Po raz setny ale ostatni rozpoczynam dietę. Zakładam nowy temacik, bo chcę na bieżąco się tu wypłakiwać, a może i czasem pochwalić kilka słów o mnie. zawsze byłam pączkiem, ale nigdy tego nie zauważałam. Zaczęło mi to przeszkadzać na przełomie gimnazjum/liceum, kiedy to ważyłam 70kg. jakoś tak zawzięłam się w sobie i schudłam do 57kg, miałam bardzo ładną figurkę, ale spoczęłam na laurach i mój brzuszek zaczął obrastać w tłuszcz. ale jakoś tak zawsze trzymałam wagę w granicach 59, no już maksymalnie 60kg. chcąc pozbyć sie basiorka zaczynałam dietę od każdego poniedziałku/początku miesiąca/nowego roku/każdego święta/itp. moja dieta na ogół kończyła się we środe, a mój rekord to piątek. ale lubię sport, to jeszcze jakoś wyglądałam. Połtora roku temu poszłam na studia i pojawił się stres, wiadomo, nowe otoczenie, nowe reguły, męczące dojazdy. i wszystkie te małe wielkie problemy zaczęłam zajadać, tu czekoladka, tam batonik, na każdy film (a jestem kinomanką ) duża paka chipsów. i przegapiłam ten moment, kiedy zrobiłam się po prostu gruba teraz waże jakieś 66kg, mam wszystkie ubrania małe. w spodnie już nie wchodzę, w żakiety się nie dopinam, znajomi mówią że trochę przywaliłam. myślałam że Nowy Rok da mi siłę, motywację a tu jajo. Wytrzymałam chyba do 9 i znowu wielkie żarcie, bo w końcu sesja się zbliża... a ja naprawdę wierzyłam w ten Nowy Rok, w końcu to Nowy Rok, pierwszy dzień miesiąc i do tego poniedziałek a tu nic! już tak bardzo źle się ze sobą czuję, ale nie umiem wygrać ze słodyczami. Ten post piszę po 6 princepolach... jutro pewnie będzie tak samo, a ja tak nie chce!! muszę wygrać ze sobą! mam nadzieję, że mnie będziecie wspierać i coś pisać w moim temacie, bo to też motywacja, kiedy wiem że ktoś czyta te moje wypociny. w następnym poście napiszę moją motywację... trzymajcie kciuki!! [/list]
Zakładki