do domu jadę na majowy weekend :)
Wersja do druku
do domu jadę na majowy weekend :)
a jak już złapię tę szóstkę, to nie wypuszczę choćby nie wiem co (no, chyba, że w łapki wepchnie mi się piątka ;))
hehehe - znam to skądś! :D
ale szalony weekend :)
w piątek po południu robiłyśmy pizzę, później oglądałyśmy bollywoodzkie filmy, aż wylądowałyśmy na Malcie z postanowieniem podróży do Warszawy :) i w końcu wyszło, że wczoraj byłam w Warszawie :) było świetnie :)
a teraz planujemy podróż do Portugalii w przyszłe wakacje, ciekawe, czy nam się uda :)
dieta ok, nadal bez słodyczy (no, kilka cukierków Alpenliebe), a że piękna dziś pogoda, to chyba pójdę na spacer :) ogólnie humor o wiele lepszy niż ostatnio :)
co ja bym dała, żeby mieć tu zwykły rower :)
a u siebie nic nie piszesz?
co slychac?
jestem jestem, tylko ostatnio tak jakoś pisać mi się nie chciało, bo stagnacja u mnie
nie jem słodyczy, czasami ćwiczę i ciągle to samo :)
wazne, ze nie tyjesz... a skoro sie ruszasz i nie jesz slodyczy to chyba powinnas chudnac... chudniesz?
dziewczyno idźże na jakieś zakupowe szaleństwo albo pijane tańce, żebyś się lekko rozweseliła... proszę, bo mi żal, że piszesz tak smutno...
co lubisz robić?
oj, ostatnio byłam w Gdańsku i pierwszy raz miałam podryw na wróżenie z dłoni i rysowanie świnki :) a tak się wybawiłam, jak chyba jeszcze nigdy w Poznaniu :D trzeba to nadrobić
ale mam zamiar w tym tygodniu gdzieś iść, co by nie zamulać za bardzo :)
wydaje mi się, że chudnę (po ciuchach), ale nie wiem, jak będzie wagowo - jaki to byłby kop motywacyjny jakbym na wadze zobaczyła 6!!!
no już niedalko do 6, wiec bardzo mozliwe. fajnie :D
podryw na świnke... nieźle brzmi...
ja w piatek sie świetnie bawilam [wprawdzie do czasu, bo kolezanka zerwala z facetem i pocieszalam ja], zajadalismy galaretki z wodka i fajnie było :D
zamiast sie uczyc, czytam Twoj watek od poczatku, coby Cie lepiej poznac...
jestem jakos w polowie watku i jeszcze nie napisalas co studiujesz... jakie jest Twój wymarzony kierunek, na ktorym jestes? no tak turystyka i rekreacja... glupol ze mnie...
i jeszcze jedno pytanie. pisalas, ze uwielbiasz czytac ksiazki. jaka jest faworytka?
przeczytałam prawie wszystko. osttanich swieżych 10 str nie czytałam ale je w ,oare pamietam i mam takie wnioski dot. Twojego odchudzania.
przede wszystkim załatw sobie jakieś urzadzenie gotujące do kuchni czy coś i nie pożeraj tyle tych buł. wiesz jaki chleb jest tuczący?
na obiad proponuje Ci zupy [żeby bylo ciepło], ale w sumie fasolka po bretońsku nie jest zła. na początku wątku pytałas o jakieś pomysły obiadowe. oto kilka: zupy - jakieś śmieciowe, tyypu wrzucasz rośliny jakies masz do gara pokrojone, gotujesz a potem miksujesz i wcinasz. np. zupa brokułowa, pietruszkowa, porowa, dyniowa [ok. teraz dyni nie ma]. pomidorowa też nie jest zła. barszcz [tu już wiecej sie trzba napracowac...]. inny omysł to sałatki z jakimiś dodatkami - np. grzanki na ciemnym chlebie. albo feta. albo jakiś inny ser. możesz też kupować mrożonki na patelnie, albo rybe jakaś zamrożoną i do tego fajny sos i extra jedzenie. kurczak... cokolwiek. ale nie wiem jakie masz możliwości kuchenne.
a i jeszcze jedno. to jedzenie z proszku, zupki chińskie i inne jest mega niezdrowe, wiec jak najmniej, dobra?
zauwzyłam też, że jak coś robisz to na maxa, a jak coś nie wychodzi to wszystko sie wali. w diecie nie można tak ze skrajności w skrajnośc... fajnie jak wszystko jest super, dieta, sport, kremy... ale jeśli nie to nie można od razu rzucać się na słodycze czy cos. OK?
co do ciężkich poniedizałków kupuj sobie np. orzeszki ajkieś do podjadania, albo jogurt, jogurt chyba zjesz niepostrzeżenie na wykładzie?
jak hiszpański? chodzisz ciągle? ja zaczelam sie uczyc wloskiego, a w zamain ucze angielskiego. fajnie jest. jak na razie mialam tylko 2 lekcje wloskiego, ale podoba mi sie :D
trzymaj się Ola!!
P.S. nie mysl, ze Ci szpieguje albo coś. te rady to tak w trosce... :*