Milagro kochana. Tak mnie poprostu dzisiaj podkusiło wieczorem. Zazwyczaj jednak lecę rano " uwolnić orkę" a potem wskakuje na wagę. Jednak mnie bardziej motywuje jak sie ważę codzinnie rano. Wogóle to mnie jakos bardziej motywują sukcesy niz porażki.

Czyli z tym apetytem szalejącym tydzień przed okresem to normalne?

Mam jeszcze małe pytanko jak to jest z tym chlebem. Boja bardzo lubię wasę z sezamem i potrafię nawet 5 takich kartoników schrupać za dniówkę. Potem jeszcze poprawię otrębami a węglowodanki lecą... Może sie raczej powinnam powstrzymać bardziej od jedzenia pieczywka i zmniejszyc węglowodanki wogóle ?

Dzięki Wiesinko za wsparcie - nawet nie wiesz jak mi to potrzebne! Postaram się " dać radę"

Asinka3- lecę jutro po kalarepkę do chrupania bo na to nie wpadam wogóle a czasem sie nudze w pracy i podjadam. Byle do 20-go bo potem naliczam pieniażki dla koleżanek i nie bedę chyba tak często myślec o jedzonku