To chba było do mnie

Ogólnie to stosuję diete MŻ i trzymam się 1000-1200 kcl. Fast-foodów nie jem już od jakiegoś czasu. Jakoś przeszła mi na nie ochota. Słodyczy nie odmówię, aż tak silna to ja nie jestem A ponieważ smak mi się zmienił to jedząc słodycze nażekam jakie są słodkie. Ostatnio zjadłam jedną Prinncesse po czy odłożyłam pusty papierek mówiąc: "Fuj, alez to było słodkie". Wiem, że to dziwne ale tak mam. Nażekam też ostatnio, że sporo rzeczy jest za słonych. Sama nie wiem już co mam jeść. Chlebek i bułeczki z ziarenkami czasem lubię (szczególnie z masełkiem i dźemem wiśniowym, który jakoś za słodki mi nie jest, ale on chyba dostarcza mi dawki cukru ) Samymi wazywami człowiek nie żyje a i ryż powoli zaczyna wychodzić mi bokiem. Muszę jakoś jedzenie jeszcze raz przemyśleć... A może ktoś z Was ma jakieś pomysły na jedzonko?

Co do ćwiczeń to są to ćwiczenia "pokojowe" Jeżdżę też na rowerku, który na prawdę dużo daje Jeżeli masz taką możliwość to skombinuj go sobie. Nie koniecznie kupuj, ale może sąsiedzi mają i nie jeżdżą, tylko traktują go jako wieszak? Ja tak sobie go załatwiłam, od sąsiadów, którzy na nim nie jeździli. A oni też go od kogoś dostali, a tamten ktoś też od kogoś Tak więc popytaj, a nuż-widelec i będą sztućce. O, przepraszam, rowerek