Ehh... Z PO jakoś sobie poradziłam... Gorzej z moim SB.
Zaliczyłam pierwszą poważną wpadkę. Oczywiście na kolacji u dziadków zostałam zmuszona do zjedzenia obrzydliwej ilości jedzenia odbiegającego daleko od SB.
Wczoraj byłam załamana i się poddałam. Cały dzień jadłam tylko to, czego mi nie wolno było jeść na diecie
Wieczorem czułam się okropnie i mnie rozbolał brzuch Chociaż nie zjadłam wcale jakiejść potężnej ilości... Obyło się też bez słodyczy... Po prostu rozbolał mnie brzuch. Wniosek z tego taki, że dieta po prostu dobrze wpływa nie tylko na figurę, ale też na psychiczne i fizyczne samopoczucie i nie ma sensu jeść czegoś, czego nie ma na liście dozwolonych produktów... Ale cóż, stało się. Dziś pokutuję. Nie głodzę się, ale wracam na dietę, a od 14 do 19 mam wolontariat... 5 godzin będę stała w sklepie i zbierała jedzonko na akcję "Podziel się posiłkiem"....
Zaczęłam też 6 Weidera.
W końcu "nie ten jest świętym, kto nigdy nie upada, lecz ten, kto za każdym razem, gdy upadnie, wstaje i idzie dalej".

Boję się tylko jutrzejszego ważenia.

Dziś
Śniadanko:
twarożek z rzodkiewką