-
Przepis na kąpiel dodającą energii:
potrzebne: współlokatorzy, pralka z odpływem uchodzącym do wanny.
Zanim wejdziemy do wanny prosimy współlokatorów, żeby załączyli pranie. Moi są tak mili, że robią to bez proszenia. Jak pralka zacznie wylewać do wanny dostajemy ogromny zastrzyk energii i wyskakujemy jak poparzone z wanny.
Meldunek: 2. śniadanie, kubeczek jogurtu.
A na obiad albo zupa z mrożonki (pomidorowa albo brokułowa) albo razowy makaron z sosem z pomidorów puszkowanych.
-
haha niezła kąpiel :lol: ale skąd ja to znam, na starym mieszkaniu często mi mama takie niespodzianki robiła, teraz na szczęście na nowym mieszkaniu odpływ nie uchodzi do wanny :lol:
-
taa.. odpływ w wannie to jest hardcore. na szczęscie niedawno wyremontowałyśmy łazienkę w domu :)
..a tak w ogóle to nie narzekaj, bo ja w swoim studenckim mieszkanku w ogóle nie mam pralki ;p i mam takie pancerne drzwi w kibelku, ze światło się z niego nie wydostaje i nie widać, czy ktoś jest w środku. to jest dopiero adrenalina jak się zastanawiasz, czy Cię ktoś, kto zapomniał zapukać, nie zaskoczy ;) (a mieszkam z czterema facetami)
-
Licytacja na najgorszą łazienkę?
Przez dwa lata mieszkałam w kamienicy, gdzie nie było ogrzewania w łazience (ani w kuchni) w ogóle!!! Przy mrozach jakieś 2 lata temu miałyśmy 2stopnie!
-
:lol: ja wypadam z licytacji, co prawda też miałam na starym mieszkaniu nieogrzewaną łazienkę ale najniższa temperatura to 5 stopni :lol:
-
Wczoraj miałam kłopoty techniczne z dzienniczkiem kalorii, dopiero dziś zrobiłam bilans wczorajszego dnia, wypada on następująco:
X Mleko 0,5 % szkl. 250ml 1 88,00
X Musli z orzechami łyżka 10g 2 80,00
X Siemię lniane łyżka 15g 1 65,00
X Otręby pszenne łyżka 8g 2 40,00
X kawka mala porcja 250ml 1 22,50
X Jogobella light opakowanie 150g 1 90,00
X makaron razowy szklanka 67g 1 250,00
X Pomidor szt. 200g 3 102,00
X kisiel instant winiary srednio 100ml 2 158,00
X chleb slonecznikowy mój kromka 30g 2 120,00
X Jajo kurze gotowane szt. 60g 1 88,00
X Rzodkiewka szt. 10g 6 7,20
X Ogórek szt. 200g 0,5 10,00
X Daktyle suszone szt. 15g 1 33,00
X Pomidorowa z ryżem talerz 250ml 1 137,00
W sumie kalorii: 1 290,70
Ta pomidorowa to stąd, że mój wczoraj wpadł z okrzykiem: jestem głodny zamówmy pizzę. A ja na to: a może ja ugotuję zupę? No i przy okazji też zjadłam troszeczkę. Ok.20.30 :oops:
Dzisiaj:
śniadanie: 2 kromki chleba z szynką z indyka i pomidorem, kawa
W sumie kalorii: 148,70. Mało coś, a wiem już w czym błąd, wpisałam tylko jedną kromkę chleba zamiast dwóch. I dojem jeszcze jedną kromeczkę :D
W sumie kalorii: 293,30. Ślicznie:)
-
Dobra laski, po śniadanku już, mam nadzieję, że zdążyło się trochę uleżeć
ZACZYNAMY!!! Yeah :lol: Ćwiczenia z shape'a i A6W. Wczoraj jednego shape'a otworzyłam i już znalazłam 3 super zestawy ćwiczeń na pupkę, w zasadzie chciałabym się skoncentrować na tej części ciała (i brzuszek), więc spróbuje zrobić dziś wszystkie 3 zestawy, zobaczymy jak mi pójdzie.
Let's go! :D
-
Uf, zrobiłam wszystkie te ćwiczenia. Nie było tak źle. Mam nadzieję, że z czasem będzie mi to szło sprawniej, bo w tych dziwnych pozycjach to trudno się czyta opisy w gazecie :lol: Jej, ja już chcę zobaczyć rezultaty, ależ niecierpliwa jestem :?
-
OBIADEK:
Kolejny hit sezonu: zupa brokułowa z kaszą - mrożonka z Poltino. Rewelka. Przygotowanie zajmuje 3 minuty, smak genialny. 74kcal w 100g, całość ma 450g, na dwa spore talerze. Koszt? Nie pamiętam dokładnie, ale nie więcej niż 5zł chyba.
zupa brokulowa poltino 450g opakowanie srednio 100g 2,5
w sumie kcal185,00
Ps. Oprócz wędliny to dawno żadnego mięsa nie było - w poniedziałek u mamy trochę kurczaka w bograczu. Oj, trzeba kupić jakiegoś mięsiwa i zrobić gulasik.
-
pochwal się jakie ćwiczenia wykonujesz na tyłek i brzuch bo to u mnie też problem (zresztą problem u mnie to jest ze wszystkim :lol: )
dietujesz ślicznie więc na pewno po tych ćwiczeniach będzie widać rezultaty!
-
Oj, ta dieta to średnio na mnie działa :? Dziś ostatni dzień trzeciego tygodnia, na wadze powinno być 52 a jest nadal niezbite 53. I ani rusz. Brzuch mam jak balon, wizyty w toalecie są dwa razy na tydzień :evil: Generalnie to nie czuję zupełnie, żebym cokolwiek schudła :evil:
A ćwiczenia na tyłek to różne robię, ciężko tak opisać, musiałabym wam przepisać ich opisy z gazety, ale generalnie są to różne wymachy w klęku podpartym, wypady do przodu, takie jakby przysiady, tylko z nogami szeroko na boki, podnoszenie bioder na ugiętych nogach w leżeniu przodem i podnoszenie ugiętych nóg w leżeniu tyłem. A brzuch - A6W.
Linkinka, ty masz dupkę dobrą, zacznij A6W!
-
widzę że też masz niewesoło z tym chodzeniem do toalety :? skoro waga stoi to może chociaż wymiary się zmieniły?
eeh próbowałam kiedyś A6W to zdecydowanie za trudne dla mnie :( wymiękłam chyba na 4 czy 5 dniu :(
-
Hm, wymiary właśnie nie bardzo się zmieniły, może cm tu czy cm tam, ale brzuch mam sterczący jak zwykle i ani cm w dół.
Wiesz, A6W to świetne ćwiczenia i wydaje mi się, że nie ważne, czy trzymamy się sztywno tej rozpiski czy nie. Wiadomo, z rozpiską sukces pełny, ale jakbyśmy robiły codziennie po jednej serii, 6 powtórzeń, to efekty na pewną jakieś byłyby. Zawsze lepiej robić coś, niż nic!!
-
hmm pewnie masz rację, muszę sobie poszukać dokładnie jak to się robiło bo już nawet nie pamiętam :) spróbuję robić tyle ile jestem w stanie, może jakieś efekty będą...
-
Okropna jestem. Stwierdziwszy, że dieta nie działa wszamałam princessę (199kcal). Co prawda w limicie dalej się mieszczę, ale nie o to chodzi. Chodzi głównie o niezaśmiecanie organizmu właśnie takimi princessami. Ehhh.
-
od czasu do czasu trzeba zjeść taką właśnie princessę (i to w limicie!) dieta to nie tylko wyrzeczenia, od czasu do czasu wolno :) ja dzisiaj sobie zjadłam trochę czekolady z orzechami i nie mam wyrzutów sumienia bo w limicie :wink: ważne żeby się nie rzucić jak głupi na słodycze i przekroczyć masakrycznie limit...
-
Zamykam dzień, tzn robię bilans teraz, bo jak to zrobię, to już nic nie zjem, bo by mi głupio było dopisywać.
śniadanie:
3 kromki chleba, każda z plasterkiem szynki z indyka i pomidorem, kawa z mlekiem (bez cukru), 293,3kcal
obiad:
zupa brokułowa, 185kcal i deser, jogurt - 90kcal
podwieczorek: grapefruit 42kcal
łakomstwo - princessa 199kcal
kolacja:
2 kromki chleba, każda z plasterkiem szynki z indyka, ogórkiem i rzodkiewką
Idę zaraz do kumpeli, więc jeszcze
kawa 22,5kcal ( z mlekiem, bez cukru)
W sumie kalorii: 1 025,85
Zostawiam sobie zapasik, bo kumpela lubi dolać % do kawki :D
-
-
ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY :!: :!: :!:
Pomyślicie dziewczynki, że mnie prąd popieścił. I może trochę w tym racji, przeżyłam mały elektrowstrząs.
Ale od początku. Siedzę drugi tydzień na zwolnieniu lekarskim, pytanie: ile zaległych i bieżących zadań z uczelni odrobiłam? Ile materiału przerobiłam do sesji? Ile materiału do obrony pracy magisterskiej? Odpowiedź: ZERO!
Hm, to co robiłam w tym czasie? Klik, forum, klik, coś innego w necie, klik, serialik na dvd, klik, forum, klik, klik, klik, a co tam za oknem, klik, a poczytamy trochę, a herbaty sobie zrobimy, klik, odświeżymy tą stronkę, klik, kto jest na gadu, klik, ile się już ściągnęło? :shock: MASAKRA!!! Zachowuję się jak rozleniwiona kura domowa. Bez chorobowego to tylko narzekam na niedoczas chroniczny. Nie nauczyłam się na koloqium, nie przeczytałam książki/bieżącej prasy, a tak chętnie bym się pouczyła języków obcych, ale ojej, nie mam czasu. Ale jak tylko rano otworzę oczy to pierwsze co to power computer i siedzimy, klik, klik, klik, i oj jak mi się nic nie chce... Wiecie, ile czasu zajmuje mi przygotowanie się do wyjścia rano? 2h! I nie mam ani makijażu specjalnego, ani stroju wymyślnego, ani fryzury skomplikowanej... Pierwsze to do wanny pójdę, pół godziny... Ale ani masażu nie zrobię, bo mi się nie chce, ani balsamu nie wklepię, bo mi się nie chce... Dziś na ten przykład o 13.30 gotowałam obiad w pidżamie! Wyprawiłam mojego do pracy o6:40, ok, nie musiałam się zrywać i brać o tej nieludzkiej porze do Bóg wie jakiej roboty, ale mogłam zjeść śniadanie, wykąpać się, poćwiczyć, poczytać w łóżku, a ja w najlepsze z powrotem do łóżka, wstałam o 10.30, owszem, trochę poćwiczyłam, coś tam sprzątłam (ale gary nie umyte), zrobiłam 3 ćwiczenia na reported speech i kurczę ups, koniec dnia. To, że mam wyrzuty sumienia, że marnuję życie, to sprawa codzienna, ale to, że postanowiłam coś zmienić, to sprawa nagła. A zaczęło się tak:
Zadzwoniła do mnie znajoma z pewnego okresu życia z pytaniem, czy przypadkiem nie szukam pracy, bo znajomy potrzebuje pracownika z moimi kwalifikacjami. Oferta zabrzmiała bardzo ciekawie, na początek wyjazd za granicę na szkolenie itd. Ucieszyłam się niezmiernie, why not, trzeba spróbować, a nóż widelec przejdę rozmowy kwalifikacyjne i dostanę tę pracę. I tu panika: ujjj, ale moja praca mgr, a obronić sie trzeba a to a tamto... I tak po nitce do kłębka doszłam do decyzji, że trzeba się wziąć w garść i zorganizować sobie życie, bo zajefajna szansa może mi przejść koło nosa. Dlatego też od jutra:
-wstajemy o 7 rano, dzień zaczynamy gimnastyką, prysznic, śniadanko, stan gotowości i działamy: czytamy ciekawe książki, uczymy się języków obcych, piszemy pracę mgr, dlatego też NIE WŁĄCZAM KOMPUTERA 10 sekund po przebudzeniu. To chyba mój gorszy nałóg niż słodycze :?
A teraz możecie mnie wyśmiać.
Co do dietki, to jutro oficjalne ważenie po 3 tygodniach odchudzania. Brzuszek mam jak balon. Nie oczekuję cudu. Mam tylko nadzieję, że skoro zaczęłam ćwiczyć, waga po jakimś czasie ruszy w dół.
-
ech. no to ja jestem jeszcze w tej fazie przed otrząsnięciem się. jak to czytałam miałam wrażenie, ze piszesz o mnie. :/
-
ja Cię nie wyśmieję... bo ja mam to samo :( też strasznie marnuję czas który mogłabym przeznaczyć na coś o wiele bardziej wartościowego (np. zawsze chciałam się nauczyć szwedzkiego, moje chęci skończyły się na zakupieniu ksiązek :? ) ale nic nie potrafię z tym zrobić :(
-
oj :P miewałam nieraz takie fazy jakby epoki lodowcowej ale po pewnym czasie moje samopoczucie robiło sie jak przemielone zielsko przez krowe i stawałam na nogi. Szkoła się skończyła, niby mam wolne do września, ale nie mam zamiaru się lenić :P teraz nauka do matury a potem od czerwca praca :D stosuję taką tatykę. Rano wstaje nei pozniej niż o 9, jem śniadanie, siadam do komputera, odwiedzam was na forum itp. po dwóch godzinach od śniadania zaczynam ćwiczyć, hula hop i tam inne, potem biore prysznic albo kąpiel taki codzienny poranny rytuał :P Kiedys to spałam do 11, do 13 w pizamie przy komputerze a potem obiad i jak jedna wielka rozleniwiona kluska :P
szkoda zycia, nie marnujmy go ;)
buziaki :*
-
i ja pozwole dopiasc sobie pare slow....ale ze pierwszy raz u Ciebie jestem, przedstawie sie: Magda czasem leniuszek czasem lakomczuszek ale walczacy!!!!
i u mnie jest podobnie...choc teraz juz jest lepiej...wstaje chetnie ok 7 i probuje ok 8-9 siedziec przy nauce..bo jak dobrze zaczne dzien to i go dobrze koncze...a jak zaczne jak fujara to mi sie juz nic nie chce...wlasciwie przez ostatnie dni za dlugo siedzialam przed kompem( ale nowy internet, nowy powrot na forum- wybaczam sobie) ja rowniez nie cierpie marnowac zycia a mam ku temu predyzpozycje...
wiec do roboty
pozdrawiam
reaktywowana ja :D
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=60973&highlight=
-
Ej, dziewczyny!
Popatrzmy na rzecz inaczej: jak nie teraz to kiedy?
Jest wiosna, natura budzi się do życia, podjęłyśmy mega-decyzję - w końcu schudnąć, zacząć dbać o siebie. Dlaczego mamy się ograniczać tylko do naprawy naszej fizyczności?
Wstałam dziś o6.50, nieprzytomna byłam jak nie wiem, ale zwlekłam się z łóżka, wypiłam szklankę ciepłej wody (żeby pobudzić jelita, nie wiem, czy to to, czy po prostu mój balonik już dojrzał, ale pomogło) i rozłożyłam koc na podłodze. Po szóstce weidera byłam już obudzona. Zrobiłam zatem moje ćwiczenia na tyłek (przy okazji te ćwiczonka trenują uda). Całość zajęła mi ok.30 minut. Potem poszłam pod prysznic, starając się nie zasypiać jak zwykle ale zrobić co trzeba (włosy umyć, nałożyć odżywkę, peeling kawowy, po wyjściu z wanny krem na twarz) i wrócić do pokoju - udało mi się w 17 minut (trochę przysnęłam:) ), nałożyłam balsam ujędrniający w 4 minuty, nałożyłam koszulkę nocną, żeby w spodnie balsam nie wsiąkł i do kuchni, zrobiłam śniadanie, kawa się parzyła, więc się ubrałam i tadaaaa, jestem umyta i ubrana, z śniadaniem na kanapie, nie przed komputerem. 8:15 i po śniadaniu :D Wysuszyłam włosy i uwaga, od przebudzenia do stanu gotowości do wyjścia zajęło mi wszystko co dla urody i dobrego samopoczucia potrzebne 1h30min, w tym, podkreślę, 30min gimnastyki. Ostatnie półtorej godziny spędziłam czytając fascynującą książkę i pijąc czerwoną herbatę. Czuję się świetnie. Rześka, bez wyrzutów sumienia pt. "marnuję życie". Pomyślcie, dziewczyny, ile dni mija tak czysto bezowocnie, że aż człowiek myśleć nie chce, bo tylko się dołuje. Szkoda młodości!!!
I jeszcze raport z linii frontu:
Waga nie drgnęła. Nie wiem, co robię źle. Ćwiczę od 3 dni, więc to nie przyrost mięśni. Wymiary bez zmian. Może jem za mało/za dużo? Może powinnam zjadać dziennie równe 1200kcal, a nie raz 1057, raz 1172 itd?
-
-
Dziewczynki, rzućcie proszę okiem na mój wykres spożycia, czy jem zbyt nierównomiernie? Może wahania mam za duże? Na początku byłam na 1000kcal, potem starałam się trzymać bliżej 1200.
Wykres spożycia 1-30 kwietnia 2008
12
1065,4 kcal
13
904,1 kcal
14
956,4 kcal
15
1064 kcal
16
1127,5 kcal
17
1184 kcal
18
1005,5 kcal
19
1217,15 kcal
20
1194,5 kcal
21
1351,24 kcal
22
1078,75 kcal
23
1191,9 kcal
24
965,2 kcal
25
1159,4 kcal
26
1188,25 kcal
27
828,5 kcal (zjadłam więcej, pojechałam do domu i nie wpisałam do dzienniczka)
28 (w domu)
29
1084,6 kcal
30
-
nie wiem co jest nie tak :? ale wiem ze mam podobny problem. W kibelku nie byłam juz od dobrych paru dni. Pod koniec tamtego tygodnia waga wkoncu drgneła na 56 ( po 2tyg zastoju na 57!) i w tym tygodniu raz miałam dzien rozpusty i juz 1kg spowrotem do przodu czyli 57 :x teraz się oczyszczam by jutro zobaczyć spowrotem 56 bo na 55 nie mam co liczyć. Strasznie mozolnie to idzie, nie raz mialam chwile zwątpienia a dietkuje prawidłowo oprocz tego jednego dnia. Nie wiem moze to kwestia tego ze nie odchudzamy się z duzej wagi np. 80kg i moze dlatego tak ciezko idzie.
dziś zjadłam jakis pobudzajacy jelita jogurt i jeszcze jabłko sobie starłam. licze wkoncu na wizyte w toalecie :p
-
no wiesz. wydawałoby się , ze takie wahania spożycia nie powinny mieć znaczenia, ale u Ciebie róznica dochodzi do 250 kcal,więc moze faktycznie spróbuj ustabilizować się około tych 1200 kcal. moze dopychaj się wieczorami chudym twarogiem? niemal czyste białko na noc nie zaszkodzi. Byc moze po dwóch dniach z niecałym tysiacem trzeciego dnia, gdy organizm dostanie 1100, to już przezornie sobie odkłada tę małą zwyżkę :?
nie wiem jak u Ciebie kibelkowe sprawy, ale jezeli jest problem, to w samych jelitach można podobno zmieścić nawet do 10 kg (!) 'balastu', wiec jeżeli te sprawy się uregulują, to mozna szybko polecieć z wagą.
a ile solisz? moze zatrzymujesz wodę? moze pijesz za mało?
albo, Twoj organizm generalnie odkłada troszkę zapasu, bo byłaś chora i nawet jeśli tego nie czujesz, to ciało potrzebuje energii żeby się zregenerować.
nic więcej nie przychodzi mi do głowy. :?
-
A jak się oczyszczasz????
Hmmm, może warto byłoby sobie raz w tygodniu robić dietkę oczyszczającą - owocową. Tylko owoce i woda/zielona herbata.
Jeśli dziś nie pójdziesz do toalety to spróbuj jutro rano wypić na czczo trochę przegotowanej, ciepłej wody. U mnie efekt się pojawił, nie wiem czy to koniecznie tego zasługa, kto wie.
Mam też ochotę spróbować tego namaczania na noc suszonych śliwek i jedzenia ich rano na czczo. Tylko muszę gdzieś śliwki upolować.
Wrrr, wredne zastoje :evil:
-
Soli dodaję tylko trochę do obiadku, kanapek z warzywami nie solę. Wizyty w toalecie są problemem. I to zasadniczym. Piję dużo zielonej i czerwonej herbaty.
Spróbuję ustabilizować się na 1200.
-
jak u mnie jest zastój, to na następny dzień jem tylko jabłka i piję duużo maślanki z musli, albo z otrębami i, rzecz jasna, wodę. oprócz tego codziennie jem błonnik. tak żeby dostarczyć sobie ok 25-30 gramów na dzień.
-
moze wejdź sobie tutaj i policz ile dostarczasz dziennie błonnika? > http://blonnikpokarmowy.fm.interia.pl/ ja się zdziwiłam jak policzyłam, bo myślałam, że jem go więcej.
-
ja nie potrafię się zmobilizować i kopnąć wreszcie w tyłek żeby zacząć coś robić :( a tu sesja niedługo :( :( :( najchętniej bym spała do 13 a resztę dnia przeleżała w łóżku/przesiedziała przed kompem. Tyle razy sobie mówiłam że wezmę się wreszcie do roboty ale zapału starcza mi jedynie na kilka pierwszych dni, potem stare nawyki wracają :( POMOCY!!!
zgadzam się z trzykolory co do tych kcal, znajomy lekarz mi radził żebym starała się jeść w miarę tyle samo kcal bo takie duże huśtawki kaloryczne źle wpływają na metabolizm... słyszałam że warto dodawać do posiłków kminku bo ponoć jest dobry na trawienie, muszę wypróbować...
-
Spróbuję jeść codziennie między 1200 a 1250. Już widzę, że dziś będzie problem:/
-
Dziwną rzecz zrobiłam. Kupiłam melona, okazał się niezbyt dojrzały, więc pomyślałam, że zrobię z niego sałatkę owocową. Pokroiłam do tego grejfruta (bez tych gorzkich białych skórek) i całość wymieszałam z jogurtem truskawkowym. Miało być na popołudnie, jak mój przyjdzie. Ale całość okazała się hmm :? rozczarowująca, jakaś niesłodka. Stwierdziłam: nie dam mu tego, wstyd. Więc zjadłam. Prawie w całości. Bo szkoda owoców.
Wpisałam wszystko, co dziś zjadłam i jeszcze zjeść planuję i ... brakuje mi ok 54kcal do 1200 :?
-
:arrow: moim zdaniem szkoda zycie na liczenie co do 5 kcal...a co bedzie po diecie, nadal bedziesz liczyc jak oszalala?? moze to nie jest najbardziej motywujaca rada, czy sposob bo wiem ze liczenie daje sile...ale przeciez jak pojdziesz jesc na miasto, to co, bedziesz pytac a ile w tym kalorii...moim zdaniem( po mioch doswiadczeniach) sensem diety jest nauczyc sie na nowo jesc- na nowo w sensie na nowa mase ciala....zastoje sie zdarzaja...ale jesli dobrze pamietam, wczesniej nie uprawialas sportu, jesli masa miesniowa rosnie i zastepuje tluszcz bedziesz wazyc tyle samo, ale wyglad ciala sie poprawi mimo iz waga nawet nie drgnie....i o to chodzi!! a jak znajomi, chlopak zauwazyli cos??
moze do treningu wlacz bieganie, rower itp??
nie zalamuj sie ino!!!!
-
przeczytalam co napisalam i nie wiem czy nie wyszlo na to ze liczenie kalorii jest do bani...nie o to mi chodzilo... trzeba liczyc dla orientacji :D ale moze ciut bardziej na oko :D moze???no i oczywiascie skakanki dzienne na ok 200-400kcal tez niewskazane...i mysle jeszcze ze kaloria kalorii nie rowna tzn. 200kcal ze slodyczy inaczej na chudniecie podzialaja niz 200 warzyw lub bialka- tak mysle....
A czy pijesz 2-3 l napojow dziennie??nie mam na mysli kawy i herbaty?
-
jez
w mojej diecie właśnie o to chodzi, by uregulować zastoje, nauczyć się jeść zdrowo i równomiernie. Nie mam nadwagi, mam (a wydaje mi się, że już mogę powoli powiedzieć, że miałam) mnóstwo niezdrowych nawyków, typu wielkie obżarstwa i podjadanie nocne, jedzenie byle czego, byle tylko się najeść (frytki, makaron z cynamonem, cukrem i tłuszczem) itd. Nie liczę kcal co do pięciu, bo to nierealistyczne, ale właśnie chciałabym uniknąć wielkich wahań. To, że kaloria kalorii nie równa to doskonale wiem, przez 3 tygodnie diety zjadłam tylko 2 ciastka, wypiłam tylko 1 piwo (leczniczo, grzane, na grypę). Jem kilogramami warzywa, owoce, pełnoziarnisty chleb (i tylko taki), jak makaron, to tylko pełnoziarnisty itd. Przyczyny zastoju/wzdęć mogą też tkwić w:
-zbyt dużej ilości błonnika - dotąd jadłam go bardzo mało
-zbyt dużej ilości węglowodanów na kolację (jem zwykle chleb z wędliną lub serkiem jakimś i warzywami)
-nieregularnych porach jedzenia (niestety praca i studia), aczkolwiek staram się nie jeść po 20stej
__________________________________________________ ___________
czas na coś ciepłego: zupa brokułowa z kaszą z mrożonki, ok.200g, ok.150kcal
-
felicjo kochana
jak pijesz???a skoro wczesniej nie jadlas blonnika duzo to prawda ze moze on wzdymac, tylko ze ty juz troche na dietce jestes, prawda? wiec to juz sie powinno uregulowac....hm nie wiem....a jak z tym sportem wyczynowym i piciem?? a moze jesz cos co nie sluzy?? z tym sportem "wyczynowym" chodzi mi o to ze szybciej tluszczyk sie spala....
ja wlasnie zajecia na jutro szykuje- czyli tancze sobie i brzuchy zaraz zrobie :D a potem postaram sie zagladnac na zalegle strony na Twoje menu...moze cos nam, i innym wpadnie w oko?? a na kolacje skoro jesz 2-3 kromki chleba 60-90g chleba to na pewno nie za duzo wegli na wieczor.... :?
-
Sportu wyczynowo nie uprawiam, nie znoszę biegać, roweru nie mam. Od 3 dni ćwiczę 30min rano, wcześniej byłam chora, więc sobie darowałam, a jeszcze wcześniej (półtorej tygodnia temu) właśnie przerwałam szóstkę weidera po 7dniach, bo choroba mnie złapała. Być może za mało się ruszam, więc perystaltyka jelit do bani.
Piję góra 2 kawy dziennie, hektolitrami za to zieloną i czerwoną herbatę, czarnej nie lubię, wodę mineralną owszem, ale czasem nie mam na nią po prostu ochoty. Żadnych gazowanych, żadnych słodzonych napojów.