-
Cześć dziewczyny...
Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale mam sporo problemów natury, hm, jak by to powiedzieć..., prawnej... Ten popieprzony kraj, w którym mi przyszło mieszkać, nie ułatwia mi życia...
Powiem krótko: Pomimo moich dość intensywnych starań nie udało mi się dostać żadnej stałej legalnej pracy (do tego nie liczą się tłumaczenia przez internet, raz na ruski rok, które robię, aby całkiem nie zwariować), 1. kwietnia upływa ważność wizy do pracy mojego męża (moja wiza jest od niego 100% zależna, to typ "dependant", który nie daje mi prawa do pracy - jedyną możliwością dla mnie jest znalezienie pracodawcy-sponsora, który wystąpi o wizę do pracy dla mnie, sama nie mogę tego zrobić, niestety - i pomimo, iż sponsorowanie to tylko 190$, to wielu pracodawców nie chce tego robić!!!), w związku z czym od tygodnia informujemy się, jak tu przedłużyć moją wizę - jego zostanie automatycznie przedłużona na granicy z Kanadą (to zaledwie 2 godziny drogi stąd), bo jest Kanadyjczykiem, moja musi zostać przedłużona w ambasadzie, okazuje się, że wszystkie ambasady USA w Kanadzie nie mają wolnych "appointments" aż do końca kwietnia, czasami aż do maja! Do Meksyku okazało się, że też nie mogę pojechać... Pozostają mi Niemcy, gdzie mieszkają moi rodzice... Przymusowy strasznie drogi urlop (z dala od męża!!! nie stać nas na dwa drogie bilety...), nawet nie wiem na jak długo... Wyć mi się chce z rozpaczy... Dieta przy tym wszystkim to pestka!
Wczoraj byłam w USCIC (urzędzie dla imigrantów), gdzie -jak się dzisiaj okazało- podano mi fałszywą informację, że jakobym mogła przdłużyć moją wizę na granicy... Jako obywatelka Niemiec nie mogę jednak tego tak zrobić... Musze wyjechać... Idioci w tych instytucjach siedzą!!!
Mojemu mężowi powiedziałam, że jeśli jego pracodawca nie wystąpi w najbliższym czasie o green card dla nas (bo aby było "śmieszniej" - my sami nie możemy tego zrobić! Tylko pracodawca ma pozwolenie na to!), to szukamy jakiegoś innego rozwiązania... Nie wytrzymam już dłużej szykan tego typu... To nie na moje nerwy...
A więc wybaczcie mi moją chwilową nieobecność... Od poniedziałku do piątku ładnie dietkowałam, ale dzisiaj nie mam sił... Do tego dochodzi męcząca mnie od dwóch tygodnii migrena...
Motylisku kochany, dziękuję ci za krokusiki, wiesz, że u nas już od kilku dni słoneczko świeci i drzewa zaczynają się zielenić? Ślicznie się zaczyna tutejsza wiosna, gdyby nie te problemy, to mogłabym oddychać pełną piersią...
Animko, skarbie... Bardzo ładne jest to, co mi napisałaś... Wiesz, ja też mam dużą wiarę to, że będzie lepiej... Aż do momentu, gdy rzeczywistość brutalnie ściąga mnie na ziemię... Co ja mówię, miesza mnie z błotem... Nie chcę się poddawać, ma dość waleczną naturę, a co najważniejsze: mam męża, który mnie we wszystkim wspiera...
W poprzednią sobotę byłam na spotkaniu z panem Janem AP Kaczmarkiem - muzykiem rodem z Konina który w ubiegłym roku dostał Oskara za swoją muzyczną kompozycję do filmu "Finding Neverland" (tak film jak i muzyka sa przecudne, polecam wam). To bardzo życzliwa światu jak i ludziom osoba, z dużym poczuciem humoru i czarująca... Miałam okazję porozmawiać z Nim osobiście i podziękować Mu w szczególności za jedno zdanie, które wypowiedział podsumują swoją imigrację: Życie jest pełne niespodzianek... Mam nadzieję, że nie wyczerpałam tych pozytywnych w odniesieniu do mojej osoby... Trochę za dużo kamieni na mojej ścieżce życia...

Triniu, dziękuję ci za zdjęcia i pamięć... Niestety, jedno zdanie w twojej wypowiedzi wyprowadziło mnie trochę z równowagi... Proszę cię, nie porównuj twojego przypadku do mojego, bo to całkiem dwie różne sprawy... Kiedyś ci to wytłumaczyłam, ale jak widzę, pewnie o tym zapomniałaś... Bardzo mnie to boli, oględnie mówiąc, bo ja jestem w tym dziwnym kraju baaardzo dyskryminowana, w taki sposób, w jaki ty nigdy nie będziesz - ze względu na brak pieprzonego papierka, który tobie przysługuje bez żadnego "ale" po mężu Amerykaninie, a który ja nie mogę sama wystąpić, nie mam prawnego pozwolenia na to... Ja muszę o wszystko walczyć, a jeśli chodzi o znalezienie pracy, to powiem ci otwarcie: wszystko zależy od chęci, pracy nie brak i już kilkakrotnie powiedziano mi, że chętnie by mnie przyjęto - ale nie mam pozwolenia na pracę!!! Tylko to i aż tyle!!! I - za przeproszeniem- nie zasłaniam się ani kolorem włosów ani grafikiem w klubie fitness... Może uznasz to za złośliwość (tak jak w przypadku pewnej osoby, która to na gg powiedziała ci coś niemiłego na temat twojego wyglądu i zrobiła się z tego niezła awantura na twoim wątku), ale ja cię lubię, pomimo tego, że czasami wydajesz mi się trochę dziecinna... I egocentryczna... Szczególnie wychodzi to na jaw przy okazji naszych spotkań... W internecie jakoś trochę inaczej się prezentujesz... Zastanawiałam się, jak ci na to zwrócić uwagę, ale cóż, nie znalazłam odpowiedniego miejsca ani momentu, a więc robię to teraz tak prosto z mostu... Nie obraź się, Triniu, ale taką mi się czasami wydajesz... Ty wybrzydzasz, a mnie nie stać na żadne fochy - ja po prostu chcę pracować! Ale żeby było "ciekawiej" to muszę mieć jakąś specjalną pozycję mającą związek z moją biegłą znajomością pięciu języków oraz doświadzczeniem zawodowym - mój niedoszły pracodawca musi udowodnić, że nie może nikogo innego znaleźć na tę posadę, czyli żadnego tubylca lub osoby z green card... W innym przypadku w urzędzie nie wydadzą mi wizy do pracy...
Smutna rzeczywistość... Która nas baaardzo różni...
Oczywiście to, co przed chwilą napisałam nie ma to żadnego związku z dietą - z tą poradziłaś sobie brawuro, chylę czoło...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki