-
Dzisiaj zjadłam:
2/3 grahamki+masło+2 pl. wędliny z indyka, 1/2 ogórka (100+50+80)
1/2 gotowanej piersi z kurczaka, kapusta gotowana (300+200)
szklanka kefiru+2 łyżki otręb pszennych+łyżeczka dżemu (100+60+40)
1/3 grahamki+sałatka z 1 buraka, 1 kartofla, 1/2 cebul, 1 ogórka kwaszonegoi i sosu (kefir+musztarda) (50+50+80+15+10+40)
1175 kcal
-
Kalorie: 1720
60 min gimnastyki -KSL
Waga na dziś: 89 kg co oznacza, że od 31.05 schudłam ok. 6 kg.
-
gratuluje i życzę dalszych sukcesików
-
Gratuluję Ewuś
Przekroczyłaś pierwszy próg, teraz następny to 7 z przodu.
Podziwiam cię za wytrwałość Tak trzymaj
Pozdrawiam cieplutko
-
DZIĘKUJĘ ZA MIŁE SŁOWA!!!!
Odchudzanie nadal w toku... Chociaż wczoraj znowu ugięłam sie na widok czekolady i orzeszków. Zjadłam 2000 kcal.
Rano jem chrupkie pieczywo (2 kromki) zazwyczaj z serkiem topionym lub białym. (ok. 100 kcal) - godz. 6.10
Potem:
jogurt light (ok.90) - ok 9
batonik musli (ok.80) - ok 14
kanapka (ok.300) - ok 12
Obiad (tylko mięso + warzywa), czasem zupa ( ok. 400) ok 17
Owoce jako kolacja. (ok. 200) ok. 20
i tak już trzeci dzień...
-
Znowu porażka!!!
Ten weekend to porażka. Znowu porażka!!!
W sobotę były imieniny taty. Najpierw dużo szykowania ( i próbowania czy dobre!), potem objadanie się. Zaczęłam skromnie. Na imieninowy obiad nie jadłam zupy, a na drugie nie jadłam kartofli, tylko mały kawałeczek mięsa i surówki. Popijałam nie coca colą jak reszta lecz wodą niegazowaną. Na deser zjadłam tylko kawałeczek ciasta marchewkowego. Wszystko wydawałoby się więc w normie... Lecz później - w części drugiej uroczystości, przy grillu złamałam wszystkie zasady. Nie umiem oprzeć się kiełbasie z grilla - zjadłam trzy porcje, wypiłam trochę alkoholu, nie chciało mi się iść na górę po wodę niegazowaną więc napiłam się coca coli. Na jednej szklaneczce się wcale nie skończyło... bo pić po kiełbasie się chciało. Obok mnie, tuż na wyciągnięcie dłoni stała miska z fistaszkami. Zjadłam jednego na spróbowanie, potem ręka sama mnie wodziła do miski... Potem jeszcze kawałek ciasta marchewkowego, do ciasta likier wiśniowy....
A dzisiaj nie było lepiej. Najpierw gdy miałam dużo zajęć (m.in. sprzątanie po wczoraj) nic mnie nie kusiło. Na śniadanie jak zwykle chrupki chlebek a do niego pozostałości po wczoraj - sałatka grecka. Potem obiadek: kawałek mięska + buraczki. A potem poszłam spać. Gdy się obudziłam byłam wręcz nieprzytomna (zawsze tak jest gdy śpię w dzień). Gdy wstałam powędrowałam prosto do lodówki - gdzie zobaczyłam resztę ciasta z wczoraj. Pyszny tort.... Spytałam tylko mamy czy mogę zjeść kawałeczek. Mama się zgodziła tak więc ukroiłam sobie spory kawał. Był przepyszny. Jednak gdy go zjadłam poczułam wyrzuty sumienia. I zamiast na dzisiaj skończyć z jedzeniem, zabijałam wyrzuty sumienia dalszym obżarstwem. Znowu wkroczyłam do kuchni i skierowałam się w stronę lodówki. Tym razem miałam ochotę na kanapki. Po kryjomu przed wszystkimi (żeby nikt nie pomyślał, że znowu sie objadam i nie mam silnej woli) zrobiłam sobie 5 kanapek z chrupkiego pieczywa i szybko je zjadłam... Potem były jeszcze tylko śliwki i arbuz.
Podsumowując: liczba zjedzonych kalorii podczas weekendu: nie jestem w stanie nawet policzyć!!!
-
Spotkanie z psychologiem
Dzisiaj wraz z innymi członkiniami KSL byłam na spotkaniu z psychologiem.
Rozmawiałyśmy o przyczynach nadwagi i otyłości. Muszę to wszystko przemyśleć dokładnie...
-
Ewa, gratuluje! Czytam i trzymam kciuki.
-
Dziękuję za gratulacje!
A tymczasem powinnam dostać super "kopniaka" i opamiętać się trochę z jedzeniem.
U mnie raz w górę raz w dół. Albo przesadnie się odchudzam albo przesadnie się objadam. Myślę, że ciekawym wynikiem byłyby stosunek dni odchudzania się do objadania.
Teraz nastał okres objadania. Chipsy i czekolada - a pozatym trzymam dietę Dzisiaj wcinając czipsy zastanowiłam się przez chwilę - rety - po co ja je jem, czy jestem głodna, czy one są rzeczywiście tak smaczne... nie umiałam sobie odpowiedzieć na te pytania, a opakowanie zjadłam do końca. Podobnie z czekoladą - w pewne dni miesiąca poprostu muszę ją jeść, bo mój organizm jej potrzebuje i nie chcę się przed tym bronić.
Wczoraj wróciłam tak zmęczona, że nie miałąm już siły iść na gimnastykę. Za to dzisiaj rano puściłam sobie płytę z ćwiczeniami Fut burning. Ćwiczenia polecam wszystkim, może wydają się trochę zbyt monotonne ale ćwiczy się dobrze. Zmęczyłam się, wypociłam a wieczorem może poćwiczę jogę. Mam kasetę video z ćwiczeniami i dodatkowo kupiłam sobie książkę z ćwiczeniami. Pozatym muszę wreszcie wypróbować ćwiczenia TBC (też mam je na płycie). Chciałabym zacząć chodzić na ćwiczenia w wodzie. Niestety na okolicznych basenach nie organizują takich ćwiczeń, ale może same w KSL zorganizujemy takie ćwiczenia. W gazecie przeczytałam, że bardzo skuteczne jest bieganie w wodzie (15 min. biegu w wodzie to tyle samo co 60 min normalnego). Albo masaże wodne... są super!!!
W domu zauważyli, że schudły mi nogi. Ja też to zauważyłam - to dzięki ćwiczeniom. Od początku odchudzania obwód uda w najszerszym miejscu zmniejszył się o 5 cm. (z 64 cm do 59 cm). Najgorsze jest zrzucenie sadełka z brzucha. Nadal są na nim fałdy tłuszczu. Mimo, że ciągle ćwiczę brzuszki obwód pasa w ciągu ostatniego miesiąca niewiele się zmienił. Sukcesy były tylko w pierwszym miesiącu.
W najbliższym czasie postaram się ograniczyć liczbę kalorii do 1000 chociaż przez kilka dni, żeby po tym obżarstwie skurczył mi się trochę żołądek.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!!!
-
Rety! Znowu nic nie chudnę. Waga stanęła. Teraz nie mogę przestać się odchudzać. Muszę ruszyć do walki. Nie ma mowy o objadaniu się.
Dzisiejsze grzeszki: kitkat, słone paluszki.
Ale miałam też stresy.
Jutro mam cały dzień zaplanowany.
do 15.30 praca, potem o 16.30 spotkanie, poczta, o 18.20 spotkanie z dietetykiem o 19 gimnastyka, a potem urodziny babci. Cały dzień zajęty - przynajmniej nie będę myślała o jedzeniu.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki