Mam tyle zaległości, że chyba do rana nie skończę pisać.

Przede wszystkim wielką przyjemnością było znalezienie tylu miłych wpisków pomimo nieobecności. Aż się robi cieplutko w takim jednym miejscu.

Diabeł mnie podkusił i zachciało mi się znowu optymalnej.Nie wyszło mi to jednak na dobre i wracam swoich pierwotnych ustaleń. Od razu poprawił mi się humor. Mam nadzieję, że już nie zboczę z obranej trasy.

Zaczęłam sobie robiś przyjemności. Uszyłam kurtkę.Podczas szycia czułam się taka szczupła i zadowolona z siebie, że wyszła mi wyjątkowo ładna. Od razu,żeby kurtce nie było smutno, dorzuciłam nową spódnicę o pięknym kroju rozchylonego kwiatu, wystroiłam się i poszłam w miasto. Czułam się prawie jak modelka, i to bynajmniej nie puszysta, ale taka zwyczajna. Bardzo był to przyjemny dzień.

Zwykle, kiedy mam wątpliwości, czy dobrą podjęłam decyzję,szukam wokół siebie znaków.Waga się zatrzymała, zaczęłam mieć wątpliwości czy dobrze wybrałam dietę, zaczęłam kombinować z opty,żołądek się zbuntował. Przez chwilę nie wiedziałam co robić.

Z głową pełną wątpliwości weszłam właściwie zupełnie niepotrzebnie do Empiku.A tam na pierwszym regale na samym środky pełna półka Readers digest krzyczy do mnie tytułem o nowej ,rewolucyjnej diecie przebadanej przez naukowców i uznanej za najskuteczniejszą.

I jaka to była dieta?? Żywcem przepisana z moich założeń. Ijak tu nie wierzyć w znaki

Więc wracam, jak córka marnotrawna, do tego co najlepsze. Ważenie w sobotę.Teraz już nic mnie nie powstrzyma. Tym bardziej, że w głowie mam kilka następnych projektów, o których wiem ,że są dla mnie stworzone.

Jado
co do zupki, to powiedz mężowi,że w niej są korzonki,kwiatki (brokuły) i łodyżki (por),a nawet parę liści. Wiem co piszę, bo jestem w kierunku roślin gruntownie(w przenośni i dosłownie) wykształcona.A właśnie - zupka sie udała?
A może się nie udała i dlatego straszysz mnie jako duch ??