Uf, jak dobrze, że już po weekendzie... no pewnie, zaszalałam. To znaczy zaszalałam w sumie w normie, dziś 1065, ale ja się staram w okolicach 900, więc jednak... nic to, jutro i tak się nie ważę - przez okres - stąd ta dyspensa chwilowa - wszak do następnego poneidziałku daleko, zdążę wszystko odpracować: odplywać, odćwiczyć, odjeździć na łyżwach. Ale pyszne były te grzeszki, więc nawet się nie przejmuję zbytnio.
To dobranoc
MissS