boję się jeść poza domem, bo nie wiem ile to może miec kalorii, nie moję się kupować tylko surówek, ale to chodziło o ciepłe jedzenie a nie surówki, więc chyba jakoś będę musiała przetrwać :(
akurat dzisiaj będę mogła zjeść obiad w domu :)
Wersja do druku
boję się jeść poza domem, bo nie wiem ile to może miec kalorii, nie moję się kupować tylko surówek, ale to chodziło o ciepłe jedzenie a nie surówki, więc chyba jakoś będę musiała przetrwać :(
akurat dzisiaj będę mogła zjeść obiad w domu :)
Edheene dasz radę :) Głowa do góry :D Tylko trzeba się wspierać i wierzyć w to z całych sił :D Wytrwasz, wierzę w to :D Moc buziaków!!!
waga stoi nadal, więc jest źle :(
dzisiaj trochę zgrzeszyłam bo zjadłam dwa batoniki zbożowe, niby zmieściłam się w limicie kalorii, ale i tak nie powinnam jeść żadnych słodyczy, na zbyt wiele sobie pozwalam, może dlatego waga nie spada :evil:
śniadanie: kawa z mlekiem, muesli tropikalne z jogurtem naturalnym
II śniadanie: chleb razowy z majonezem i wędliną
obiad: sałata z ogórkiem, pomidory z cebulą polane jogurtem, fasolka szparagowa, mały kawałek pieczonej piersi z kurczaka
kolacja: batoniki zbożowe :oops:
ruchu mało tylko 5 minut biegania dzisiaj rano, ale jutro pójdę na aerobik i koniec obijania się :evil:
Edheene nic sie nie martw :) czesto jest tak, ze mimo iz nei jemy, waga nie zniza sie :)
za topozniej ;) :D
glowa do gory :)
waga zmniejszy sie o tyle ile chcesz :)
powodzenia :)
ufff... ruszyła się o pół kilo, teraz na prawdę waze 78, bo wcześniej było 78,5 tylko mi się tickerka nie chciało zmieniać, ustawiłam go na 78 bo jednego dnia tyle miałam, ale potem wzrosło
No i widzisz ? :D
gratuluje
nie wiem , czy cię pocieszę....u mnie waga stała w miejscu prawie miesiąc, mimo przykładnego dietkowania i ćwiczeń. ale teraz ruszyła w dół, liczę , że szybko sie nie zatrzyma.
trzymam kciuki, nie daj się, pa
Edheene widzisz, waga ruszyła, więc nie martw się :D Wspieramy Cię, więc będzie dobrze, zobaczysz :D Uszy do góry :D Słonecznego dnia :D
ufff... kolejny ciężki dzień...
jakaś zamulona cały dzień chodziłam, przy pisaniu myliły mi się literki, wszystko leciało mi z rąk a najgorsze jest to, że jeszcze trochę tego dnia zostało i tyle jeszcze mogę napsuć... :(
rano poszłam sobie na aerobik, ale coś się mało zmęczyłam i też co chwilę się myliłam w ukłądzie i potykałam o innych i stanęłam jednej babce na nogę bo poszłam nie w tę stronę co trzeba :( :( :(
potem byłam na beznadziejnie nudnym wykładzie i prawie na nim zasnęłam, w przerwie wypiłam podwójne espresso i dalej jakoś poszło
miałam dzisiaj laboratorium z fizyki i przynajmniej tam nic nie popsułam
jutro mam sprawdzian z niemieckiego i laboratorium z programowania i muszę coś umieć (z niemieckim nie tak źle, gorzej z programowaniem)
jeszcze Kacper chce dzisiaj po swoim laboratorium przyjechać, a kończy o 21 i nie wiem czy mu pozwolić. jak mu nie pozwolę to będę smutna, bo się z nim nie zobaczę, a jak mu pozwolę to będę miała wyrzuty sumienia, że o późnej porze będie wracał do domu :(
generalnie jesienna deprecha :cry:
sprawozdanie(tfu - fizyka) na dziś:
śniadanie: muesli z mlekiem
II śniadanie: dwa chlebki wasa z dżemem niskosłodzonym
III śniadanie: kromka razowego chleba, serek wiejski Piątnica
obiado-kolacja: zupa pomidorowa, jajecznica, kromka razowca z cieniutka warstwą masła, kostka czekolady
w sumie 1001kcal
pisałam wczoraj, że muszę wybrać czy pozwolić Kacprowi przyjechać...
nie musiałam decydować, nie chciało mu się przyjechać i zadecydował za mnie