w takim razie spróbuj urozmaicić jakoś dietę![]()
bądź cierpliwa, efekty Twojej ciężkiej pracy za niedługo się uwidocznią![]()
i jeszcze jedna sprawa, spróbuj się jak najczęściej uśmiechać![]()
w takim razie spróbuj urozmaicić jakoś dietę![]()
bądź cierpliwa, efekty Twojej ciężkiej pracy za niedługo się uwidocznią![]()
i jeszcze jedna sprawa, spróbuj się jak najczęściej uśmiechać![]()
heja! Ja mam to samo, dlatego właśnie postanowiłam pisać na forum, bo też czuję że moja motywacja słabnie z każdym dniem. Pierwsze trzy myślniki to ja dosłownieZamieszczone przez Arventh
A ostatni...wiem co mam robić...ale mi się jakoś nie chce
![]()
![]()
Żyje nadal, choć bardziej chora.
Najgorzej jest z rodzicami. Wyszukują mi/anoreksje/anemie/białaczki i co się jeszcze da. Ale to nie moja wina, że ja nie moge jeść ich obiadów typu kotlety schabowe, a rosół jest tłusty i w ogóle go nie lubię. I nie moja wina, że nieprawdą jest, iż jak zaczne jeść normalnie, a ubiore dwa razy dres i pójdę biegać, to tyłek mi spadnie, jak to uważa mój tato. I najgorsze jest, jak mi karze jeść jabłka, owoce, blabla, bo tam dużo jest witamin, kiedy ja je jem. I również nie moją winą jest to, że on zazwyczaj nie widzi, jak jem śniadania/obiady/podwieczorki/kolacje, tylko nasłucha się od mamy, że nie jem normalnych obiadów, o. Dobra, koniec tych durnych wywodów xD.
Dziś:
I śniadanie:
chleb razowy, szynka, pomidor, trochę serka wiejskiego - 180 kcal.
I nadal mi się wydaje, że dieta mi nic nie daje. Ale poczekam jeszcze do środy...
u mnie na szczęscie jeszcze się nie czepiają, wręcz mama trochę mnie dopinguje, ale znając moich rodziców, kiedy schudnę już do 55 kilo, zaczą się problemy bo mama uważa że jak będę chudsza to na cos zachoruje, a tata ciagle powtarza,że kochanego ciała nigdy za wiele![]()
Arventh to jedz 1400-1500kcal - na tym też będziesz w trybie redukcji a zarazem ci to pozwoli jeść tyle, żeby się nie wymęczać - powrócisz do zdrowia i będzie to dawało jakieś efekty zamiast ciało chore truć na 1200, bo jak widzisz poprawy nie ma.
U mnie dokładnie to samo. Masakra. Na diecie jeszcze mogłam sobie odkładać np kalafiora na talerzyk, tak zeby moja porcja nie była polana zasmażką, a teraz juz tego robić nie mogęZamieszczone przez Arventh
Kotletów ani innych smażonych badziewi nawet nie próbuję odsanczać, bo miałabym suszenie głowy przez resztę dnia
Dlaczego moja mam musi być taką wielkę fanką niezdrowego odżywiania??????????
Czy ona nie rozumie, że ja wolę zjeść 500 gram kalafiora bez zasmażki niż 250 gram z zasmażką? Kaloryczność wyjdzie taka sama, a moja wersja chyba jest zdrowsza i bardziej pożywna? Powiedźcie, że to ja mam rację![]()
![]()
Masz rację Nika
Ale możesz nieraz zrobić mamie przyjemność i już zjeść tego z zasmażką![]()
Aguś, tylko to żadno robienie rodzicom przyjemności...Wynajdą coś nowego. Zjesz z zasmażką? To powiedzą, że za mało. I tak w kółko. Nika, racja. Czemu nie rozumieją, że jedząc bez jakichś kalorycznych dodatków, możemy zjeść czegoś czasem dwa razy więcej? I nie wiem dlaczego na dietę patrzą, jakbyśmy stosowały głodówkę... Rozumiem, niektórzy wychodzą z taką głupotą i się katują. Ale jestem zdania, że wiele z nas, je o wiele zdrowiej na diecie, niż inni normalnie.
Grzibcio, może brak mi rozsądku, ale wole narazie nie. Przeszłam z 1000 na 1200 dla zdrowia. Ja szczerze mówiąc taka jestem. Chorowita i ciągle coś mi jest. Chyba musialabym wrócić do diety w lecie, żeby czuć się naprawdę dobrze... No, ale już mi lepiej. To chyba jakieś chwilowe osłabienie było dziś xD.
A dziś tak jeszcze:
2 śniadanie:
płatki z mlekiem - 220 kcal.
Obiad:
Szparagówka i gotowana ryba - 190 kcal.
Podwieczorek:
serek danio, kostka gorzkiej czekolady - 190 kcal.
I tak jeszcze, żeby nie było zbyt mało - marchewka z jabłkiem przeciągnięta przez tarko xD - 80 kcal.
No to mam jakieś 860 kcal. Nawet 1000 nie ma, a czuje się strasznie napchana. I strasznie mnie dziwi, że zjadłam to wszystko, a tak mało kcal wyszło. To też powód, dla którego nie jestem w stanie narazie zwiększyć kaloryczności... Ale kolacja za chwilę, nie odbiło mi jeszcze
.
Aaa, zrobiłam 8 minut na tyłek, 25 min rowerku w powietrzu, brzuszki, wymachy itd. Ogólnie wszystko jakoś z niechęcią, ale zrobiłam. Zaczełam nawet 8 minut na nogi, ale niechęć wzrosła do rozmiarów XXL, więc sobie odpuściłam xD.
Jak widzę jakieś dzieci, opychające się jedzeniem, takie z zadatkami na pulchniutkość, to mi się tak jakoś dziwnie robi. Myślę sobie, że kiedyś będą naprawdę żałować...
edit:
Nie wiem co wybrać, bułke razową czy chleb graham?
Ok, już wybrałam.
Zjadłam mega dużą kolacje i zastanawiam się, czy kaloryczność jest dobra.
Bo tak, wybrałam chleb. 70 g, 150 kcal, co wyszło 2 średnie i jedna mała kromka. Ale to krojony, więc może cienki. Jedna była z szynką i odrobiną keczupu (ok. 40 kcal), druga z pastą z tuńczyka (jakieś 30 kcal), a trzecia z odrobiną serka wiejskiego (30 kcal). Razem 250 kcal. Inaczej wyjść nie chce. Ja nie wiem, może to w mojej głowie włącza się lampka z napisem 'obżerasz się!"...
A co pieczywa, to kompletnie nie mam ochoty, na żadne wasy, pakowane, mace, pumpernikiele itd... Trochę od nich odpocząć musze.
W każdym bądź razie, razem 1110 kcal.
Dobrze, że zrezygnowałaś z tych wszystkich chrupkich, bo ja je jadłam podczas diety i teraz jak już jestem po diecie to cały czas wpieprzam chleb XD Smakuje lepiej niż czekolada , heheOgólnie jadłospisik nie jest zły, wcale się nie obżarłaś na tą kolację
A ta pasta z tuńczyka to kupna czy robiona? Bo jeśli kupna, to sorry że Cię załamuję, ale żeby porcja na skibkę miała tylko 30 kcal, musialaby być baaaaardzo cienko posmarowana. Ja za tą z Lisnera na jednej kromce liczyłam 60-80 kcal(tak mi wychodziło jak podzieliłam opakowanie na porcje....)
Zakładki