chyba jestem skazana na węglowodany, nie umiem bez nich żyć, dzisiaj się złamałam, przerwałam I fazę SB (i to w pierwszym dniu diety, hehe) i zjadłam jabłko i kanapkę... chodzi o to, że nie dam rady chyba wytrwać, więc nie ma się co katować i potem chodzić przygnębionym, że się coś zjadło... pocieszam się tym, że jem "dobre" węglowodany, ciemny chleb i owoce, bo białego już nie znoszę, smakuje jak guma... gorzej z bułeczkami, te uwielbiam, szczególnie drożdżówki z makiem, och a jedna to 350 kcal... ciężko, ciężko, ale ustaliłam sobie takązasadę, że RAZ NA JAKIŚ CZAS pozwolę sobie zjeść taką drożdżówkę na śniadanie, wraz z kawą z mlekiem. myślę, że to ok, zwłaszcze, że czytałam, iż na śniadanie można zjeść więcej, logiczne, bo w ciągu dnia i tak się spali, prawda?
pozdrawiam Wszystkie Dziewczyny, papa