-
Wczoraj było grzecznie, chociaż bez ćwiczeń. Tzn. bez aerobów. Jakieś brzuszki to tam robiłam. Ale to takie trochę zabijanie wyrzutów sumienia, brzuszki są ćwiczeniami na mięśnie i guzik dają odchudzaniu. Robię je dlatego, że są chyba najmniej dla mnie męczącym ćwieczeniem.
Dziś jeszcze nic nie zjadłam a mam już 900 kcal, o co mam do siebie pretensje, bo mogłam zjeść pączka, którego sobie obiecuję od długiego czasu (swoją drogą, co odchudzanie robi z człowieka, marzyć o tłustym pączku w takim upale, zamiast o jakimś biszkopcie z owocami :) )
Mój dzisiejszy dzień jest najlepszym dowodem na to, że można jeść i po diecie, i w trakcie diety normalnie, pozwalać sobie na jakieś "grzeszki", byle konkretne. Dziś nabiłam sobie licznik jakimiś idiotyzmami w stylu czekoladek, słodkiego napoju, kawy słodzonej syropem. Jakieś takie zupełnie bezsensowne rzeczy, którymi nawet się człowiek nie naje, tylko nabija licznik. Pizza, kluski, czy nawet ciastko w porównaniu z tym są rozsądne, bo jednak i można się najeść i jakieś wartości poza czystym cukrem, czy tłuszczem mają. Nawet jeśli nie za wiele, to lepsze coś niż nic. Co jest kolejnym kamyczkiem do mojej hipotezy, że można nawet zjeść obiad z frytkami, byle nie codziennie, ani nie 3 razy dziennie ;) ale trzeba pozbyć się całej reszty śmieciowych kalorii.
Dziś chyba też nie będę ćwiczyć. Nie mam siły, jest duszno, a to znacznie gorasze niż gorąco :/
Wczoraj oprócz brzuszków coś na plecy robiłam, bo mnie trochę wystraszyłaś Himeko. Trzeba będzie choć trochę i tylne okolice ćwiczyć. Systematycznie.
Lecę uśpić Zbója i będę nadrabiać zaległości w czytaniu ;)
-
sluszna hipoteza 8) poprostu czasem czlowiek nie moze sie opanowac i chyba jednym na to sposobem jest lodowka pod pradem :P ja juz teraz swiruje co zjem za kilka dni jak skoncze diete itd... 8) byle zdala od slodyczy i bedzie ok :) pozdrawiam
-
Oj, za mną też chodzą słodycze, ale na razie pztrzę na nie z punktu widzenia osoby obrażonej na nie, oszukanej przez nie, że takie niewinne, pyszniutkie, a takie spustoszenie we mnie wywołały przez zimę (wtedy przybyło 10 kilo) - patrze na nie i myślę sobie - a to wy?: teraz znowu chcecie mnie omamić? i zaraz wleźć w moje bioderka? tylko o tym myślicie? o nie, nie pozwolę wam na to, jesteście oszustami! trucizna w słodkiej postaci - zło, które przyjmuje szatę dobroci...
jak bardzo chcę słodkie - to sobie kupuję rodzynki , suszone śliwki itp.. nawet owocowy jogurt jest w stanie przytłumić mi tę ochotę - no, albo przesłodziutki, ale zdrowy arbuz prosto z lodówki!!! mamy w czym wybierać? czereśnie! -jak to zjesz, to już ochoty na słodkie nie masz, bo jesteś nasycona tym :lol:
no próbuj tak :D
-
Monia , pozdrawiam i trzymam kciuki za Twoje dażenie do ideału ;)!
Buziaki!
http://imagecache2.allposters.com/images/NIM/KE211.jpg
-
Monika - to w zasadzie powinno byc sedno - jesc wszystko, ale umiec to jesc. Przeciez nie jestesmy w stanie cale zycie mowic sobie "nie" - w koncu efektem ubocznym odchudzania bedzie swoista psychoza :? Tak jak piszesz - i frytka i kotlet. Byle nie po kilogramie na raz :lol: :lol: :lol: Wiele z nas jednak jeszcze sie tego nie nauczyla (w tym i ja! ),aby czuc sie dobrze psychicznie zjadajac na obiad frytki :?
Ale powoli powoli 8) I za ciebie tez trzymam kciuki!
-
Magpru, przecwicze Twoje podejscie do slodyczy :D
-
Twoje podejście jest bardzo trafne :D upał jest nie do wytrzymania ale ja dzielnie ćwiczę :D
-
Mam identyczny pogląd. Umarłaieczywami chrubym chyba gdybym miała do końca życia nie zjesc pizzy, frytek czy pączka. Jedzenie to przyjemność nie chce jej sobie odbierac, ale kosztowac w granicach rozsadku. Na mnie bardzo źle działają ograniczenia - co mozesz, a czego nie, wiec ja w swojej diecie mogę wszystko, ale w limicie kalorycznym. Sama jednak zauważam, że coraz częściej świadomie wybieram rzeczy zdrowe. Pączka obiecuje sobie od dawna, ale jak juz przechodze koło cukierni to mi sie odechciewa. Zaś często pozwalam sobie na pieczywo - bo jedną grahamką najem się bardziej niż 10 chrupkimi :)
-
123mr :arrow: nie chciałam Cię straszyć słonko :) Chociaż faktem jest,
że leczyłam się z pół roku, w tym 3 miesiące non stop na przeciwbólach :(
A wszystko przez to że przesadziłam z gimnastyką przy braku mięśni okołokręgosłupowych... Ale to już za mną, kupiłam sobie książeczke o ćwiczeniach
wzmacniających kręgosłup i staram się przynajmniej 2 razy w tygodniu
zrobić z niej ze 2 zestawy ćwiczeń :D No i jazda no rowerze i pływanie podobno
wzmacniaja mięśnie kręgosłupa :)
Jeśli chodzi o rezygnację z różnych pysznych rzeczy mam podobne podejście:
spagetti raz w tygodniu nie zaszkodzi, byleby nie było go kilo, a sos nie był
za tłusty :D
A ze słodyczami nie mam problemu, bo nie przepadam :D Dla mnie najtrudniej
by było zrezygnować z mięska :P
Pozdrawiam i uściski :wink:
-
Potwierdzam, basen dobrze robi na miesnie wokol kregoslupa :)