Mnie w domu nauczyli, że na zły nastrój bądź nagrodę najlepsze jest jedzenie.Problemu nie było do 14-tego roku życia, gdy byłam bardzo aktywna fizycznie a mój metabolizm prawie tak szybki jak u fretki. Jednak w miarę upływu lat i pod wpływem dojrzewania zaczęłam przybierać na wadze.Najpierw to były 2 kg,potem 5kg a w końcu pięknego dnia obudziłam się ważąc 80 kg.Najgorsze jest to, że nie widzimy wielokrotnie tego, że tyjemy.Do dzisiaj patrząc się w lustro nie widzę żebym była gruba.Dopiero oglądając zdjęcia zaczynam się siebie wstydzić.Mam 176 cm wzrostu i przy moich koleżankach jestem bardzo wysoka.Jeśli dodamy do tego moje 80kg to wyglądam jak wieloryb.Najgorsze jest to, że tak jak ty poddaję sie.U mnie trwa to znacznie dłużej.Potrafię schudnąć do 65kg po czym przychodzi kryzys i zaczynam jeść jak nienormalna wmawiając sobie, że nic złego się nie dzieje.Brak mi silnej woli. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się schudnąć i utrzymać wagę.Myślę, że tobie też się uda.Trzeba tylko mocno zaprzeć się w sobie a jak ma się chandrę i brakuje już sił to wtedy odruchowo trwać na diecie, bo przecież każdy zły dzień kiedyś się kończy.
Zakładki