Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 23

Wątek: Dlaczego ludzie są tacy okrutni?

  1. #1
    Kasienka125 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    13-05-2005
    Posty
    1

    Domyślnie Dlaczego ludzie są tacy okrutni?

    Widziałam dziś w autobusie naprawdę dużą dziewczynę... Biedna nie wiedziała jak ma stanąć, żeby ludzie nie patrzyli na jej pupę. Była taka smutna... A mi było jej tak żal... Mogłam być taka jak ona...

    W dzieciństwie, mając 10 lat ważyłam 56kg przy wzroście 145cm. To było straszne. Moja mama to dziwna osoba - całe dzieciństwo nie pozwalała mi wychodzić na podwórko, więc siedziałam w domu i tyłam. Wmuszała we mnie jedzenie. Na dodatek nie było pieniędzy na ubrania, więc chodziłam w starych. Kazała mi chować koszulkę w spodnie, żeby oszczędzić na fryzjerze, nie pozwalała mi mieć grzywki, zaczesywała włosy do tyłu, co uwydatniało okrągłą buzię... Wyrzuciłam wszystkie zdjęcia z tamtego okresu.

    Mieszkaliśmy w bogatej dzielnicy, wszędzie było pełno bogatych rozpieszczonych dzieciaków. W szkole dzieci się nade mną znęcały. Zrzuciły ze schodów, kopały, starsi chłopcy bawili się mną rzucając mnie o ściany... Tak było codzień... Chowałam się w łazience na przerwach. A kiedy w domu pokazywałam siniaki miałam awanturę że nie umiem się bronić... Jak trzecio klasistka miała się bronić przed chłopcami z 8? Nazywali mnie beczkowóz, albo jeszcze gorzej...

    Mój tato patrzył na mnie i mówił, że się mnie wstydzi, że nie mogę być jego...

    Najlepiej pamiętam samotność.

    I co mi z tego dzisiaj, że ważę prawie tyle samo co w dzieciństwie, choć jestem 25 cm wyższa? Co mi z tego, że są tacy, którzy mówią, że jestem atrakcyjna? Ciągle czuję się jak mała, brzydka, gruba dziewczynka, i boję się gdy ulicą na przeciwko mnie idzie grupka młodzieży...

    Nikomu wcześniej o tym okresie mojego życia nie mowiłam. Zmieniłam miasto, szkołę znajomych... Ale nie jestem w stanie uciec przed wspomnieniami... Ale gdy czasem wracam w tamte okolice, wpadam w panikę... Tak samo, gdy w sklepie pakuję zakupy i czuję, że inni na mnie patrzą. Tak samo, gdy idę do tablicy. Tak samo, jak w dyskotece, gdzie wszystkie dziewczyny wydają mi sie ładniejsze... I wstyd mi za siebie... Chciałabym być jak najmniejsza...

    I właśnie dlatego czasem jestem zbyt wyzywająca.... Żeby nikt nie zauważył tego, co jest pod spodem.

  2. #2
    icik jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    23-07-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Pamiec jest wybiorcza. Mam wrazenie, ze wybralas negatywne wspomnienia. A co najgorsze-jestes do nich przywiazana. A nie bylo w Twojej przeszlosci nic przyjemnego, nic pozytywnego?

    I widzisz, rzecz wcale nie w wygladzie, tylko w tym, co jest w srodku.

  3. #3
    Kasienka125 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    13-05-2005
    Posty
    1

    Domyślnie

    coś miłego? Książki. I tylko książki.

    Rzecz w tym co jest w środku... Piękne słowa, ale znaczą coś dla mnie, dla Ciebie... Mialam pecha, że nic nie znaczyły dla moich bliskich i kolegow z tamtego okresu.

  4. #4
    icik jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    23-07-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Kasienka, dzieci sa z natury okrutne, znecaja sie nad okularnikami, rudymi, grubymi, kalekimi, kujonami, nad kazdym, kto jest w jakis sposob inny etc. Nie demonizuj przeszlosci.

  5. #5
    Maladie jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    07-07-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    A ja rozumiem. Rozumiem samotność i to, że czasem trudno dać sobie radę z tym, co było kiedyś.
    Nie miałam nigdy kłopotów z rodziną, miałam jednak kłopoty ze sobą i z rówieśnikami. I wydaje mi się, że to nie żadne demonizowanie. Czasem coś małego, dla osób postronnych nieznaczącego, może kłaść się cieniem na całe życie. Bo pewne rzeczy miały miejsce. Nie zostały wymyślone. W moim świecie były ważne, współkształtowały tę mnie, która jest teraz.
    Każdy ma inną wrażliwość.

    Mam takie jedno koszmarne wspomnienie, szkolne walentynki. Na przerwie, w toalecie koledzy namawiali się, żeby dać mi walentynkę. Bo to takie komiczne będzie jak grubas dostanie walentynkę.
    Pamiętam to. Żałosne? Może.

    I stąd też ja również współczuję osobom, które mają kłopoty z akceptacją swojego ciała. Wiem, jakie to jest paskudne. Zewnętrznie może wszystko jest ok. A w środku ? Chała. Po prostu.

    BTW, zabawne, ja też często chciałabym być jak najmniejsza Niestety, kobieta sukcesu, zawsze-do-przodu i to-mój-własny-interes nie wzbudza niestety instynktów opiekuńczych Jakoś czuję się taka... wielka.

  6. #6
    icik jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    23-07-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Maladie
    Mam takie jedno koszmarne wspomnienie, szkolne walentynki. Na przerwie, w toalecie koledzy namawiali się, żeby dać mi walentynkę. Bo to takie komiczne będzie jak grubas dostanie walentynkę.
    Pamiętam to. Żałosne? Może.
    Myslisz, ze mnie sie cos takiego nie zdarzylo i ze miara wrazliwosci jest zalamanie sie od tego na cale zycie?

    Kiedy ktos byl wobec mnie okrutny to mnie to uksztaltowalo pozytywnie - wychowam swoje dziecko tak by nikogo nie krzywdzilo.

  7. #7
    joasik jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    28-04-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Kasienka przejmujące jest to,co piszesz... ale może postaraj się pomimo wspomnień spojrzeć z optymizmem na siebie...wiesz co? czasem coś takiego pomaga : sprawić sobie nowy ciuszek,albo zrobić fajny makijaż i ..łowić zatrzymujące się na sobie spojrzenia !! oj może to takie banalne,co Ci radzę wobec tego, co piszesz ale takie coś moze pomóc się dowartościować... no a w każdym razie uśmiechnij się,co było nie wróci!!! pozdro i trzymaj się buźki!!!!!!!!!

  8. #8
    Maladie jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    07-07-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez icik
    Myslisz, ze mnie sie cos takiego nie zdarzylo i ze miara wrazliwosci jest zalamanie sie od tego na cale zycie?

    Kiedy ktos byl wobec mnie okrutny to mnie to uksztaltowalo pozytywnie - wychowam swoje dziecko tak by nikogo nie krzywdzilo.
    Zazdroszczę. Tego "pozytywnego" ukształtowania. Wszak "to, co mnie nie zabije, uczyni mnie silniejszym" Tylko chyba mi czegoś nie styka, bo jako feniks z popiołów nie powstaję. A jeśli powstaję, mam przypalony kuperek.
    Mówię, krzyczę boooooooooli. I idę dalej.
    I nie mówię komuś "demonizujesz". Bo to też może "skrzywdzić". Bo ktoś może chcieć się podzielić bólem, samotnością, jakimś negatywnym odczuciem. I te odczucia, czy ten ból - taki śmieszny, malutki i całkiem od czapy, jest również całkiem prawdziwy.
    Żaden to asumpt do użalania się nad sobą. O, bynajmniej.

    Miara wrażliwości mnie zachwyca Ale gdyby się zastanowić, to artyści i geniusze mieli najbardziej pochechłane życie emocjonalne, nie?

  9. #9
    icik jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    23-07-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    1. Bol wcale nie smieszny i nie maly w moich oczach.
    2. Nie demonizuj - z cala zyczliwoscia, aby bylo lepiej. A nie z lekcewazeniem.
    Zreszta uzasadnilam - dzieci sa z natury okrutne - to chyba pozwala przejsc nad sprawa do porzadku dziennego? Zwlaszcza po latach.

  10. #10
    damrade jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    05-04-2005
    Posty
    0

    Domyślnie

    O tym, jak okrutne są dzieci, miałam okazję się przekonać. Na własnej skórze, czy też może na własnym tłuszczu. Bo ja też byłam rozkosznym pulpecikiem, wprawdzie nie trzymanym na siłę w domu, ale za to działającym na zasadzie: głodny = nerwowy, nażarty = szczęśliwy. Potrafiłam krzyczeć na moją mamę, bo nie chciała mi dać siódmej kanapki na kolację. Wtedy nie chciałam wierzyć, że to dla mojego dobra.
    I dostałam za swoje.
    Podczas gry w gumę śmiali się ze mnie, bo skakałam tylko do kolan. Przed WF-em przebierałam się w toalecie, bo w szatni wytykali mnie palcami. Czasem podetknęli coś śliskiego i obrzydliwego pod tyłek i czekali, aż usiądę. Potem, kiedy wstawałam, żartowali sobie ze mnie. Niewinnie, oczywiście. Dzieci.
    Ale ja byłam uparta. I chyba dość silna. Za nazwanie mnie grubą świnią wieszałam na hakach w szatni. Zwykle za ubranie, czasem za ucho. Próbowałam udawać, że się nie przejmuję.
    Przejmowałam się. Za bardzo. Dusiłam to w sobie i potem zemściło się to na mnie w dość niemiły dla mojego organizmu sposób. Potem się opamiętałam. Czy raczej: zostałam opamiętana. Bo sama już nie znałam umiaru. Czy to nie ciekawe, że osoby, które były grube jako dzieci, często wpadają w obsesję odchudzania?
    A to niebezpieczna obsesja.
    Sama nie wiem, po co to wszystko piszę. Nie chcę się żalić, nie zamierzam płakać nad sobą. Nie lubię tego. Może zwyczajnie próbuję dojść do jakiejś konkluzji. Jakiej?
    Nie warto rozpamiętywać tego, co było, nie warto zadręczać się obrazami z przeszłości. Lepiej patrzeć w przyszłość. I robić wszystko, by była inna od tego czasu, o którym chciałoby się zapomnieć.

Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •