Witam i uściski przesyłam
Nie do końca wiem, czy uda mi się przekazać to, co zamierzam... odnośnie tej ochoty na pizzę w każdym razie...
Widzisz, moja filozofia "odchudzania" jest taka, że każda dieta, która nie nadaje się do stosowania przez całe życie, jest zła. Nie chodzi o miesięczne restrykcje, lecz całokształtne zmiany. Truizm, wiem. Ale zmierzam do tego, że odżywiając się nie ubogo, lecz własnie wszechstronnie, fundując sobie przysmaki "light" i delektując jedzeniem, naprawdę można wykorzenić z siebie ochotę na pizzy hamburgery i ciasto.
Nie do końca rozumiem, jak to się stało, ale odkąd zaczęłam sama sobie gotować, jadać przy dobrej muzyce, na łądnej zastawie, delektując się każdym kęsem, naprawdę mam o niebo większą ochotę na taki własny obiadek, niż cokolwiek innego. A rozsądnie jedząc cały dzień, eliminuję konieczność ":zamykania kuchni na noc" ;-)
pozdrawiam serdecznie!