Długi weekend = 50 km. Myślę, że to nieźle, zresztą na więcej nie mogłabym sobie i tak pozwolić, bo już po tych 50 myślałam, że pupa mi odpadnie. Zaznaczam, że to wynik trzydniowej jazdy Najważniejsze, że załapałam bakcykla i nie moge doczekać się kolejnego weekendu i kolejnej wycieczki na moim rowerku. Bardzo żałuję, że w tygodniu nie mam w ogóle czasu, ale chyba lepiej rzadziej niż wcale, no nie
Zakładki