ech to słodkie.. ja po niedzieli spędzonej u babci uzmysłowiłam sobie, że moim ulubionym ciastem jest właśnie serniczek...

ale jak to ktoś kiedys napisał...
chwila w ustach, godzina w żołądku, wieczność w biodrach!

a co do sniadanek... ja jak byłam na tysiaczku to CODZIENNIE rano jadłam zupy mleczne.. normalnie nie wyobrażałam sobie dnia bez zupki... były to.. kasza manna, kleik ryżowy, kleik kukurydziany, kaszka z malinami (taka dla dzieci :P ), owsianka...
Kiedys ich nie znosilam!!!! pobyty w dziecinstwie w szpitalach skutecznie mi je obrzydzily, ale.. ostatnio niesamowicie je polubiłam.. sa cieple, dodaja mi energii i są słodziutki.. zasluga słodziku :P

mmmm... aż sie rozmarzyłam...