Taka mnie rzecz zastanawia- jestem sobie malym wielorybkiem ) Chcę schudnąć jakieś 13 kg.Wtedy będę sobie ważyła 55 kg przy 171cm i będzie super. I mieszkam sobie z taką dziewczyną. W biodrach ma 85 cm ,w pasie 58, jest wręcz chuda. I ogłasza wszem i wobec ,że się zaczyna odchudzać. Nie chodzi tu o jakieś anorektyczne sprawy itp. Jest wielkie halo bo sie nasza Barbie (tak ją nazywamy ,bo to taki typ ) odchudza.Nie może zjeść frytka i pyta sie czy aby na pewno był robiony w piekarniku a nie na oleju ,nie zje chrupka ,bo przecież one mają tłuszcz , jogurtu tez bo ma caaałe 2 % tłuszczu itp. Ja sobie chudnę po cichutku (tzn staram się ,mam z czego i trochę mnie czasem wkurza ,jak się odchudzać zaczyna taka szczupla i świetna dziewczyna robiąc przy tym takie wielkie zamieszania. Nie umiem Wam wytłumaczyć o co mi chodzi. Nie chodzi mi broń Boże o zazdrość ,bo jak na mój gust to trochę jest jej za mało , ale jak ja bym miala choćby 92 w biodrach to chyba bym zaczęła po ścianach chodzić ze szczęścia!!! Ale na razie przestala
Ja rozumiem ,ze można się źle czuć we włąsnym ciele ,ale ja mialam wrażenie ,jakby to bylo robione tak na pokaz ,aby każdy jej mówił ,jaka jest szczupła i piękna. Czy nie denerwuje Was czasami taki rodzaj kokieterii? Nie mówię już o tym ,że przy niej to się czuję jak jakieś małe wielorybiątko czy inne stworzenie w typie choćby hipopotama ))
I czuję się głupio -bo nikomu nie mówię o mojej dietce i odchudzaniu i proszę - tu się takie chucherko odchudza ,a wielorybek nie....(haha ,ale ja mam swoją tajemnicę)
Zakładki