Rano było 72kg.
Przestaję się katować i zdejmuję wskaźnik z 73. Oczywiście nie przestaję walczyć moimi kilogramami. Wieczorem w planie basen.

Dzisiaj ogólnie mam dołka. Jest byle jak. W pracy byle jak, w domu - chyba już nasyciłam się wolnością i jakoś nie mam co robić bez dzieciaków. Nie ma kogo obsztorcowywać i poganiać do nauki.
No mam jeszcze trochę prasowania, no i mogę rozmrozić lodówkę. Nawet nie mam ochoty na popołudniową drzemkę.


Na śniadanko było - serek bieluch z pomidorem;ie powiem żeby było smaczne.
Na II śniadanie drożdżówka + kawa.
Na obiad - placki ziemniaczane. No może to niezbyt dietetyczne, ale też bez wielkiego obżarstwa. Wczoraj było podobnie.