Ja na wyzawiska typu "dynia" "grubas" "świnia" nie reagowałam zupełnie, choć nie powiem, bo nie raz przez nie ryczałam. Ale to było w podstawówce, teraz najbardziej bolały docinki np. " nie żartuj, że ty tyle jesz, jakbyś tyle jadła to byś tak nie wyglądała" - autor: kolega z pracy... mam tez babke w pracy po 60 chudzielca niesamowitego i strasznie prymitywnego, który moją koleżankę wyzywa od świń i wiem, że za moimi plecami mnie na pewno tez... kiedyś jak mi powiedziała, że "jak taka młoda może być taka tłusta?" powiedziałam jej "no coż jedni mogą być ładni inni szczupli..." dodam, że ta pani urodą nie grzeszy

Ale powiem Wam tyle, osoby szczupłe często nie rozumieją naszych problemów. Widzę po moim mężczyźnie. On zawsze był szczupły i dla niego to takie proste "jedz normalnie i ćwicz", chociaż nie powiem, bo bardzo mnie kocha taką jaką jestem i niechce żebym sie juz odchudzala i ogólnie nie ma nic do grubszych osób, ale pamiętał jak mnie troszkę zraził jak wracaliśmi z kina, a w stronę dyskoteki szły dziewczyny dwie mniej więcej po 45-46 kg, a jedna naprawdę nie przesadzam ale ok. 150 kg (moj tato wazy 108 wiec mam skale porownawczą ) była naprawdę wielka i sama też popatrzylam na nią ze wpółczuciem, te chudzinki jeszcze ją "powiększaly", ale do rzeczy... wtedy pierwszy raz jak znam mojego misia skomentowal to w ten sposob "oj czy oni w tej dyskotece mają wzmocnione konstrukcje" oczywiście nie powiedzial tego do niej bo siedzielismy w samochadzie, tylko do mnie, a ja poczulam się jakby mówil to do mnie osobiscie, jakby to o mnie chodzilo, jakby to mnie wyśmial, bo kiedys bylam tez duza, nia az tak na pewno, ale bylam... powiedzialam mu tylko "kochanie nie wysmiewaj przy mnie takich ludzi" i do konca przejechalismy w milczeniu...

Ojojoj jak sie rozpisalam... sorrrrki