Z tym stresem rzeczywiście jest problem: ja reaguję podobnie jak Gocha i kiedy jestem zdenerwowana, sięgam po jedzenie. Znaczy, sięgałam, bo teraz staram się tego nie robić. Ale są takie sytuacje, kiedy tłukę się jak mucha od ściany do ściany, starając się nie otwierać lodówki, bo wiem, że wyjadłabym przynajmniej połowę jej zawartości.
Ostatnio, kiedy się denerwuję, skubię pestki dyni. To pomaga, a po czwartej czy piątej zazwyczaj tracę ochotę na dłubanie dalej i... uspokajam się