Trzyma kciuki za to żebyś w pełni wyzdrowiała no i potem jedzonka nie odrabiała. Pozdrawiam
Ej mowilam przeciez, ze masz nie chorowac, bo juz sie wychorowalam za nas obie! Ale swoja droga- teraz jest pora na przeziebienia roznego rodzaju, wirusy i choroby. Trudno ich uniknac jak wszedzie czyhaja na Ciebie jakies zarazki. No nic- zdrowiej kochana jak jeszcze nie wydrowialas
buzia
hej
dzięki za wyjaśnienia, ja na razie tak w górę zaokrąglam...zobaczymy...
eee, może nie będzie tak źle z tym nadrabianiem, w końcu twój Stefan też się skurczył...hehe...będzie dobrze
buźka
Dzięki kobietki Nie no, może się nie rozchoruję, na razie się jeszcze trzymam, tylko ten apetyt tak nie bardzo Ale, kurczę, pierwszy raz od dłuższego czasu nie mam apetytu i jeszcze się martwię
Nie wyrabiam się ostatnio... Do południa jestem zabiegana, po południu padnięta. Ma to swoje plusy, bo nie mam czasu myśleć o jedzeniu Wiecie co, chyba jednak nie będę licyć kcal Grunt to konsekwencja Ale faktycznie więcej się przy nich myśli o tym, ile już zjadłam, ile jeszcze mogę, jak by tu jeszcze coś odchudzić, żeby było o 2 kcal mniej, co jeszcze zjeść i czy w ogóle jeść, żeby nie było za mało Nie, to jest dla osób o mocniejszych nerwach Nie mam ochoty w każdej wolnej chwili wracać myślami do jadłospisu. Ale, jak to u mnie, może za jakiś tydzień mi się znów odwidzi
Wczorajsze jedzonko:
Śniadanie: 2 pełnoziarniste tosty, masło, żółty serek
Drugie śniadanie: szklanka soku pomarańczowego
Obiad: zupka grochowa again, danio gratka (ble, niedobry, za mdły i za słodki - no ale zasłodził mnie na amen )
Kolacja: platki kukurydziane (jakieś 5 łyżek) z mlekiem (niecała szklanka), kromka wasy z dżemem
Nie piszę godzin, bo chyba udało mi się je już wyregulować
Pozdrawiam słonecznie Mimo, że za oknem nadal bura zima...
Eh, ja chyba nie umiem zdrowo jeść... Wygląda na to, że przez całe życie będę na tym polu upadać i się podnosić. I tylko tyle powiem
Po tygodniu dokładnego obliczania kalorii już wiesz, jakie ilości i czego wystarczają do limitu - nie musisz już tego robić. Ot kontrolnie jeden dzień od czasu do czasu.
A propos lubienia (wątek Korni) - Ty sama wiesz, jaka jesteś naprawdę, tam w głębi swego ziemskiego opakowania. Jeśli inni tego nie dostrzegają z różnych powodów (zaślepienie, zwracanie uwagi tylko na opakowanie czy tp) to nie sądzisz, że to ICH nie Twój problem? Pokazuj się z najlepszej swojej strony, owszem - ale nie daj się
Calmi, mam nadzieję, ze Twoje zdrówko ma się dobrze
Kochana, a Ty miałaś kiesdyś zaburzenia odżywiania, tak? Sama sobie z tym poradziłaś, czy korzystałaś z pomocy specjalisty?
Przestawienie sie na zdrowy styl jedzenia nie jest rzeczą prosta, ani krótkotrwałą. Nie załamuj się więc, przeanalizuj tylko przyczyny chwilowego załamania, żeby wysnuć wnioski na przyszłość. Głowa do góry
Mirielka, no tak, ja to wiem, ale w takie dni jak dzisiaj mam wrażenie, że to jednak mój problem Nikt mnie nie kocha, nic nie umiem, nie nadaję się tu i te sprawy Eh, widzisz, ja to już znam na pamięć, wiem że to chwilowy dołek i że jutro już będę myśleć inaczej, ale i tak nie mogę się pozbyć tych myśli. Przydałby się jakiś facet, który by przytulił, pogłaskał po głowie i powiedział, że będzie dobrze Ale jego też nie ma i to kolejny powód, dla którego wydaje mi się, że jestem z innej planety, bo jakoś z żadnym nie mogę się dobrze poczuć Zawsze coś się psuje po krótkim czasie. Może to przez to, że nie czuję się dobrze sama ze sobą, ale kurczę, przecież mało jest dziewczyn, które nmie mają kompleksów, a jakoś znajdują wartościowych facetów. A ja przyciągam takich, którzy sami mają spore problemy ze sobą i to mnie traktują jako tą silniejszą połówkę... A ja już nie mam siły rozwiązywać nawet swoich problemów
Eh... No i dziś znów się objadłam, i wiecie co, już nawet specjalnie podczas tego biesiadowania nie rozpaczałam, w ogóle nic, po prostu wyłączyłam myślenie i jadłam. Jakbym już przyjęła do wiadomości, że nigdy nie będę miała normalnego stosunku do jedzenia
No a teraz wypiłam na pocieszenie kawkę i do końca dnia woda, bo i tak już nawet nie mam ochoty na jedzenie (no ciekawe, czemu...) i planuję jutrzejszy, dietkowy dzień...
Karora, pisałyśmy w tym samym czasie i dopiero teraz przeczytałam Twój post Sama sobie z tym poradziłam, a przynajmniej mi się tak wydawało... Myślałam o psychologu, ale dla mnie, z moją śmiałością i w ogóle taka wyprawa jest tak samo realna, jak wypad na Księżyc Więc póki co wmawiam sobie, że jestem silna... Dzięki za słowa pocieszenia :-* Ja wiem, że to wymaga czasu, ale... ale ten czas mógłby już upłynąć
Dietka leci dalej Nie chcę wracać do tego, co było, już się wypisałam na wątku Korni i mi lepiej Miłej niedzieli kobietki
hej calmi,
ja kiedyś miałam kupelę, która narzekała że przyciąga samych starych facetów...i tak niestety było, nie wiem co się z nią teraz dzieje...ale tak było...
co do przyciągania słabszych mężczyzn to czasem tak bywa, ja za młodu byłam dobrą kumpelą, podkochiwałam się co chwila ale cóż...oni przychodili do mnie żebym im załatwiła spotaknie z jakąś koleżanką...oj byłam taka do tańca i do różańca, ale nie do pogłaskania...ale znalazłam tą swoją połówkę, która zauważyła we mnie to coś innego...ty też znajdziesz...a co do chłopów, to jeśli ktoś faktycznie zdaje się tylko na ciebie, to go olej, a jeśli uważa że podejmujesz dobre decyzje, to może spróbuj pogadać o swoich potrzebach...oni są inni, nie czytają między wierszami jak my kobiety...im trzeba łopatologicznie, a najlepiej na przykładzie...zrób się po prostu małą kobietką...
...cieszę się że u mnie zrobiło ci się lepiej
Zakładki