-
Wlasnie Aga, jest dokladnie tak, jak mowi Mayha :) Jesli bedziesz sie ograniczac, zaczniesz sie napadowo rzucac na jedzenie. Patrz na mnie - wielka perfekcjonistka a stoczyla sie na dno. Zawsze skrupulatnie liczylam kcal, nic powyzej 1700 i prosze - organizm dopomnial sie o swoje - nadrabia te stracone czasy napadami...I tak leci 1600 w weekend napad, 1600, w weekend napad. Ja juz coraz czesciej mysle nad tym, zeby przestac liczyc cholerne kaloryje i zaczac jesc z umiarem, ok 2000. Mysle, ze to zapobiegloby napadom. Musze sie tylko do tego zmusic. A Ty nie robisz niczego zlego - jesz jak kazda nastolatka powinna jesc, ruszasz sie, dbasz o siebie, slicznie wygladasz. Po co wynajdywac sobie problemy :?:
-
Pisałam już to kilka razy - nienawidzę siebie bardziej niż kogokolwiek innego... nie potrafię sobie poradzić z najprostszą chyba rzeczą w życiu - jedzeniem. To ja powinnam panować nad tym co jem, a nie jedzenie nade mną... Dzisiejszy bilans:
Ruch: spacer po cmentarzu.
Jedzenie: 6 kawałków ciasta, schabowy, ziemniaki, ogórek kiszony, 3 malutkie jabłka, jogurt, 2 kanapki, 2 cukierki kawowe...
Pięknie. Po prostu zajebiście. 2500 minimum. A najgorsza jest myśl prześladująca mnie od jakiegoś czasu... - tyję. A nie chcę i znów zastanawiam się nad odchudzaniem.
Nie musicie mi mówić jaka jestem głupia...
-
nie, nie jesteś głupia..
myślę, że w Twój problem leży w psychice i naprawdę póki sama siebie nie zaakceptujesz to nie zrobi to za Ciebie spadek kilogramów..wiem, że trudno jest komuś kto sam siebie nie akceptuje, mówić by sam to zrobił..musisz sama jakoś do tego dojść, doceń siebie, pomyśl co jest w Tobie wyjątkowego, np. zdolność do jakiegoś języka lub przedmiotu. spójrz w lustro, a na pewno zobaczysz coś co Ci się spodoba. ja kiedyś potrafiłam nawet powiedzieć samej sobie, że jestem śmieciem i nie jestem nikomu potrzebna, ale pewnego dnia spojrzałam w lustro, chcąc zobaczyć jednak w sobie coś pozytywnego..i zauważyłam..ładne piwne oczy :wink:
-
Wiesz, życzę Ci żebyś nie schudła. Jestem wścibska? Tak się moze wydawać. Ale cos mi się wydaje, ze gdybyś jeszcze bardziej schudła, efekt byłby taki sam jak u mnie: kiedyś patrząc w lustro mówiłam:gruba, brzydka, nieatrakcyjna, głupia. Teraz mówię: brzydka, nieatrakcyjna, głupia. I to jedno słowo z przodu nie robi zadnej różnicy. Wydaje mi się, że zamiast pracować nad własną figurą powinnismy raczej zająć się poczuciem własnej wartości....
-
agu z jednej str CIe rozumiem.. bo tez tyje.. jem slodycze, jem pozno..
dzis ful nieszczesnych krowek (tych z lwowa pysznyCH! ) ciasto.. i w ogole.
ja sie tez nie czuje dobrze z 2 cm wiecej, tzn staram sie sobie to wpoic ale widze ze mi nei idze.. wiem ze to jest niezdrowe, to nasze podejscie itp, dlatego walcze, prawie ze przeciwko sobie..ale sie nie dam.i ty tez nie:] 3maj sie ;***
-
Mayha 2 cm to jeszcze nie przytycie..masz śliczną figurkę, naprawdę wymarzona jak dla mnie :roll:
-
to jest tycie.. to sa dodatkowe cm
ale relax, na diete nie przejde, intensyfikowac cwiczen tez nie mam zamiaru..(tzn w oogl ezaczynac bo aj nic nie robie :P )
coz, samo pewnie nie ucieknie, ale placi sie za swoje
dzieki malinko, ale po prostu kazde cm w gore sa denerwujace..
-
rozumiem, ale nie można też popadać w paranoję..2 cm to bardzo mały przyrost :wink: nie smutajta się :lol:
-
moze nie widac az tak ale staram sie jak moge :)
i chyab mimo wszystko sie trzymam rozsadnie , uf. ;)
dzikeuje malinko za wsparcie :D
-
nie ma sprawy Mayha :wink: wierzę w Ciebie i w to, że jesteś naprawdę inteligentną dziewczyną. cieszę się, że nie wpadłaś na pomysł z ograniczaniami, które nie są Ci do niczego potrzebne..jej ile ja bym dała za Twoją figurę i tą twarzyczkę :D