-
Aha i jeszcze jedno - picie 5 filizanek czerwonej herbaty to bardzo zły pomysł...
-
Niechcę cie straszyć ale powinnas zrobic badania ,cherbatki tutaj nie maja nic do gadania... Cos musi byc nie tak... Ja jestem po diecie i jem do 2200 ,powinnas sie skontaktowac z lekarzem...Musialabys przytyc ...to jest nie mozliwe
-
Panikara o ile cię to uspokoi jak tak żeruję już od miesiąca i przybył mi w tym czasie tylko jeden kilogram, nie wiem też co jest grane i też właśnie to, że jeszcze nie przytyłam nie powstrzymuje mnie od tego żeby jakoś zapanować nad sytuacją...
.
Moje śniadania mają po 600kcal, obiady, koło 800, potem podwieczorek, drugi, ze 2kolacje a wieczorem zajadam rogaliki z masłem, czekolady, chipsy...i nie tyję
. Fakt, że piję dużo kawy, kuję po 10h dziennie do egzaminów, ale ruchu zero, czyli też bóg wie, gdzie to się mieści...
.
Musisz zapanować nie tylko z powodu tego, że możesz w końcu przytyć, ale chodzi głównie o to jak strasznie obciążasz takimi napadami swój pokarmowy
. Według mnie masz zwykłe kompulsy i dopóki nie przytyjesz albo ci nie wykituje pokarmowy nic cię raczej samo od siebie nie zmusi do zapanowania nad sytuacją, więc bądź szybsza i walcz z tym obżerstwem nocnym, powiedz sobie, że w nocy raczej juź nawet ochoty na coś mieć nie powinnaś a gdzie tam do głodu jeśli w dzień normalnie jesz. Nic tylko silnej woli. Niestety.
-
ja na chwile obecna proponuje to co jesz w nocy ograniczyc tylko do niewielkiej czesc tego i zjesc to po prostu w godzinach rannych badz rozlozyc na mulutkie czesci aby cie nie kusilo albo zwieksz liczbe kcal bo 1700 czy mnie niejest odpowiednie dla osoby po diecie
-
Czerwona ma to do rzeczy że przyspiesza conieco trawienie, więc w sumie można powiedzieć, że coś niewiele jej pomoże. Tak samo jak każda filiżanka kawy "zabiera" sobie z organizmu kilkadziesiąt kcal...
-
dziekuje dziewczyny za rady. dzisiaj znow bylo masakrycznie. planowalam odciazyc troche zoladek i co? rano dwi miseczki platkow corn flakes z mlekiem 2%, garsc czeresni, dwa kawalki ciasta, drozdzowka z makiem, 3bit, snickers, princepolo, lody wloskie, chrupki ketchupowe male, 2 nalesniki z serem, koktajl
czuje sie jakbym zjadla kilo betonu, moj zoladek zaraz eksploduje...z cukrem to mialam problemy jak bylam mala, calkiem prawdopodobne ze cos moze byc nie tak. poza tym z cukrzyca wiaza sie chyba takie zaslabniecia dzienne, czasem mam tak ze w dzien jak tylko usiade zaraz chce mi sie spac chociaz ide spac o 22, 21 czasami
te napady to sie zaczely jakos tak w lutym przez ferie byl pierwszy. nie wiem czy czasem nie oslabia mnie ta herbata czerwona, wiem ze wyplukuje wazne mineraly z organizmu. a co do tego 1700 to juz rok tak jem i jako tako waga stala w miejscu, przez jakis czas tylko byly jakies ekscesy typu 47,5kg. chociaz moze z drugiej stroeny jak bede jadla 2000 to unikne tych przekletych napadow? ach, nie wiem. dzisiaj bede juz tylko popijala herbatke. a jutro postaram sie znow zaczac normalnie. nie moge zrujnowac swojego zoladka...dobrze ze w ogole przed chwilka bylam w kibelku, to i tak dziwne po takiej ilosci cukru w dniu dzisiejeszym. mam nadzieje ze nie zjadlam jakos makabrycznie duzo kcal, w sumie lazilam caly czas po miescie, wiec moze cos tam tez spalilam. bardzo wam dziekuje za rady, jestescie kochane ;* a badania zrobie, juz ostatnio mama mowila ze pojedziemy. jutro napisze jak mi idzie
-
Napisz proszę, bo się o ciebie martwię <przytul>
-
a wiec wczoraj wieczorem pilam juz tylko herbate. pomyslalam ze na trawienie dobrze zrobi mi mieta, wiec sobie zaparzylam...i to byl wieeeelki blad. myslalam, ze juz mi minely tendencje do zlego samopoczucia po miecie ktore mialam w dziecinstwie, ale nic z tego. jak ja wypilam myslalam ze zwymiotuje. strasznie zaczal mie bolec zoladek, modlilam sie zeby nie zapaskudzic lozka
jakos zasnelam. dzisiaj rano obudzilam sie glodna, co znaczy, ze moj organizm chyba sie uporal z tym wstretym smietniskiem ktore w siebie wladowalam w niedziele i wczoraj. teraz jem sniadanko - bulke z ziarnami i poledwica sopocka i ketchupem, popijam zielona herata +dwa jabluszka(441 kcal). na wadze rano 50kg, czyli jak zawsze po napadach, powinno zejsc do 49 za jakies 5 dni. mam okres, brzuch mnie boli :/ ale i tak sie ciesze ze go dostalam,bo spoznil sie miesiac. juz sie obawialam ze to przez to ze znowu wyrzucilam z jadlospisu maslo
no ale w sumie jadlam inne rzeczy, ktore mialy tluszcz - krokiety, nalesniki, lody...nier, ten okres to na pewno nie przez to maslo, przeciez podczas tych napadow wcinalam tyle tlustych rzeczy, ze chyba zrekompensowaly mi zapotrzebowanie na tluszcz na jakies pol roku
obiecuje sobie, ze juz nigdy wiecej nie zrobie takiej glupoty. kiedys szlo mi tak dobrze, to teraz tez moze! posiedze tu jeszcze chwilke i uciekam do sklepu, kupie jakies owoce
aha, zapomnialam o jeeszcze jednym: czy dzien po napadzie "boli" was skora? chodzi mi o to, ze jak przejedziecie reka po brzuchu, plecach, to czujecie bol? ja tak mam zawsze, nie wiem dlaczego 
buziaki, wpadne kolo poludnia albo troszeczke wczesniej/pozniej ;*
-
To dobrze ,że dziś juz lepiej :* Codo skory to w moim przypadku nigdy sie tak nie zdarzalo
-
Ja nie wypowiem się co do tej skóry, bo napadów jako takich nie mam. Ewentualnie jakieś nie przekraczające 600 kcal. W każdym razie skóra mnie nigdy nie bolała w taki sposób.
Jak tam dzisiaj się w ogóle czujesz? Co do okresu, to rzeczywiście, dobrze że jest. Trzymaj się słonko :*
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki