-
Monika,przeczytalam tak z grubsza Twoj pamietnik i musze przyznac-podziwiam za te biegi.Ja w zeszlym roku podobnie trenowalam i uwazam,ze to rewelacyjny sposob nie tylko na schudniecie,ale i wymodelowanie sylwetki.Jest tani i nie przeszkadza mi,ze niszczy ponoc stawy kolanowe:)
Teraz ciagle czekam na slonce i wiosne,zeby wreszcie wystartowac..bo jakos nie mam mobilizacji gdy wieje i leje.
W ogole musze przyznac,ze masz fajne podejscie do tego odchudzania i traktujesz je z dystansem.Bez katowania sie i odmawiania tego,co sie lubi.Chyba troche pozgapiam:)
-
Z tymi stawami bym nie przesadzała, co ja biegam. W końcu zawodowcy robią kilkukrotnie o ile nie więcej, km i żyją. To nie ten poziom zmęczenia, szczególnie dla współczesnego zabiurkowego człowieka. DObre buty, a taka ilość ruchu nie zaszkodzi.
No chyba, że przy ekstremalnej wadze...
-
No pewnie,ze to bylo powiedziane na wyrost.Ale zawodowcy dlatego koncza kariere po 30stce bo im wlasnie stawy wysiadaja:)
Ja raczej do tej pory nie mialam drastycznych spadkow i wzrostow wagi.Od dobrych paru lat zawsze oscyluje ok 60.
Uwazasz,ze 1200kcal to za malo?Wielu jest na tym forum zwolennikow tej diety.
Ja na razie staram sie dopasowac tak na oko ilosc do potrzeb.Nie mam zamiaru chodzic glodna,ale chcialabym wyeliminowac slodycze...
No zobaczymy jak mi wyjdzie:)
-
To widzę, że taka mała konkurencja się zrobiła :) Grunt żeby to była pozytywna motywacja ;) Może też kiedyś dołączę ...
-
A mnie bardziej kolana bolą od roweru zawsze....
-
Kafig, sama widzisz. Ma zwolenników, jest popularna ta 1200 kcal. Ale to bez sensu, dla jednego 1200 to może być ciężka głodówka (i nie chodzi o odczucia, ale rzeczywiste zapotrzebowanie organizmu) a dla innej osoby praktycznie na skraju skuteczności.
Nie tędy droga, trzeba mieć jak najmniejszy skuteczny deficyt kcal w stosunku do własnych potrzeb. Jak najmniejszy, żeby niepotrzebnie nie spowalniać metabolizmu, ale na tyle duży żeby był skuteczny. Przy takiej wadze, kiedy już naprawdę chodzi o drobne 5-6 kg, nie mające wpływu na zdrowie, a jedynie będące jakimś dążeniem do ideału, nie warto się męczyć. Dziennie minus 100 kcal od normalnego jedzenia, przy którym utrzymuje się wagę powinno dać rocznie 5 kg. Czyli wystarczy zrezygnować, nie ze słodyczy w całości, tylko z jednej czekoladki dziennie ;)
A bez ograniczeń specjalnych łatwiej utrzymać się w ryzach :)
-
Idę biegać. Nie chce mi się. Nie wiem czy powinnam. Ale idę.
Albo wyzdrowieję (bo coś mnie drapie w gardle- innych objawów brak), albo się rozłożę, ale wreszcie zapadnie jakaś decyzja :)
-
Monika,masz swieta racje-trzeba znalezc zloty srodek.Ja sama po sobie widze,ze nie odmawiajac sobie i nie bedac glodna,jem ok 1800kcal dziennie.Czyli gdy ogranicze 500 to powinien byc widoczny efekt.I uwazam,ze jest to mozliwe,jesli tylko pohamuje moje wieczorne napady.
A jak jeszcze dolacze jogging to i wymodeluje sobie sylwetke:)
Milego wieczorku!
-
To tak teoretycznie 7 kg, przy ograniczeniu o 700 kcal dziennie powinno zniknąć w 10 tygodni. 10 tygodni, to nie wiele, więc myśl sobie, że to tylko te 10 tygodni a łatwiej będzie dotrzymać planu (700 kcal, bo 500 z jedzenia, 200 z dodatkowych ćwiczeń).
Inna rzecz, że 700 kcal to wg mnie dużo bo prawie 40% Twojej dziennej dawki. Ale z drugiej strony tylko przez 10 tygodni ;)
-
hahaha,nie nabijaj tu sie ze mnie. Bo ja naprawde szukam zlotego srodka:) Pewnie,ze bym sie ucieszyla,gdyby mi sie udalo szybko i bezpowrotnie schudnac.Ale zdaje sobie sprawe, ze to nierealne (niestety...).I w te dni z ograniczeniem kalorii, beda wplatane te z nadprogramowymi (tak jak wczoraj ). Co lacznie moze wydluzyc czas do 30tyg, czyli ponad pol roku.A chyba 5 kg w pol roku nie jest niezdrowe?:)
Druga sprawa,to zeby utrzymac wage...
Eh, nie mecze Cie juz moja paplanina:)