-
Moja Droga jaka męka :?: jak dla mnie ten czas od rozpoczęcia mojej walki z tłuszczykiem to sama przyjemność :) Czuje się lepiej dzięki temu, że się zdrowo odżywiam i uprawiam regularnie sport. Męką taką emocjonalną są dla mnie dni jak dziś gdy zdaje sobie sprawę, że jestem słaba.
Chciałabym by dieta to nie był okres 2 miesięcy... chce odnaleźć nowy i lepszy styl życia :) zmienić się i poprawić :) żadna chwila męki - dieta to nie kara :)
Wystarczy uwierzyć w siebie i każda z nas jest skazana na sukces.... raz, dwa, trzy i wyganiamy nasze wewnętrzne grubaski :)
Pozdrawiam :)
-
Hmm ja tam nigdy nie biegałam tak..... z własnej woli :)
Na wfie to i owszem, ale cierpiałam straszliwie
musiałbym sobie jakiś megatrzymający stanik kupić....
żeby sobie zębów nie powybijać w czasie biegu ;)
-
Ja nienawidziłam biegać na wfie.... zawsze to było takie za kare. Mogłam biegać wieczorami, ale nie na wfie :P a stanik sportowy to fajna sprawa :) ja mam rozmiar 75 D i w sumie biegając się dobrze biust trzyma, a nie zawsze tak było... dobry stanik to mniej zmartwień w czasie ćwiczeń :)
Dziś już zaliczyłam godzinny bieg :) i czuje się fantastik... wcinam serek wiejski z ananasem i zapijam czerwoną herbatką.... a potem maszeruje do pracy :) w pracy na obiadek będę miała kurczaczka z przepisu Miszu :) właśnie się na patelni skończył przypiekać :)
Zastanawiam się czy nie za dużo ćwiczę. Boje się, że zimą gdy przestane szybko przytyje... nie wiem co mam z tym zrobić. Macie może jakiś pomysł :?:
-
Kotek, no co Ty - nie przytyjesz szybko :P - przytylabys jakbys np. jadla mniej . a w zimie nagle OOOOOOO . to wtedy przytyjesz ;) - ruch jest tylko na nasza korzysc :D
a co do plytki z shape'a.. to bardzo chetnie.. - ale nie w tym rzecz.. - po prostu.. hm.. no wiesz.. od 3-14 wrzesnia.. bede mieszkac w akademiku (nie swoim akademiku, w ktorym mieszkam normalnie podczas studiow) - no i.. jest to spory kawal od uczelni (i musialabym chyba wstawac o 4, zeby biegac - spoko, to jeszcze bym przezyla) - ale najpierw trzeba znalezc miejsce do biegania.. tym bardziej - ze to jest chyba bardziej niz centrum Lodzi :D:D - nie ma gdzie po prostu ! . w pokoju cwiczyc tez nie bardzo.. bo bede mieszkac ze swoimi mezczyznami.. (koledzy z roku) - nie lubie cwiczyc przy facetach.. ;/ biegac z nimi moge.. lajtowo - ale nie cwiczyc przy nich :):):):) - od pazdziernika.. bede mieszkac w swoim starym akademiku - i wtedy bede biegac.. na uczelnie mam 3 kroki (wiec sie nie spoznie) - i mam gdzie biegac (po parku) -wiec zadnych cyrkow-stresow ;)
caluski ! i udanego dnia w pracy ! :) (ja dzis tez troche mam do zrobienia - lekarz [ksiazeczke zdrowia "dopelnic", potem miasto, potem babcia )
-
ja wrocilam wlasnie z basenu. przeplynelam tylko 28 basenow, ale nie chcialam sie wyjatkowo forsowac.
ogolnie jakiegos dola zlapalam, jesc mi sie nie chce. zmuszam sie prawie do tego.
no i ogolnie tez zaczelam sporo cwiczyc Lor i boje sie, ze jak pojde do szkoly od wrzesnia, to skonczy mi sie czas i bedzie problem...
ale stwierdzilam, ze zyje z dnia na dzien i przestaje sie przejmowac. :)
dzisiaj na obiad zjem sobie rybe grillowana ze szpinakiem i odrobiona makaronu.
nie wiem, czemu mnie jakis taki dol zlapal :(
i waga mi kurna stoi w miejscu :(
-
Lori...jestem z Ciebie dumna!!
Taka dzielna niewiasta rośnie pod naszymi skrzydłami;)
Nie straszne jej przeciwności losu (czytaj:wysokokaloryczne posiłki), ni zmeęczenie, ni wszystko inne!!
Jej herbem jest marchewka, a sztandarem walka;)
Hehehehe
Cieszę się, że masz zamiar w ogóle zmienić swoje życie, ja też;)
no a to że kochasz moje przepisy, to już w ogóle fantastic!!
Jak znajdę coś, to obowiązkowo prześlę!!
Dobrego dnia!!
Udanych potyczek dietetycznych - pamiętaj...to istna partyzantka;)
-
-
Ja chcę schudnąć zdrowo, a jednocześnie przyjemnie... może być wolniej, ale nie chce stale sobie odmawiać czegoś na co akurat mam ochotę. Może to złe podejście, ale trudno. Wole więcej poćwiczyć i nie mieć wyrzutów sumienia gdy czasem pozwole sobie na coś zakazanego niż się załamywać i stresować :P
Dziś po pracy było jedzonko... myślę, że ogólnie dzień zakończyłam z jakimś 1500.... mam nadzieje :P a jak było więcej to trudno... spędziłam tak przemiło czas, że kaloriami się nie przejmuje. Takiej dawki śmiechu mi było trzeba :) podładowałam się i moge dalej się odchudzać :)
W ogóle dziękuje Wam bardzo, że tu zaglądacie. Mimo tego, że nie trzymam się tak dzielnie diety dużo mi daje Wasze wsparcie. Pierwszy raz podczas diety czuje, że ktoś mnie rozumie i nie załamuje się po tygodniu :) z uśmiechem do celu :) Myśle, że dzięki temu, że tu jestem i że Wy tu jesteście wreszcie osiągne swój cel... mimo wszystko :)
a teraz spać... bo jutro w planach 30 minut biegu rano, a wieczorem basenik i ćwiczonka z Carmen :D
Dobranocka :*
-
To się chyba nazywa dorastanie do diety. Mi też się w końcu udaje i nie liczę, że schudnę 15kg w 2 tygodnie, chociaż zawsze i tak wytrzymywałam góra 3 dni na diecie, a teraz już 9 dzień leci, zleciało 2kg i jestem strasznie szczęśliwa! Oczywiście w swoje urodziny, święta itd nie mam zamiaru sobie żałować, ale w granicach rozsądku! Najważniejsze, by nie wrócić do starych nawyków i nie wpieprzać. ^^
Teraz jakoś łatwiej mi się cieszyć z każdego zgubionego grama. (-;
Miłego dnia!
-
W życiu tylko raz udało mi się konkretnie schudnąć. W wieku 13 lat ważyłam 75 kg, któregoś dnia we mnie coś pękło i powiedziałam sobie dość. Schudłam... Potem oczywiście przytyłam. Później od połowy liceum, praktycznie do teraz moja waga ciągle lata od 67 do 57 kg. Ale oczywiście odchudzanie polega na tym by stracić 5 kg w 2 tygodnie :P
W tym roku po zerwaniu z chłopakiem też chciałam schudnąć... tak szybko... ale nie potrafiłam wytrzymać na rygorystycznej diecie i zaczełam ćwiczyć. Teraz po upływie prawie 2 miesięcy wiem, że schudłam tylko kilka kilogramów, ale zyskałam apetyt na życie :) mam w sobie dużo energii, widzę jak kształtuje się moje ciało i tworzą się śliczne mięśnie, a sport stał się częścią mojego życia... wiem, że w którymś momencie zalegne na kanapie... niestety to wiem.... ale postaram się walczyć z tym i nie poddam się po jednym wieczorze z chipsami :) po prostu na drugi dzień wstane i będę ćwiczyć :) i te 52 kg osiągne.... wolniej, ale osiągne... i będzie to wynik ciężkiej pracy, a nie chwilowej głodówki więc tym bardziej doceniony przeze mnie :)
ale ja ostatnio jestem Filozofem :)
Gagatko ja wierze w Ciebie i wiem, że jak Ty w siebie uwierzysz to Twój cel jest na wyciągnięciu ręki :) damy radę schudnąć, zdrowo i trwale :) jojo nie jest dla nas :)
Dziś pół godzinki biegania już za mną... ale tam zimno :) nawet bym godzinke pobiegała, ale planuje aerobik i basen więc wole się nie przeforsować, bo znów mnie nogi zaczną boleć :P Dziś chce się trzymać diety... i tak będzie... zero grzeszków :)
Udanego dietkowego dnia wszystkim