Mysle ze kolacje moznaby przesunac, tylko narazie boje sie ze mnie potem na wieczór głód wezmie i cos wszmam, dlatego narazie ograniczyłam sie do 19. Co zmieniłam w moim dotychczasowym odzywnianiu:
- miałam zwyczaj duzo słodzic, kocham cukier niestety, zdarzało mi sie słodzic nawet po 3 łyzeczki cukru Narazie zastąpiłam cukier jedną łyzeczką sztucznego miodu, potem moze odstąpie od niego
- lubiłam troche posolic, teraz juz nie przyprawiam
- bede dodawała wiecej ziół jak majeranek itp. (podobno wspomagają trawienie)
- wczesniej duzo podjadałam w ciągu dnia, teraz staram sie trzymac wyznaczonych pór
- koniec z chipsami, batonikami typu snickers...
- moja rodzinka lubi jesc kolacje czasami nawet o 22, ja mówie sobie NIE od 19
- moja mama lubi(ła) mi duzo zarcia dawac, teraz juz sie jej opieram i staram sie grzecznie dziekowac (ahh te mamy)
- ucze sie panowac nad moim głodem i zachciankami
- pozytywne nastawienie! bede piekna!

To chyba narazie tyle... A wogóle te rodzinki są... Wstretne Wiedzą ze sie odchudzam, a braciszek upiekł karpatke... mm, ale nie dałam sie i nie zjadłam ani keska. Za to upiekła mama piernik, podjadłam 3 kawałeczki, no cóz, podnosze sie na duchu, ze piernik ma mniej kalorii niz karpatka

Dzisiejsza kolacja - jajecznica z dwóch jajek, bez przypraw, na łyzeczce masła, połozona na dwóch krazkach chleba Sonko słonecznikowego + czerwona herbatka z łyzeczką miodu = 280 kcal. Nie jest tak zle, gdyby mój głod nie "kazał" mi zjesc jeszcze kawałeczka piernika, który lezał pod nosem... Eh, jutro bedzie lepiej Ale za to mój bilans dzienny dopełnił sie do 1200 kcal.