a więc zaczynam.
wszystko przez to, że zostałam zmotywowana przez kumpla. "po co mi mówisz 385092 razy w tygodniu, że się odchudzasz, skoro 2985032 razy Ci nie wychodzi". no tak... to prawda, trudno mi się zdeterminować. Ale te słowa ugodziły w moje ego. pomyślałam: 'moja słaba wola, nigdy nie dociągam niczego do końca. Ale ja mu pokażę! tym razem skończy się to w inny sposób, to ja będę się śmiała ostatnia!'
i właśnie z takim bojowniczym nastawieniem znalazłam się tutaj. Nie mam kompleksów, jestem proporcjonalna, nie mam nadwagi. Chcę schudnąć dla satysfakcji i lepszego samopoczucia, udowodnienia samej sobie, że chcieć to móc. Lubię wyzwania.
Mój cel : schudnąć 5 kg. nie określam czasu, bo pewnie zdążę upaść, albo 'zgrzeszyć'. Ale będę dążyła do celu. Mam nadzieję, że nie zwątpię. Chcę spalać 500 kcal dziennie, moje zapotrzebowanie na kalorie to ok. 2500 dziennie, moje BMI 23,1.
Let's go, wykorzystując dzisiejszą ogromną dawkę energii wybieram się z kumpelą z osiedla pobiegać. Truchtu, truchtu, czas podłapać kondycję, przyspieszyć przemianę materii i spalać spalać spalać. Żeby już nigdy nie mieć obaw przed wyjściem z domu w krótkiej spódniczce.