-
Witam,
Dzisiaj dawno uzgodniona wizyta u przesympatycznej starszej Pani - i siłą rzeczy ostatni "prawdziwy" obiad. "The ladies are not for turning" - jak mawiała Margaret Thatcherm, no i z uwagi na szacunek dla Starszej Pani obiad zjadłem. Ciasteczkom w każdym razie nie uległem (sukces!), grzecznie też poprosiłem o herbatę zamiast niemożliwie słodkiego kompociku z truskaweczek.
jedzenie:
rano: tylko kawa z cukrem i mlekiem - 69,00kcal
dzień: obiad z pomidorowej z ryżem (i jajkiem), schabowy z kurczaka, makaron gotowany i fantastyczna sałatka - z grubsza 1.250,- kcal
kolacja: sałatka z pomidorów 360g, cebuli 45g i sera fety light 60 (dodałem fantastyczny ocet balsamiczny) - 185,40kca
razem dzień: ok. 1.504,40kcal
Żołądek i tak mi burczy, ale do końca odchudzania po osiemnastej nie będę jadł - i to jest zadanie na dzisiaj: wytrzymać to ssanie
. Jutro rano będę miał w nagrodę lepsze samopoczucie, więcej energii do ćwiczeń i ochotę na dobre śniadanie - dobre czyli węglowodany o niskim indeksie hipoglikemicznym. Słowem nieśmiertelne i wciąż przepyszne musli.
Zrobiłem zapasy na odchudzanie: mam w zamrażalniku dwa kilo mrożonego morszczuka oraz mrożone warzywa i filet z kurczaka w porcjach, zrobiłem spakowane i gotowe do zalania wodą bądź mlekiem porcje musli z mielonym siemieniem lnianym. Musli kupiłem porządne, z razowych płatków z suszonymi owocami (firmy "Sante" w Kauflandzie po 2,19 za paczkę 350g), do tego pokrojone suszone morele i daktyle. Jedna porcja ma 267,40kcal i świetnie zatyka.
Jutro w ciągu dnia dalej zmieniam rytm mojego życia, a wieczorem kolejne sprawozdanie.
narazicho
Maksicho
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki