Witam wszystkich, którzy zajrzą na ten post i spróbują mnie oświecić.
Moje wątpliwości dotyczą kaloryczności produków podawanej na
opakowaniach. Nie wiem, czy zawsze wierzyć tym informacjom, bo czasem
wydają się trochęnieprawdopodobne. Np. generalnie płatki śniadaniowe
mają ponad 300 kcal na 100g, a na płatkach z Biedronki
"Frutness" jest napisane, że 100g zawiera 139 kcal. Czy to prawda?
Podobnie jest z jogurtem 0%, który kiedyś znalazłam, miał notkę,
że zawiera 31 kcal na 100g, a o składzie napisali tyko: jogut i wsad
owocowy, tymczasem był gęsty i słodki jak normalny jogurt. Chude
jogurty owocowe zwykle nie mają mniej jak 60 kcal na 100g.
Nie wiem, co o tym myśleć... Czy to, co piszą na opakowaniach jest
zawsze prawdą? Mam skłonnośc do kupowania produktów z małą
ilością kalorii i jak maniaczka wyczytuję je na opakowaniach. Tylko
czy można ślepo wierzyć producentom i ich obliczeniom? Co o tym myślicie?
Nie macie czasem podobnych wątpliwości? A może ja jestem już
kompletnie przewrażliwiona i szukam dziury w całym? Oczywiście
chciałabym, zeby platki Frutness miały 139 kcal, a slodki jogurcik 30,
ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć... Czy to możliwe?