-
heeeeeeeeeej babeczki moje :-)
Przepraszam, że nie napisałam Wam od razu, ale wróciłam wczoraj w nocy po 2 i poszłam spać, a rano - miałam ten referat i zajęcia i czułam się baaardzo dobrze :/ niewyspana i skapcała i ogólnie...no...jeszcze byłam u recenzentki, w bibliotece i na kawce z kumpelkami. Jak wróciłam to padłam... :) i oto jestem dzisiaj, obolała trochę, ale żyję...:)
Ale po kolei, zanim wam napiszę wszystko, bo przeczytałam wszystkie pościki...to MUSZĘ napisać co i jak było w Chorzowie.
Zacznę tak:AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Babeczki....kupiłam sobie pierwsza kasetę Metalliki w roku bodajże...1996...?1997...? i to ponad 10 lat trwa moja do nich miłość. Wiadomo, nie jestem jakąś mega maniaczką, słucham dużo róznej muzyki, ale Oni zawsze byli ważni. Po tym jak zobaczyłam ich 4 lata temu, myślałam, że lepiej być nie może...pomyliłam się :)
W tym roku chcieliśmy mieć dobre miejsca i jak od 15 wpuszczali, my byliśmy o 14 i po strasznej przepychance przy wejściu (dramat...) :roll: dostaliśmy się do wydzielonego pod scena sektora na 1800 osób (na koncercie w ogóle było ponad 60 tys..więc byłam w grupie wybranych..;P) i mimo, że od 14 czekaliśmy, a metallica o 21 miała grać, to i tak byłam mega szczęśliwa...stałam jakieś 15m od sceny i wyraźnie ich wszystkich widziałam...byli tak strasznie blisko...że to aż nie do uwierzenia :oops: Zaczeli grać od mojego ukochanego kawałka "Creeping death" (tym mi dzwoni telefon;P) i potem było tylko lepiej....przede wszystkim ciągle fantastycznie wypadają na scenie i James po prostu brzmi fenomanalanie...zagrali między innymi takie kawałki jak "Sad but true", "Enter Sandman", "sanitarium" (wow), "Unrorgiven" ui kurde...Mastera rzecz jasna i One i Nothing Else Matters. Ten ostatni to przeciez wszyscy znają i w ogóle..ale mówię wam ABSOLUTNIE NIC nie może się równać z usłyszeniem tego na żywo w blasku tysięcy zapalniczek... :shock: Jak zaczęli grać "One" to oczywiście była masa efektów pirotechnicznych, wybuchów, fajerwerków...i jak zobaczyłam przyciemnioną scenę i tylko słup światła na Hetfielda...to normalnie się rozryczałam..wiem jak to głupio brzmi, ale to było jakie absolutnie niezwykłe, magiczne...że nie mogłam przestać...:)
Poza tym, jak przy niektórych kawałkach sa takie melodyjne solówki, to cały stadion po prostu to śpiewał - nucąc melodię..niesamowite zagubić swój krzyk w krzyku 60tys ludzi...
....poza tym, będe miała więcej zdjeć, bo kolega aparat przemycił, a my baterie w skarpetkach...:P i jak tylko ja dostanę to wam wrzucę :) na nk umieściłam jedną fotkę samej koszulki, która mi przyjaciółka zrobiła :)
http://img530.imageshack.us/img530/9144/mmhy8.jpg
Poza tym, w dniu koncertu niewiele zjadłam :) śniadanko wszamałam jak zwykle i potem tylko kanapkę z ciemnego chlebka, trochę ryżowego pieczywka i soczek :) wiem, że mało, ale jakos nie pomyślałam o jedzeniu wtedy...:) Wczoraj też nie bardzo duzo, bo czułam się jakbym z imprezy wróciła.. ;) i nie hipkałam bo mnie ręce, nogi bolały...dzisiaj z resztą też mnie bolą...:)
Ale naprawdę...jak się zobaczy na żywo swój ukochany zespół, to nie można to absolutnie z niczym porównać.....
Troche mi do tej pory w uszach trzeszczy od tego hałasu...ale to jest po prostu METAFIZYKA.
aaa...mam nadzieję, że nie usnęłyście...;)
w drugim pościku napiszę cos mniej egoistycznego...:) tylko podziele je na dwa, bo wtedy ten jeden byłby meeega długi.....:)
-
i druga część :)
aaa.....
widzę moje drogie, że ostatnio wszystkie mamy spadek formy psychicznej...:/
Powinien być świat bardziej sprawiedliwy - i jak się ćwiczy i ładnie je, nie powinno być problemów z wagą...a tu kupa :/ strasznie mnie to wkurza....
no ale...plus jest taki anyway, że jak hipkamy ładnie, to lepiej się czujemy niż gdybyśmy nie hipkały..i tego trzeba się trzymać... :/
Rozumiem was doskonale, bo sama mam takie spadki formy :/
Gosiaczku, no nie musisz mi mówić..:/ niby widać trochę efekty (albo nam się wydaje, że je widzimy...?) ble...może jak brakuje Ci motywacji, to myśl o tym jaką masz fajną wagę teraz i w zasadzie tylko trochę hipkania, żeby ciałko ujędrnić i będzie super...i tak zazdroszczę Ci wagi...trzustkę bym za nią oddała ;)
Modulku kochany, no wiem o czym mówisz...kurde...też jak sobie patrzę na siebie w samych gatkach to nie jest fajnie... :/ mimo, że zauwazyłam, że trochę mi z boczków spadło i az tak bardzo nie odstają jak wcześniej...to wolałabym żeby efekty diety były bardziej spektakularne...:/ Poza tym, tak jak mówią laseczki - i tak osiągnęłas najwięcej z nas i podziwiamy Cię za siłę i wytrwałość:* myslę, że tak jak mówi Gosia - waga się w końcu ruszy i wymiary spadną (taką mam nadzieję i ja...).
Martuś bejbe, bardzo ładnie poszło Ci z jedzeniem i hipkaniem :) oby tak dalej... wiesz co, ja kiedys próbowałąm stosowac takie diety...ale jakoś nie bardzo mi idzie; też dlatego, że trudno cały czas o nią dbać, jak się wychodzi, gdzieś biega...staram się po prostu jeśc zdrowo: bez słodyczy (okazjonalnie coś malutkigo) , smazonych rzeczy, ciężkich...ziemniaków i makaronów prawie w ogóle nie jem (tylko okazjonalnie) no i duzo białka i posiłki do 19...wydaje mi się, że te zasady sa w miare spoko....teraz tylko potrzeba mi trochę cierpliwości...:/ mam nadzieję, że u Ciebie też świeci słoneczko jak u mnie :)
Jarominko, a jak tam Hanusia..? Je coś wiecej...? Ty tez sporo przeszłaś biedactwo... :(
Ja dzisiaj ładnie, chociaz duzo chyba..sniadanko (serek wiejski, pół jogurtu truskawkowego, pół banana, kiwi i łyzka musli), kawka z mlekiem no i potem gruszka i teraz zjadłam troche truskawek i winogron. Dzisiaj, mimo obolałych nóżek - postaram się pohipkać :)
ściskam was mocno:*
-
ojjjj..... :evil: nieładnie babki, nieładnie... ja wam tu elaborat piszę, a was nie ma... :roll:
Pohipkałam dzisiaj niby, ale jakas taka byłam klapnięta anyway i mimo, że sie upociłam w sumie, to czułam że nie dałam z siebie wszystkiego.
:arrow: 600 skaknek
:arrow: 50 min rowerka
:arrow: troche twistera + 15 minut różnych ćwiczonek na nóżki
Jedzeniowo w miarę ok, ale sporo... :/ potem wszamałam jeszcze klika WAS z pasztecikiem i szynką, potem rosołek na obiad (wiem, że tłusty...:/ ale raz na czas... :/) i potem miałam zjeśc tylko kolację, ale zjadłam jeszcze grahamkę z szynką i uwaga..majonezem...ale nie było go dużo, tylko odrobinkę :oops: ..jeszcze batonika fitness (80kcal) no i na kolację: serek light + kukurydza+pomidorek i pietruszka. Teraz se takie kolacyjki robię: białko+warzywa, najzdrowiej jak tylko się da:)
Jutro do pracy niestety...strasznie mi się nie chce..a wieczorem na Błoniach koncert w ramach Festiwalu Muzyki Filmowej: 1część Władcy Pierścieni z muzyką symfoniczna na żywo :D can't wait :D
ściskam was i mam nasdzieję, że sie poprowicie... :twisted:
-
Hej :)
Anja - ja wszystko przeczytałam i wcale mnie nie zanudzilaś, to było bardzo ciekawe. Zazdroszcze Ci takiego przezycia, musiało być super :)
Jarominko - oj nie jestem chudzinką, wierz mi. Ja waze już na pewno wiecej niż na tickerku. Oficjalne wazenie jutro... Dzis wskoczyłam na wage to było 53,6kg. Kurde - rosnę :( Musze sie wziaść za siebie i cwiczyc i niech juz ta waga stanie w miejscu póki jeszcze jakoś wyglądam :evil: Pisałam kiedys o tym - chciałabym teraz na wadze utrzymywac 53kg a w jakiejś odległej przyszłości, juz raczej nie przez dietę, ale prze cwiczonka, zrzucic jeszcze z 1-2kg. Pytałas z czego sie odchudzam - ja mam wałek na brzuszu :( .Ogólnie moze być, nawet szczupła jestem (nie mylic z chuda czy laska :) ) ale wanciołek niestety mam :| Teraz dodatkowo jestem przed @ więc juz upelnie jestem unhappy patrzac w lustro. :|
Masz rację - musze wiecej ćwiczyć, w tym tygodniu marnie wyglądaja moje cwiczenia :( :evil: Dziś poćwicze - z dedykacją dla Ciebie, dziekuję za motywacje :)
A jak Twoja córcia?? Lepiej je?? jakoś dawno o tym nie pisałaś
Wpadnę póxniej bo po wczorajszym spotkaniu z koleżankami wróciłam padnieta i zeby ciekawie było-nadal sie tak czuję :| Jestem jakaś nieprzytomna :| Jakoś niefajnie sie czuję. Taka jakas zmeczona i wypruta z sił - nie wiem co jest. A czeka mnei sprzatanie całego mieszkania i jeszcze cwiczonka MUSZE po prostu jakies wykonać. Jutro jedziemy z K. do Sandomierza i znów nie pohipkam. Ale przynajmniej na pewno vedziemy duzo chodzic zwiedzając :)
Pojawie sie po południu lub wieczorem
-
Cześć Dziewczynki :)
Pojawiam się na momencik, bo mam dużo roboty,a zaraz idę pod prysznic :)
U nas okropny upał,a ja włączam właśnie 4-ta pralkę prania :)
Dzis szukałam noclegów nad morzem i zarezerwowałam :) ciesze się, bo jesteśmy o krok bliżej wakacji i o tydzień :)
Byłam wczoraj z mamą na zakupach, w naszych ulubionych "ciuchoparkach " ciesze się,że kupiłam sobie 3 pary spodni ciążowych i w normalnym sklepie zapłaciłabym za nie majątek, no i wielkie krótkie spodnie i parę koszulek, bo nie mam w czym chodzić,a są upały :)
A dziś o 14 jedziemy z Łukaszkiem i znajomymi do kina do Krakowa :)
Anja :) Twoje okolice :) bo dostałam darmowe bilety od koleżanki i szkoda by ich było :)
No,ale przez to wszystko nawet nie otworzyłam angielskiego.....cos czuję,że w przyszłym tygodniu będzie maraton.....
No nic zmykam, napiszę do Was wieczorem jak wrócę :)
-
Cześć Dziewczynki :) :) :)
Ale pogoda, taki upał,że szok :)
Wczoraj w Krakowie było super :) Wprawdzie w kinie byliśmy na "opowieściach z Narnii", bo nic fajnego nie grali :) Ale podobał mi sie ten film :) Potem poszliśmy na obiadek do mojej ulubionej knajpki ze studiów i na rynek :) Rynek uroczy, choć mnóstwo ludzi :)
Miałam tez ochotę iść na Błonie na ten pokaz Władcy Pierścieni z muzyka na żywo,ale jakoś nie byliśmy przygotowani,a ja byłam zmęczona.....w końcu dźwigam mnóstwo kilogramów :)
Ale było fajnie :)
A dziś rodzice zaprosili nas na obiad do siebie, bo dzień dziecka jest :) no i fajnie,że ich odwiedzimy :) A po południu mam w planie naukę, a Łukaszek na rowerku chce pojeździć :) Też bym chętnie pojeździła, ale na razie muszę się wstrzymać :(
Anja :) Ty byłaś na tym koncercie :) dja znać jak było :) Musiało to być mega wydarzenie :)
Jarominko :)ja już czasu nie cofnę, zresztą to jak tyje nie do końca ode mnie zależy..... ale tak jak piszesz, potem będę się martwić i trzymać dietkę :) a teraz unikam słodyczy, objadania się i staram sie ruszać :)
Modulku :) jak ci w Polsce? Jak podróż :)
Mgosia :) udanej wycieczki :) :) :) na pewno będzie pięknie, bo we dwoje, pewnie na motorze i pogoda super :)
-
hej babki:)
Ja tylko na chwilkę bo jestem strasznie niewyspana i wytyrana...wróciłam przed 2 z koncertu...było świetnie..momementami trochę zimno ;) ale sam koncert wymiatał..poza tym, że jestem mega fanka Tolkiena i byłam kilka razy na całonicnych maratonach i każą z części po 20 razy widziałam...to niesamowite wrażenie zrobiło na mnie obejrzenie 1szej częśc z muzyką na zywo..były chyba ze trzy chóry i trochę głosniej brzmiała muzyka niz na filmie i brzmiało to bosko... :shock: np. fragmenty z Isengardu, albo w Morii - z taką siłą grała ta muzyka, a jeszcze w oddali błyskawice na niebie były....niesamowite :)
i jak była scena, kiedy Hobbici ukryli sie przy gościńcu i Nazguz za nimi węszył to nie tylko mega była muzyka - ale jeszcze zaczął wiać wiatr i w ogóle....niezwykłe to było :)
aaa...ja znowu elaboraty tworzę :)
Wczoraj zjadłam hm...trochę...
śniadanko rano, potem w pracy jabłuszko i sałatka z moim serkiem light. W domku bułeczka grahamka z pasztecikiem, danonek duzy, gorący kubek knorra, trochę truskawek i winogron....mh...i chyba tyle...w sumie myślałam, że wiecej tego było...a nawet spoko :)
Dzisiaj zjadłam jajeczniczkę, wypiłam XLa i zabieram się za jakieś czytanie :)
i czekam na regularne pościki babeczki..
Gosiaku, opowiadaj o wycieczce noo.... bo czekam na gorąc relacje :) sama bym se chętnie do sandomierza pojechała... :roll:
Modulkuu...co tak jak tam Polska....??? jak maluszek zniósł podróż?? jak wypoczywasz???" OPOWIADAJ:D
Martuś, fajnie, że się trochę obkupiłaś :) w sumie też uważam że to bez sensu kupować ciażowe ciuchy w sklepie, bo drogie są a ile je będziesz nosić...w Krakowie ładnie wczoraj było, cieplutko i w ogóle...ale tak jak pisałam - w nocy było strasznie zimno w sumi i wiało niefajnie, wiec pewno byś zmarzła...ja zmarzłam mimo 2 swetrów ;)
A propos ciuchów, to dostałam na dzień dziecka ;) piniążki i idę w środę z moim bratem na małe zakupki :) a nóż sobie kupię coś ładnego :)
a dobra, ide coś czytać...w sumie kupiłam sobie nowego Pilcha, którego uwielbiam...ale nie mogę czytać tego...tylko mam Legutkę do czytania do pracy...:/
a dzisiaj zapraszam na wyjątkowo na drinka :)
http://www.strykowski.net/zdjecia_dr..._ladny_276.jpg
jak pohipkam - dam znać:)
-
Dziewczynki :)
Ja wpadam na momencik z raportem :)
Nawet jestem zadowolona :)
:arrow: byłam na spacerku w lesie,
:arrow: 40 minut rowerka :)
A jedzenie:
:arrow: śniadanie: 1 kromka ciemnego pieczywa, jajecznica z 2 jajek na kiełbasce
:arrow: brzoskwinia
:arrow: zupa pomidorowa, ziemniaki, młoda kapustka, kawałek kotleta i mięska z indyka ( tak nas mama rozpieszcza)
:arrow: na deser truskawki z malutka ilością śmietanki i cukru :) ale słodyczy nadal nie jem :) jestem z siebie dumna :)
:arrow: no i zaraz wypije jeszcze mleczko i zjem 2 sucharki,żebym potem się nie objadła :)
Co myślicie :) dobrze było jak na ciężarówkę ?????????
No a teraz zmykam :)
Anja :) rzeczywiście dobrze,że nie zostaliśmy w Krakowie :) ale chciałabym to zobaczyć :) Musiało być magicznie :)
-
No i...... poszłam do kuchni i mój Łukaszek robił makaronik z sosem alla spagetti :)
A że mu zostało troszeczkę i mi zaproponował, to się nie oparłam :oops: :oops: :oops:
ale malutko tego było, może ze 3 łyżki i bez sera żółtego :) więc nie jest źle :)
No i juz nie jem sucharków i mleczka :)
To dobranoc Dziewczynki :)
-
hej laski (Martuś w zasadzie)
ja króciutko...:/
jestem jakaś zła i w ogóle...i nienawidzę szczerze szczupłych ludzi...nie dość, że tyle ćwiczę, to cały czas czuję że to wszystko straaasznie wolno spoda i czuję się okropnie. I grubo. I myslę czasem jaki sens to wszystko co, skoro nie widze efektów..chyba że zacznę jeśc tylko jedno jabłko dziennie kurde..może wtedy schudnę..:/ akurat gdyby nie wiem..to, że już za długo się starłam, to bym siała i zjadła wszystko z lodówki... :evil: niesprawiedliwe to wszystko...
i jeszcze dzisiaj jakoś się źle czułam, niewyspana byłam..i poćwiczyłam strasznie mało: 800 skakanek i 10 minut rowerka.
i mi źle i niefajnie.
nienawidzę diet, nienawidzę tego, że nie moge mieć wymiarów 90/60/90 i wygladać świetnie we wszystkim co ubiorę - a nie dobierać ciuchów do swojego wielkiego tyłka.
Czasami mam wrażenie, że wszystkie niepowodzenia jakie mnie w zyciu spotykaja sa spowodowane właśnie moim wielkim tyłkiem :/ powiem wam że w tym momencie szczerze nienawidzę swojego ciała :/
przepraszam...po prostu mam dzisiaj kryzys straszny :/