-
lepiej nawet co te 5 dni dodawac
-
A tam... Te moje nogi to oporne bydlaki sa...
A co do dodawania kalorii to jakoś pod koniec tygodnia dojde do 1000kcal... Niemam pojęcia co bede żreć bo po 1,5miesiąca diety dodawanie kalorii to dość egzotyczne zajęcie... :P
-
No nieeeee.... Przez ten wysokokaloryczny koktail zostało mi do zjedzenia dzisiaj już tylko 200kcal... Wrrrrr... Grejfrut i jajko sadzone z szynką z indyka już tylko sie zmieści. Buuuuu... Ale sie rozżarłam. I wogóle od wczoraj mam smaka na śledzie w sosie jogurtowym z kukurydzą. Ale takie danie z 600kcal ma. Więc musze zaczekać az stukne z kaloriami do conajmniej 1200 żeby później nie glodowac po porcji śledzików...
-
No to dziś troche ponad 900kcal zjadłam...
-
Hej! Pulcharciu! coś chyba niepokoję się o ciebie! Popuść sobie trochę tego pasa bo się dziewczyno zadusisz! masz super wagę! jesteś młoda! kurde! Pulcharciu bo ci wleję w dupę, przestań wariować te 50 czy 100 kalorii cię nie zabije jak zjesz, no ja nie wiem kobitki ale coś ty moja droga nie w tę stronę idziesz. Ja nie mówię że masz sie nażreć jak świnia bo już skończyłaś dietę ale trochę luzu musisz sobie dać, bo to w pewnym momencie psychika siada. Ponadto to już pisałam innym dziewczynom, dieta to też sposób życia, po prostu odrzuć wszystko to co ci nie służy i będzie ok. Nikt tak jak twój organizm nie wie lepiej czego ci potrzeba, więc jeśli masz nieodpartą ochotę np. na śledzia znaczy że czegoś w organizmie brakuje, witamin, minerałów może?
Pulcharciu mi się dzięki takiemu nastawieniu udało uniknąć jojo, od 2005r. do listopada tego roku trzymałam się w 62-64 kg. zawsze, teraz postanowiłam zgubić jeszcze trochę ale nie dlatego, że aż tak bardzo nie lubię swojego ciała ale jestem po kontuzji kolana i lekarz powiedział że mnie zamorduje jak przytyję a jeszcze muszę wzmocnić mięśnie nóg. Ech ...no pokrzyczałam sobie na ciebie ale mam nadzieję, że wiesz że to w dobrej wierze. Musisz się trochę wyluzować życie takie krótkie...Buźki
-
No Gofusiak cóż mi pozostało jak tylko słuchać doświadczonej osoby czyli Ciebie. Masz tyle zrzuconych kilogramów na koncie że grzechem by było Cię nie słuchac. Jesteś moim guru silna kobietko. Zyje we mnie strach po kilku jojach i stąd moje obawy. Dlatego staram sie zdobyć jaknajwiecej informacji na temat wychodzenia z diety. Niechce znowu zawalić. Nacieszyć sie miesiąc dobrą figurą i znowu zacząć sie pompować. Do soboty będe jadła troche ponad 900kcal jakoś 960kcal. W sobote przejde już na 1000kcal i za kolejne 5 dni na 1100kcal. Myśle że to dobra metoda. Faktycznie dobrze już wygldam w porównaniu do tego co było. Nogi sie do miniówy nienadają ale cóż z tego, nic na siłe. Dziś waże 50,7kg. Więc est dobrze. Od kilku dni mam smaka na jakąś zupe więc dziś 2 posiłki będzie stanowiła jakaś fajna zupa z łyżką kaszy, ziemniakiem, marcheweczką kurczakiem i kostką rosołową. mniam! Śledziki może w sobote zjem na śniadanio0obiadek.
Prosze Cie żebyś mi napisała dokładnie jak Ty wychodziłaś z diety. Udało Ci sie nieprzytyć ani troszke czy jakiś kilogram wrócił? dokładnie opisz mi co i jak jadłaś. I dzięki za ochrzan bo sie na prawde przydał i zmobilizował do dodawania kalorii... :* I jeszcze raz zaznaczam że bardzo Cie podziwiam że z takiej wagi potrafiłaś ładnie schudnąć i niedopuściłaś do joja. Graty kochana! Graty!!!
-
Właśnie gotuje sobie zupe i całkiem ładna mi wychodzi:
2 łyżki kaszy - 100kcal
160gram ziemniaków - 140kcal
marchew 100gram - 27kcal
pierś z indyka 120gram - 100kcal
50gramów groszku - 35kcal
-----------------------------------> 402kcal <-----------------------------------
No i przyprawy. Dobra będzie...
-
Hej! Widzisz Pulcharciu, cały sęk w tym, że ja chyba nie wyszłam z diety nigdy tzn. dieta to mój sposób na zdrowie. Ja po prostu nie jem pewnych rzeczy od czasu kiedy postanowiłam się odchudzać, nie jem żadnych fast fodów czy jak to się pisze , nie jem żadnych konserw, pasztetów, podrobów, wędlina tylko chuda, mięso chude drobiowe najczęściej, nie jem pierogów, placków, frytek, mnóstwa owoców bo są za słodkie, pączków, batonów itp. nie piję w alkoholu, nie piję żadnych coli, innych barwionych napoi ani soków, nie palę i staram się codziennie ćwiczyć brzuszki, dużo chodzić. Przez te dwa lata w miałam wahania ok 2kg. to w dół to w górę, różnie, ale wiem, że wtedy odpuszczałam sobie i np. podjadałam słodycze, które uwielbiam a nie potrafiłam zjeść trochę więc efekt był od razu, niestety.
Poza tym Pulcharciu czytałam chyba w Tombaku, że organizm sam wyznacza pewną granicę wagową tzw. wagę fizjologiczną, po której uzyskaniu i oczywiście wszelkich zasadach zdrowego żywienia nie ma się problemów z tyciem. Ja tak miałam przy 62kg, jak się uczciwie nie opychałam słodyczami to mogłam jeść normalne posiłki i nie tyłam, ale jak zacznę podjadać to nie ma rady. Pulcharciu nie jesteś niska, jesteś młodą osobą twój organizm jeszcze się rozwija, uwierz mi jak będziesz stosować proste podstawowe zasady zdrowego żywienia nie ma bata, żebyś przytyła. Musisz obserwować siebie, co ci szkodzi a po czym czujesz się dobrze i ci służy. Ja bardzo źle czuję się po mięsie smażonym, więc praktycznie go nie jem. A na koniec mojego marudzenia taka sentencja: Je się po to aby żyć a nie żyje się po to aby jeść. Będzie dobrze! Buźki
-
Dzięki za rady i krótki rys historyczny :*
Czyli wychodzi na to że wprowadziłaś dietetyczny styl życia bo masz świadomość że organizm ma skłonność do tycia.
Hmmm ze mną to bylo tak że od 12 do 16 roku życia ważyłam zawsze 57kg. Później zaczelam pić duże ilości piwa i uzależniłam sie od kinder bueno No i zaczełam tyć jak prosie. Pewnego "pięknego" dnia przestałam mieścić sie w największe spodnie jakie miałam i zaczeła sie era diet i joja. Teraz dopiero zrozumiałam że dieta w przypadku osoby z tendencją do tycia wiąże sie z trwałą zmianą odzywiania. I tego będę sie trzymać. Od października pochłaniam dziennie dużo żarcia niskokalorycznego aby niebyć głodną. Teraz kiedy mam zwiększać ilość kalorii wiem że niedam rady jeść już tak bardzo niskokaloryczne jedzonko by to by sie wiązało z ciągłym żuciem czegoś. Musze więc wprowadzić potrawy o wyższej kaloryczności z czym mam problem. Ale coś wymyśle. No i na pewno wrócę do piwka. Ale istnieje Lech lite który ma 155kcal. Więc jak 2 razy w miesiącu pójde na impreze i strzele kilka piwek nieprzekraczając 1500kcal razem z posilkami to będzie chyba bez konsekwencji. Fast foody i batony mogą już dla mnie nieistnieć. Wlaściwie ich nienawidze bo kojarzą mi sie tylko z daremnymi próbami zapięcia spodni które dzień wcześniej pasowały a nagle guzik znajduje sie 6cm od dziurki i niema bata żeby to zapiąć. Więc podsumowując myśle że niepopuszcze tym razem. Tylko musze sobie ustalić co będe jeść a co nie. Dzisiejsza zupka mnie cieszy... zawsze jakiś renesansik. No to zobaczymy co z tego będzie...
Dzięki za pomoc :*
-
Z jedzeniem dziś u mnie wygląda tak:
- 2 banany 300kcal
- zupa 300kcal
- jabłucho 60kcal
No i jeszcze zjem sobie 2 albo 3 grejfruty. To bedzie jakoś 960kcal. A na jutro na śniadanie czeka sobie na mnie pyszny serek waniliowy... Mniam! :P
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki