Nie ma sprawy Kinga, czasami mam doła z tego powodu, nikt o nikim nie myśli tylko o sobie i swoim portfelu (doła- jak nie mam co do roboty )
Nie ma sprawy Kinga, czasami mam doła z tego powodu, nikt o nikim nie myśli tylko o sobie i swoim portfelu (doła- jak nie mam co do roboty )
a ja i tak wolę Jogusie
fuj z bakomą...
Jogusie?? nie znam...ja tam kocham jogobellę, chociaż w jakieś gazecie pisali, że aż furczy w niej chemia...
Jogurciki sa pycha, a ja zajadam się nimi z naszej "miastowej" mleczarni...moja mama pracuje tam w laboratorium, to przynajmniej wiem co jem... Myślę,że ona nie dałaby mi jakiegoś świństwa!!!
Po Bakomie mam uczulenie, szczgólnie po takim jogurcie o smaku kawy, on jest chyba do picia, ale nie jestem pewna.
Zaraz po jego wypiciu tak mi wargi spuchły, jakbym miała tam wstrzykniętą tone kolagenu!!!
Jogusie są z melczarni Krasnystaw. Wiem, że nie wszędzie można je dostać, ale czasem bywają w większych miastach. U mnie są, bo to w sumie nie jest daleko...Zamieszczone przez Nantosvelta
madziulkad, ja też zdecydowanie wolę jogurty z mniejszych lokalnych mleczarni. stąd Krasnystaw albo Stalowa Wola, gdzie mieszkam. raz, że są tańsze. a dwa, że pewnie są rygorystyczniej kontrolowane niż produkty z wyrobioną w całym kraju marką.
A ja kiedyś zajadałam się jogo max, niby miał 36kcal a teraz dali 70 parę...dziwne nie?
no to mnie zszokowałyście a ja jeszcze robie im reklame dobrze,ze ostatnio ograniczyłam jogurty..
moja kolezanka jedzac kiedys jogurt Campiny polknela kawalek szkla - powaznie! nie obylo sie bez wizyty na pogotowiu.
a co przepisu na jogurt - ja robie bardzo podobnie, tylko moze nie tak higienicznie:
- nie wyparzam sloika tylko uzywam zwyklego czystego garnka
- tez nie zawijam w nic i nie pakuje pod koldre, tylko stoi sobie taki jogurt pod przykryciem na szafce w kuchni (tam jest zwykle cieplo od gotowania) ok. 10 h
- nie wiem ile to 40 stopni, wiec temperature mleka sprawdzam na czuja - wkladam palec, jak jest mocno cieple ale jeszcze nie parzy to jest ok
- troche tego "wyprodukowanego" jogurtu odkladam do nastepnej produkcji zamiast tego kupnego.
- aha, a latem zamrazam zmiksowane porzeczki, maliny, jagody, truskawki, i potem w ciagu roku zuzywam to wlasnie do tych moich jogurtow - pyyycha!
Często rozmawiam z mama o producji takich jogurtów czy serków...jogurty, które sa kupowane w takich supermarketach, maja zanizaona prawdopodobnie wartosc energetyczna pisana na opakowaniu. Poniewaz wyprodykowanie jogurtów to nie jest wcale takie tanie, wiec dziwne jest ze w biedronce sprzedają jogurty za np 60 gr. Ponieważ wsady owocowe, które dodaje sie do jogurtów sa bardzo drogie bo kg kosztuje ok 6 zeta dodaje sie jeszcze cukier, mleko w proszku i takie tam, wiec aby te firmy, które produkuja dla biedronki, aby mogły cos na tym zarobić najprawdopodobniej dodaja mniej wsadu a wiecej cukru, zeby zleciec troszke z kosztów!!!
Czyli po prostu wcinamy cukier, zamiast jakis tam owoców!!!
Co wy na to??
To prawda ze jogurty mają żelatynę w składzie, ale nie wszystkie, bo spora cześć firm zamiast niej dodaje jako zagęstnik skrobię ziemniaczana. I wtedy można śmiało jeść. Smacznego
Zakładki