rzadziej! To naprawde działa!
-
Jezu, nie myślcie, że wszyscy faceci lecą na kości
Fajnie, jak jest za co chwycić
Słońce, myślę ze przy 70 kg zupełnie innaczej bedziesz oceniała siebie..
-
Ps: Różowe dziewczynki to dno Blond pasemka, 3 kg tuszu na rzęsach, różowo białe bluzeczki i spodniczki, fuuj!
-
SweetAmber, Ty, zdaje się, jesteś facetem tak ??? Jeśli tak to powiedz mi, ilu samców, spośród tych, których znasz, pokazałoby się na ulicy z puszystą dziewczyną ???? Tylko wiesz, w wieku, powiedzmy, od 15 do 30 lat. Bo z tych, których ja znam nikt !!!!!!!!
-
Dobrze, przyznam szczerze, że duża ilość tkanki tłuszczowej nie jest estetyczna(bo kłamać was nie będe, to nie ma sensu, ale równocześnie nie chce dobijać). Ale jest dużo kobiet, które po schudnięciu, którym powiedzmy brakuje 2,3 kg to idealnej wagi narzekają.
A co do samych samców, uwarzam, że połowa znanych mi osób nie zasługuje na żadną dziewczynę, no może prócz lalek i trendy clubbingowych ... dziewczyn
-
To Ty się w ciekawym towarzystwie obracasz, nie uważasz ???
-
No to nie dosc, ze jestes rodzynkiem na forum wsrod samych kobiet, to jestes rodzynkiem wsrod tych facetow, dla ktorych im chudsza tym lepsza...
-
Karramba,
sun&sun,
i cała reszta:
Poznałam swojego chłopaka(przyszłego męża) jak ważyłam 80kg przy wzroście 164cm. Więc nie zaliczam się do najszczuplejszych. I nie powiem, że nie miałam powodzenia. Skupiacie się na wadze i wyglądzie. Owszem-to jest ważne. Ale nie najważniejsze. Z doświadczenia wiem, że faceci omijają łukiem dziewczyny, które całą swoją energię skupiają na wyglądzie, czy na liczeniu kalorii. I znam bardzo dużo facetów (kolegów z pracy mojego chłopaka min), którzy mają dziewczyny przypominające gabarytami mnie. Tu nie chodzi o to, czy ważysz 48 czy 80kg. Musisz polubić siebie a nie wiecznie się użalać nad sobą, jaka to jesteś nieszczęśliwa, bo masz nadwagę. Szczęścia i wiary w siebie nie liczy się w kilogramach.
A jeśli chodzi o facetów, dla których im chudsza tym lepsza:to tylko dla szpanu. I jeżeli któraś z was miałaby takiego mieć, to szczerze współczuję. Nie warto dla takich się odchudzać. Odchudzajcie się dla siebie. Dla nikogo innego. I nie stawajcie przed lustrem ze słowami 'o rany, jaka ja jestem obleśna, tłusta, zapasiona". I niech to będzie pierwszy krok na nowej drodze.
pozdrawiam
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki