Witam
Jestem tu zupełnie nowa, więc proszę o wyrozumiałość dla wszelkich moich gaf i głupich pytań
Przede wszystkim witam wszystkich ciepło i serdecznie
Mam 26 lat, 170 wzrostu i 65,8 kg żywej wagi. O 8 kg za dużo. i odkąd pamiętam walczę i z kilogramami i ze swoją słabą wolą.Najbardziej gubi mnie wieczorne przesiadywanie przed telewizorem ( co wiąże sie z przegryzaniem) i alkohol. Uwielbiam oglądać filmy w towarzystwie piwka ( choć o nim to staram się zapomnieć) lub winka.
Byłam już kiedyś na diecie SB ale dotrwałam jedynie do dnia 10.
Od poniedziałku (26.05) jestem na diecie 1000 - 1200 kcal. Idzie mi różnie, ale jak narazie się nie poddaje. Dodatkowo motywuje mnie mój własny ślub już w październiku Ostatnią rzeczą jaką chce zobaczyć w lustrze za te 135 dni to wielka biała beza, więc liczę te przeklęte kalorie, morduje stepper po pół godziny dziennie, robie brzuszki i staram się ćwiczyć na hula hop ale przez te 0,0003333 sekundy, kiedy utrzymuje to cholerne kółko wyglądam jak paralityk z ADHD. Kupił mi więc Marian ( narzeczony, imię zmyślone) tiwstera, ale po półtorej minuty dostaję takiej kolki, że mam ochotę zrobć z tego frisby i wywalić przez okno.

Tak więc dołączam do grona odchudzających się, tak abym mogła kiedyś dołączyć do grona tych, którzy odnieśli sukces.

dziś w pracy poszło:
- kajzerka (120 kcal)
- dwa plasterki szynki gotowanej ( 79x2 = 15
- herbata owocowa bez cukru i właśnie jestem w trakcie picia kawki ( czarna, bez cukru i bez śmietanki)
A to dopiero początek dnia...