No to dzisiejszy dotychczasowy bilansik.
Ranek - pobudka 6:30 - krótki srednio intensywny spacerek z psem - na sniadano zjadłam ogromny kubek, w którym zmiesciły sie dwie szklanki mleka 0.5% i troche musli "Fitness" - całkiem dobre no i bardzo sycące. A na dogryzke wcisnełam banana. Razem jakies 280 kcal. No i do szkoły...
W szkole jak to w szkole - sporo kalorii sie spaliło, bo to schodki, a to przejsc sie, a to pisanko... Na drugie sniadanko było mleczko smakowe, nasza szkoła po taniej załatwiła i dostajemy dwa razy w tygodniu... Ma 200 ml i jakies 120 kcal i jest pycha. Potem mnie wział lekki głód i miałam ochote kupic obwarzanka, ale zaparłam sie ze nie i sie udało
Po powrocie do domku przycisnał mnie głod bardziej i zjadłam trzy wafle ryzowe Sanko a do tego jedno jajko sadzone, bez soli i przypraw, na margarynie, odtłusciłam jak sie dało na reczniku kuchennym. Eh... Potem był spacerek z psem, 20 min umiarkowanego biegania z psem, znowu w sniezycy. Na własciwy obiadek zjadłam dwa dosyc małe odtłuszczone na reczniczku bryzole z indyka, ale i tak pewnie ze 240 kcal i do tego pół woreczka długoziarnistego białego ryzu i płaską łyzke ziemniaków, oczywiscie nie polanych zadnym tłuszczem. I do tego szklanke maślanki.
Miałam juz nic nie jesc do kolacji, ale co poradzic ze brat dał mi czekolade truskawkową Wedel na Dzien Kobiet... Wiec postanowiłam na podwieczorek zjesc dwie kosteczki, a z dwóch kosteczek nagle sie zrobiły cztery - moja niezłomna wola ugieła sie pod wpływem czekoladki... A co mnie wzmocniło, by jej całej nie wszamac? Spojrzała na odwrót i jej wartosc kaloryczną - 500 kcal A i jeszcze od taty dostałam czekolade z Wawela, ale na szczescie mleczną i jakas specjalną z 0% dodatku cukru, ale zostawie sobie na potem - no ale tez ma 500 kcal w 100 g produktu.
Na kolacyjke juz zjem tylko ze 2-3 wafle Sonko. No i popije czwartą w tym dniu czerwoną herbatką Yunnan z łyzeczką miodu... A jak zwykle wieczorem komplet cwiczen na brzuszek i to by było na tyle... Eh, ja i moja silna wola
Przy okazji wyszyły stereotypy moich kolezanek - wg nich ochudzanie to minimum jedzenia, bron boze czegos słodszego, najlepiej wogóle nic nie jesc...
Zakładki