Wiecie co, moim sposobem na przetrwanie zastoju jest personifikacja wagi Po prostu, wyobrażam sobie, że to urządzenie robi mi na złość i przelewam na nie całą złośc i frustrację. Zacinam sie w sobie, że niby co- wredna waga nie odpuści mi nawet jednego kilogramka? Własnie, że zmuszę ją do kapitulacji!
Wiem, że to wygląda trochę głupio, ale na mnie działa Może Wam też pomoże taki wyimaginowany wróg, z którym trzeba walczyć..?