-
Ciekawostki,dobre rady itp :)
A ja mam taki pomysł na nowy topic :
Jeśli wpadło wam coś ciekawego do głowy na temat odchudzania,gdzies cos wyczytałyscie,usłyszałyscie,coś odkryłyscie to piszcie tutaj.
A moze odkryłyscie cos superniskokalorycznego albo wrecz przeciewnie-niby niewinnego a tak naprwde bomba kaloryczna to od razu tutaj wpisywac !!
Albo swoje dobre rady spostrzezenia,wszystko co tylko dotyczy szeroko pojetego odchudzania i nie tycia.
Moze ktos jest juz po odchudzaniu i powie nam jak zachowaywac sie aby waga nie wrociła,albo jak sie nie zachowywac.
I co tylko Wam jeszcze przyjdzie do głowy...
Do dzieła dziewczyny !!
-
Ja sobie postanowiłam, że jak skończę dietę będę dalej liczyc kalorie i nie będę wykraczać po za 1400kcal. Po za tym:
1.Biały chleb zamienić na pieczywo chrupkie.
2. Żadnych ziemniaków i słodyczy.
3.Zwracać uwagę na to, by to co kupuję miało niską zawartość tłuszczu
4. Pilnować, żeby codzień jeść owoce.
-
Może to i banalne, ale działa:
W napadach ogromnego, wilczego głodu chwycić za warzywo. Marchewka lub ogórek zapychają niesamowicie wręcz. I nie tuczą
-
shagladenka świetny pomysł !! będę tu często zaglądać, a jak mi przyjdzie coś do głowy albo czegoś się dowiem od razu się tym z wami podziele
-
Moje plany na utrzymywanie wagi wyglądają następująco:
1. Żadnego białego pieczywa! Zamiast tego razowiec, pieczywo chrupkie, pełnoziarniste chlebki i bułki grahamki;
2. Żadnych fast foodów, a w szczególności pizzy;
3. Słodycze? Owszem, ale rzadko i w małych ilościach. Czekolada odpada - są inne, mniej niebezpieczne słodkości;
4. Dużo ruchu!
5. Koniec z zajadaniem problemów, stresu, nudy - przecież to nie jedyny sposób na opędzenie się od tych potworków!
-
Ja trzymam się głównie starych jak świat, sprawdzonych metod, chociaż wciąż mam straszliwe kłopoty z niejedzeniem po osiemnastej-dziewiętnastej. Dlatego nie jem wtedy już nic konkretnego, ale oszukuję się "podgryzaniem", na czym wychodzę duużo gorzej Ma ktoś na to jakiś sposób?
Moje założenia:
1. Standardowo - całkowicie wymeldowałam produkty z białej mąki
2. Pokochałam herbaty, w tym Pu-Erh. Początkowo nie umiałam się zmusić do picia czegokolwiek poza Liptonem z obowiązkowym cukrem i cytryną. Teraz doprawianie herbaty to dla mnie świętokradztwo
3. Omijam szerokim łukiem kolorowe napoje. Nie tylko te gazowane, ale soki owocowe też. Pozostaję przy warzywnych (może w końcu polubię pomidorowy ), niegazowanej mineralce i herbatach.
4. Nie dajmy się zwariować - czasem pozwalam sobie na jakieś drobne słodycze, ale wliczam je do bilansu. I muszę NAPRAWDĘ mocno się pilnować, bo zdecydowanie nie jest mi łatwo poprzestać na jednej kostce czekolady
5. Ruch, kiedy tylko się da. Teraz mam zapalenie ucha i usycham z tęsknoty za moim ukochanym rowerkiem
6.Jak najmniej smażonego, chociaż nie zawsze jest jak, bo to nie ja odpowiadam zazwyczaj za obiady. Ale schabowym, skwarkon, smażonemu bockowi i panierkom mówię zdecydowane nie!
7. Zupy - niezabielane, bez makaronu, ryżu czy innych takich.
8. Nie łączę węglowodanów z białkami.
Wyczytałam ostatnio, że szklanka wody z łyżeczką octu jabłkowego wypita przed posiłkiem zmniejsza uczucie głodu. Fakt, działa Minusy: śmieeerdzi! (smakuje nienajgorzej - jak woda z cytryną) no i nie zapominajmy, że na dłuższą metę zakwaszanie żołądka nie jest zbyt zdrowe.
I jeszcze mam pytanko: jakaś bardzo mądra pani dietetyk pisze, że osoby odchudzające się potrzebują ok. 60 g błonnika dziennie. Jak to, do jasnej ciasnej, pogodzić z dietą 1000 - 1200 kcal!?
No bo ten wredny błonnik znajduje się na przykład w:
otrębach przennych -ok. 12g w 5 łyżkach
natce pietruszki (a fuj) - ok. 7g w 100g
chlebie razowym - ok. 3,5g w skibce
rodzynkach - ok. 5g w 1/4 szklanki
suszonych owocach - w 6 śliwkach ok. 2g, w 3 morelach ok. 2,5g
fasoli "jaś" - ok. 10g w 50g suchych nasion
jabłkach - ok. 2g w sztuce
Wszystko okej, ale te produkty są mimo wszystko dość kaloryczne, a nie mogę cały dzień jechać tylko na tych z błonnikiem (a musiałabym chyba, żeby zmieścić się i w kaloriach, i w błonniku )
A może się mylę? Naprostujta mnie!
-
A fast-foodów nie jadałam na szczęście nigdy, bo mnie na nie zwyczajnie nie stać :P
-
Już od trzech lat nie jadam chipsów, frytek, nie pije napojów gazowanych i jakichkolwiek kolorowych. I naprawdę można sie do tego przyzwyczaić, nawet do jedzenia po 18. A dobre rady... moim zdaniem, kiedy mamy ochote na jakis grzeszek - pozwólmy sobie na niego. Przeciez inaczej ta dieta będzie koszmarem i będziemy myśleć o tym zakazanym...
-
Z tym błonnikiem to rzezcywieci coś strasznie dużo powiino się go jesc ale mam pewien pomysł...w aptece mozna kupic błonnik spozywczy,uzywa sie go do zagęszczania sosów,zup itp,ma tylko 0,7 kcal w łyżce.Może spróbujesz dodawac go do potraw?Albo wcinaj na sucho
A błonnik przyspiesza trawienie i zmniejsza wchłanianie tłuszczów z pokarmu dlatego przed obiadem powinno się zjesc sałatkę np z kapusty lub pomidora.
To tak tytułem dobrych rad
-
Ja ostzegam przed niewinnie wyglądającymi muffinkami - tj. babeczkami,
takimi jak te, które niedawno wprowadził do sprzedaży McShit, tzn. McDonald
Te malutkie ciasteczka mają według "Naj" ... 500 kalorii w sztuce :/
Więc lepiej uważać.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki