-
Dotuś,różne rzeczy nas spotykają, czasem dobre, czasem złe. Ale często nam się wydaje, że coś co nas spotkało jest właśnie tym złem a później okazuje się, że dzieki temu uniknęliśmy czegoś znacznie gorszego. Może naprawdę to nienarodzone dziecko pozwoli Wam się zbliżyć, teraz kiedy oboje tego bardzo potrzebujecie. A często jest tak właśnie, że nie można się przełamać i dopiero coś tak strasznego może pomóc...
Jest mi strasznie przykro, ale pamiętej teraz o sobie, Antku i mężu. I nie bierz się jeszcze za forsowne ćwiczenia. Taki stan organizmu to teraz dla niego samego coś zupełnie innego i nie nadwerężaj go ćwiczeniami.
Zrób jak pisze beem idź na spacer z synkiem, on jest jeszcze za mały, żeby zrozumieć co się stało a przecież widzi, że rodzice są smutni. Niech wie, że to nie przez niego.
Trzymaj się cieplutko kochana Doty :!:
-
Dotty tak mi przykro ze nie umiałam pochamowac łez przy komputerze czytajac posta... :cry: :cry: :cry: :cry: ja.... nawet nie wiem co chciałabym ci powiedziec bo zadne słowa nie sa dobre - przesyłam wiec dobre mysli i uściski
-
Dotuś, aż nie wiem, co powiedzieć............
Przytulam cię wirtualnie do serducha, żebyś wiedziała, że nie jesteś samam.
Trzymaj się kochaniutka ciepło :!:
-
Dotty, ja też ściskam mocno i duuużo sily życzę :)
-
Dotty, pozdrawiam kochana znad książki... Stres przed egzaminem mi spac nie daje i dzisiaj dzień zaczynam o 4:30 sic!
-
dzieńdoberek :):)
melduję się na posterunku:):)
-
Dzień dobry Dorotko :)
Miłego dnia życze.
Mam nadzieje że pod każdym względem czujesz się dobrze.
Zawsze byłam pełna podziwu dla twojego optymizmu. Z pewnością i teraz go tobie nie zabraknie.
-
Doty, jak dzisiejszy dzionek :?: Życzę miłego :lol:
-
Jestem... żyję... pracuję... uśmiecham się.... jem...
fumkcjonuję...
Dzięuję za wszystkie wpisy :) Yak mam gdzieś ten optymizm... gdzieś głębojko w sercu... na razie jest mi icążko... ale się uśmiecham... przecież muszę jakoś życ...
Brzuch mnie już nie boli, a przynajmniej nie tak, jak wczoraj :|
,
Mój mąż zachował siębardzo rozsądnie wczoraj. Pierwszy raz od dłuższego czasu pozmywał za mnie naczynia po obiedzie :shock: Powiedział: "Kochanie, Ty odpocznij, ja pozmywam naczynia" I poszedłdo kuchni... Wiecie :?: Spędziłm wieczór bardzo miło, nie kłóciliśmy się, była miła atmosfera, ja bawiłam się z Antosiem, gadałam z nim... a Tomciu zmywał naczynia... Co jakiś czas zaglądał do nas i pytał z uśmiechem, jak sie czuje... no cudowny był... kochany....
A potem, jak zasnął Antoś, kazał mi wejść pod prysznic i wyjść jak on zrobi łóżko... kochany.... zrobiłam sobie pod tym prysznicem peeling... a potem jak juzweszłam pod ciepłą kołderkę - zasnełam.... nie pamietam kiedy Tomek się połozył....
Wiecie, ja coraz częściej myśłę, że Tomek siemoze zmiebic, że to dziecko go zmieni.... mam taką nadzieję... inaczej zabrało by sens mojego życia, gdyby było inaczej...
Pozdrawiam
-
Za około godzinę kończe pracę... Dziswizyta u psychologa... miała być wczoraj, ale zadzwonł, że go nie bedzie i umówiłam siena dziś...
Rano wziełam sobie te leki, co mi przepisał. Zwykle je brałam na wieczór, żeby lepiej spać, ale dziś rano ryczałam w łazience jak bóbr, tak po prostu... mąż mi przyniósł więc łyknęlam. Czuję siętrochetak, jakby życie siędziało obok mnie :| :| :| Wiem, że to moje życie, ale tego nie czuję... No cóż...
W pracy miałam dziś wizytację z Włoskiej firmy, od której kupujemy sprzet i wiecie, co mi sie zdarzyło :?: Wiadomo... Dorcia nie umie Niemieckiego, tylko Angielski... ten gośc z kolei ani słowa po angielsku ,tylko włoski i niemiecki... próbowaliśmy siedogadywać na migi.... a właściwie, to ja próbowałam... gość dziwnie milczał... aż jak szef przyjachał przywitał siez nim po polsku i wiecie co :?: Okazało się, że ten gość jest polakiem :!: :evil: Nic mi nie powiedział, a ja sie gimnastykowałam, co drugie słowo było wyachiwane... :!: :!: :!: Aż byłam zła :lol: Ale teraz to mnie śmieszy :lol: :lol: :lol: Niezła jestem... gość potem sięz tego śmiał... całe szczeście, ze miał takie poczucie humoru :lol: :lol: :lol: Chciał zobaczyć na co mnie stać :twisted: :wink:
Jak widać humorek się poprawia... Od poniedzialku znów dieta... oczywiście za zgodną ginekologa... ćwiczenia nieforsujące... Wszystko po maluśku... ale najwazniejsze, że wrwacam do życie... normalnie patrzę z nadzieją w przyszłość.... a w wakacje zaczynam sięstarać o dzidzię :D Jest nadzieja... ogromne zielone oczy ma :D :D :D
Miłeg opopołudnia
I nie gniewajcie się, że u Was nic nie piszę... czytam, ale nie jestem jeszcze chyba gotowa na to, zeby pisać... Wybaczcie....