Witam wszystkich.
Moze zaczne od poczatku. Jestem Monika i mam 20lat (jak to tak szybko sie stało) mam 169cm wzrostu i o zgrozo 91kg (no ok 30kg nadwagi), jeszcze 1lipca bylo 100kg. Zawsze bylam gruba, ale czas to zmienic. Ilez mozna wysluchiwac tych obelg na ulicy (szczegolnie od facetow- chamow). Od 2lipca zaczelam sie ochudzac: najpierw byla dieta kopenhaska (schudlam 7kg) a pozniej 1000kcal (2kg mniej). Przez jakis czas trzymalam sie i liczylam wszystko co jem i zapisywalam w swoim dzienniczku. Az nawet nie wiem kiedy przestalam liczyc, zapisywac i zaczelam podjadac. Bo to przeciez jeden kawalek ciasta a to jeden kawalek czekoladki, jeden lod, .... i tak talej. Nie moge sie powstrzymac. Mama robi pyszne ciasta, jak prosze jej zeby nie robila ona i tak nie slucha, bo przeciez nie musze jesc. A wez tu nie jedz jak ono wola i wola: "chodz ukroj kawalek, zjedz mnie". Mam manie wazenia sie. Codziennie wskakuje na wage by sprawdzic czy kg nie wracaja. Ale nawet bojac sie ze kg wroca to i tak podjadam, a pozniej mam ogromne wyrzuty sumienia. Nie wiem jak sobie poradzic z podjadaniem. jak nie przestane to kg wroca i czuje ze to juz jest w trakcie.
Pomozcie!
Pozdrawiam monia.