U mnie był jogurcik na śniadanie. No i skubnęłam paseczek... malusieńki ciasta mojej mamy. Ehhh... te pokusy. Teraz popijam L-karnitynę. Bardzo ją polubiłam. Na obiadek będzie zupa gulaszowa. Ja osobiście nie robię żadnych jadłospisów, bo w moim przypadku to zupełnie nie zdaje egzaminu. Po prostu nie mam na to czasu. Zwracam uwagę na to, co jem i tyle. Trzymajcie się cieplutko!!! I bądźcie wytrwałe.