-
też lubię te warzywne mieszanki, ostatnio przyrzadzilam sobie jakąs orientalną, tak jak ty dusząc na patelni i ugotowałam brązowy ryz do tego pyszne a jakie syte ja po tygodniu na kopen tez najadam się tysiakiem
Pozdrawiam
-
Patrząc na Wasze osiągnięcia w gubieniu zbednych kilogramów i zazdroszczę, że ja dopiero zaczynam ale mam nadzieję że u mnie też za jakiś czas pojawią sie efekty. Już 17 ja mam jeszcze 300 kcal z zapasie więc za około godzinkę będę mogła zjeść jakąś kolacyjkę.
Szczerze mówiąć to boję się weekendu. Jak mam cały dzień zajęty to nie mam czasu myśleć o jedzeniu a jutro i w niedzielę tyle wolnego, mam nadzieję że nie zaliczę wpadki. Postanowiłam że posiedzę na forum i poczytam jak innym idzie. Mnie to strasznie motywuje kiedy widzę sukcesy kogoś innego.
-
zobaczysz, już niedługo sama będziesz się cieszyć z efektów diety! a za weekend trzymam mocno kciuki, dasz radę!
-
Sobota- z jednej strony cieszę się, że to dzień wolny ale nadmiar wolnego czasu i dieta nie idą w parze. Nie ukrywam, że dzisiejszy dzień należy do tych trudnych, ale jeszcze nie zgrzeszyłam. Miałam chęć na coś słodkiego ale pomyślałam, że bedzie mi głupio jak będę musiała sie przyznać.
Kolejne postanowienie jest takie, żę chyba zacznę ćwiczyć, na początku w domu; jak uznam żę w stroju już nikogo nie wystraszę to zapiszę się na basen.
Doszłam do wniosku, że muszę kupić wagę elektroniczną. W tej chwili ważę się jak odwiedzam rodziców. Mieszkają daleko od W-wy więc bliskich zobaczę chyba dopiero na początku maja i wtedy sprawdzę ile ważę. Jeżeli coś drgnie to też wstawię sobie taki suwaczek.
Ciekawe czy mi się uda schudnąć tyle, że ktoś coś zauważy.
-
Najważniejsze to dobrze czuć się we własnej skórze -ale miło jest słyszeć, że się lepiej wygląda Trzymam kciuki! A najlepsze jest waga, która pokazuje poziom wody i tłuszczu - mam taką i sobie chwalę - kosztowała jakieś 60 zł w Makro
-
60 złotych to cena całkiem znośna Właśnie o takiej wadze, z pomiarem poziomu wody i tkanki tłuszczowej myślałam.
Mój poziom kalorii do tej pory to około 1050 kcal (wszystko przez kawowe cukiereczki 5 miało 108 kcal ) mam nadzieje, żę już nic dziś nie włożę do ust. Teraz wypijam, już nie wiem który, kubek czerwonej herbaty. Trzymajcie kciuki to może jakoś przetrwam dzisiejszy wieczór.
-
<trzyma kciuki> dasz radę! A cukierki kawowe po prostu uwielbiam
-
-
Czekooladka mądrze napisała: "każdy kto jojo przeszedł docenia fenomen wolnego ale stabilnego odchudzania".
Doceniłam Od miesiąca jem normalnie, nie liczę kalorii, po prostu staram się odżywiać zdrowo. Ustępstwa klasycznie "dietowe"? Nie jem słodyczy, nie piję słodzonych napojów gazowanych. Chleb jem tylko rano, później staram się ograniczać węglowodany. To klasyczne ŻM i się u mnie sprawdza O dziwo, bo nie wierzyłam w te babcine metody.
I nie czuję jakbym była na diecie. Bo nie liczę żadnych kalorii, jem zdrowo, that's all.
I POLECAM, absolutnie POLECAM! Nie mam siły na kolejne joja, miałam ich już kilka. Nie mam więc zamiaru się babrać w rygorystycznych dietach, przez które o niczym innym nie myśle jak o jedzeniu.
Także trzymam kciuki za Twoje normalne, zdrowe, powolne chudnięcie.
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
Chyba naprawde trzymałyście kciuki dziewczyny bo wczoraj skończyłam dzień na 1050 kcal. Dziś planowałam sobie pospać, a tu sąsiad za ścianą zaczą słuchać o 8 rano muzyki i ze słodkiego lenistwa nici.
Dziś mam zamiar zjeść sobie budyń słodką chwilę czyli coś około 180 kcal. Przeczytałam gdzieś, że w chwili gdy postanawiamy zmienić nawyki żywieniowe trzeba zadać sobie pytanie, czy jestem w stanie jeść tak do końca życia. Ja chcę się zdrowiej odżywiać, ale przecież nie zmienię genów. Nie mogę nie jeść słodyczy wcale. Ja mogę zrezygnować z mięsa, ale czasem cosik słodkiego znaleźć sie w moim jadłospisie musi i tak bedzie dziś. Lepiej chyba zjeść troszkę węglowodanów w ramach dziennego limitu 1000 niż na siłę się powstrzymywać a po zakończeniu diety ( albo nawet w trakcie) rzucić się na słodycze i pochłonąć kilka tysięcy kalorii.
pris, czekoladka zgadzam się z wami, ja też nie mam już siły na kolejne jojo. Człowiek męczy się na głodówce, chudnie a później wraca do wagi albo ją przekracza. Ja kiedy zaczynałam kolejne odchudzanie tymi starymi metodami tłumaczyłam sobie że najpierw szybko schudnę a później będę jadła maksymalnie 1000 kcal i utrzymam wagę. Teraz zastanawiam sie jak mogłam być taka głupiutka. Przecież mój metabolizm musiał wariować.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki